Dodany: 04.08.2022 21:55|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Spokojna głowa - czy to mit?


Jeśli chodzi o literaturę popularnonaukową, jestem czytelnikiem dość wymagającym: oczekuję, że temat przedstawi mi osoba, która się na nim naprawdę zna (a więc, w przypadku różnych aspektów ludzkiego zdrowia, będzie to lekarz względnie biolog czy psycholog, a nie na przykład prezenter telewizji śniadaniowej, nawet znany z propagowania zdrowego stylu życia), i że uczyni to w sposób zarówno przystępny (to jest, nie nadużywając fachowego żargonu, a jeśli takowy jest potrzebny, objaśniając trudniejsze pojęcia), jak ambitny i rzetelny (tzn. uwzględniając jedynie fakty sprawdzone naukowo i dające się odszukać w określonych źródłach; mało co mnie irytuje bardziej, niż ogólnikowe slogany typu: „naukowcy stwierdzają…”, „badania wskazują…”, niepoparte żadnymi odnośnikami do konkretnych prac). Poprzednia książka Andersa Hansena, „Wyloguj swój mózg”, nie tylko spełniała wszystkie te kryteria, ale też idealnie wpasowała się w moje zapotrzebowanie na lekturę, która potwierdziłaby moje własne spostrzeżenia i przemyślenia co do funkcjonowania ludzkiej psychiki w cyfrowym świecie. Toteż do czytania kolejnej publikacji tego autora zabrałam się z nastawieniem bardzo pozytywnym.

I nie zawiodłam się. Podobnie jak tamta poprzednia, również i ta jest nie tyle poradnikiem (choć kilka praktycznych wskazówek w tej i owej kwestii się znajdzie), ile zbiorem wykładów, obracających się wokół określonego motywu i ułatwiających zrozumienie pewnych zjawisk zachodzących w naszej psychice – w tym przypadku podsumowanych stwierdzeniem zawartym w podtytule: „Dlaczego czujemy się tak źle, chociaż żyje się nam tak dobrze?”. Rzecz w tym – powiada autor – że ewolucja ukształtowała nas nie po to, żebyśmy się cały czas czuli dobrze, lecz po to, byśmy potrafili przetrwać w nieprzyjaznym świecie przynajmniej tak długo, by zdążyć przekazać następnemu pokoleniu swoje geny. A żeby skłaniać nas do zachowań sprzyjających przetrwaniu, uruchomiła w naszych mózgach specyficzne kombinacje neuroprzekaźników, prowadzące do powstawania określonych instynktów, uczuć i emocji, powiązanych prawie zawsze, a w każdym razie często, z fizycznymi reakcjami organizmu. Lęk miał skłaniać człowieka do ucieczki albo przynajmniej do zachowania ostrożności, gniew lub poczucie zagrożenia – do walki, głód – do poszukiwania pokarmu, radość – do dzielenia się, dosłownego (jeśli jej źródłem była obfita zdobycz) lub metaforycznego (jeśli wynikała z innych pozytywnych wydarzeń), z członkami społeczności. Ta sama ewolucja nie zdążyła jednak przewidzieć, że w ciągu dwóch ostatnich stuleci historii ludzkości nastąpią tak duże zmiany w zakresie technologii i relacji międzyludzkich, by większość tych przystosowań nie była już potrzebna, a przynajmniej nie w takim zakresie, jak w czasach prehistorycznych czy nawet w XVII wieku. Koronnym przykładem jest tu mechanizm regulacji głodu i sytości, który – „zapomniawszy”, że czasy, gdy należało najadać się na zapas (bo nie wiadomo, kiedy wykopiemy następny korzonek, a nadrobione kalorie i tak zdążymy spalić, wędrując po lesie w poszukiwaniu czegoś jadalnego) i nie tracić energii (która może nam być potrzebna do ucieczki, gdy z krzaków wylezie niedźwiedź czy tygrys) na dodatkową aktywność, dawno minęły – wciąż nam każe jeść więcej, niż powinniśmy, a po jedzeniu rozkładać się na kanapie. Jest nam dobrze, bo przecież nie musimy (przynajmniej my, przedstawiciele cywilizacji zachodniej) wydzierać naturze każdego kęsa jedzenia, każdego łyka wody, maszerować całymi dniami w deszczu lub skwarze, a nocami czuwać, by nie pożarły nas drapieżniki – i jest nam źle, bo cierpimy na przypadłości, jakich nie znali nasi przodkowie sprzed paru tysięcy lat. Nie tylko w sferze cielesnej, ale i czysto umysłowej. Bo znacznie częściej nękają nas nerwice, depresje, poczucie samotności czy niedostosowania.

Dlaczego tak jest, objaśnia Hansen słowami stosunkowo prostymi i wyrazistymi, posiłkując się dość bogatym piśmiennictwem naukowym. I nie, nie podaje gotowej recepty, która mogłaby nam pomóc zrealizować tytułowe zalecenie. Owszem, przekonuje, że rozsądna (rozsądna – niekoniecznie wyciskająca siódme poty i doprowadzająca do zadyszki) aktywność fizyczna, odklejenie się od ekranu urządzeń elektronicznych i przebywanie w towarzystwie innych ludzi, z którymi można się pośmiać, popłakać albo pomilczeć, sprzyja zdrowiu ducha i ciała, ale nie obiecuje, że jeśli spełnimy te wszystkie warunki, do końca życia nie zaznamy lęku, niepokoju, nie poczujemy się sfrustrowani i smutni. Wręcz przeciwnie, powiada: „to tylko wybrane slogany reklamowe” przekonują nas, że „szczęście to niekończący się ciąg przyjemności i coś, co sami wybieramy”[1], a gonienie za tą ułudą wpędza nas w przekonanie, że nigdy jej nie dogonimy, wskutek czego, zamiast brać się za „uświadomienie sobie, w czym jesteśmy dobrzy, i wykorzystanie tych dobrych cech z pożytkiem dla siebie i innych” [2], będziemy się zamartwiać, że jesteśmy do niczego. Świetnie się to czyta, i nawet, jeśli autor powtarza niektóre myśli, wyrażone już w jego wcześniejszych pracach, całość jest o wiele głębsza i treściwsza, niż rozmaite bzdurne poradniki, namawiające do wykorzystania „kosmicznych mocy Wszechświata” czy czegoś w tym rodzaju dla spełniania naszych marzeń o bogactwie i sławie.

Polskiej wersji językowej można mieć do zarzucenia co najwyżej dwa drobne mankamenty. Jeden to błąd rzeczowy w nazwie choroby: „w latach 1870-1970 ospa wietrzna pochłonęła niewyobrażalną liczbę 500 milionów ofiar”[3]; znając choć trochę historię – nawet niekoniecznie historię medycyny – można być pewnym, że chodzi o ospę prawdziwą (po szwedzku smittkoppor [4] – i tej nazwy użył autor w oryginale), a nie wietrzną (vattkoppor), a jednak tłumacze, także z angielskiego, dość często te choroby mylą. Drugi – już bardziej subiektywny w odbiorze – to sam tytuł, co prawda świetnie korespondujący z polskim tytułem poprzedniej książki autora, ale troszkę gubiący oryginalny sens („Depphjärnan” to dosłownie „mózg w depresji”). Nie są to jednak defekty, które mogłyby utrudnić czytanie czy do niego zniechęcić, a przeczytać zdecydowanie warto.

Dodatkową zaletą, zwłaszcza dla czytelników czułych na wrażenia wzrokowe, jest szata graficzna, designem okładki nawiązująca do obu poprzednich książek Hansena (jak ładnie wygląda na półce taki jednolity komplet!), w środku zaś obrazująca treść poszczególnych rozdziałów reprodukcjami dzieł sztuki i eksponująca najważniejsze myśli bardzo dużą czcionką na dyskretnie podkolorowanym tle (jest ich tylko kilka w całym tomie, co nie powoduje wrażenia przeładowania).

[1] Anders Hansen, „Uspokój swój mózg: Dlaczego czujemy się tak źle, chociaż żyje się nam tak dobrze?”, przeł. Emilia Fabisiak, wyd. Znak, 2022, s. 192.
[2] Tamże, s. 194.
[3] Tamże, s. 73.
[4] Ze strony internetowej https://books.google.pl/books?id=qA84EAAAQBAJ&prin​tsec=frontcover&dq=anders+hansen+depphj%C3%A4rnan+​google+books&hl=pl&sa=X&redir_esc=y#v=onepage&q&f=​false

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 826
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: