Dodany: 14.07.2022 00:29|Autor: Asienkas

Tytułowy strażak skutecznie ugasił żar, z jakim sięgałam po tę powieść


Nie ukrywam, że nie podobają mi się okładki z półnagimi facetami. Uważam, że są nieciekawe i trudno znaleźć pana, który byłby w moim guście. Jak doszło do tego, że złamałam swoje zasady i zamówiłam taką książkę? Przez mojego męża. Akurat przeglądałam ofertę w księgarni i zaczęłam ubolewać, jakie banalne okładki mają romanse. Napatoczył się mój luby i musiał wysłuchać narzekań. Co dziwne, temat go zainteresował i po chwili już „śmieszkowaliśmy” z golasów prężących się na frontach miłosnych powieści. Kiedy natrafiliśmy na książkę Dominiki Smoleń „Strażak: Igrając z ogniem” (wydaną w serii „Faceci do wynajęcia”), zaczęły się żarty o „płonących konarach” itp. Spłakałam się ze śmiechu, a – w efekcie – publikacja wydała mi się tak sympatyczna, że postanowiłam ją przeczytać.

Zacznijmy od tego, o czym jest ta historia. Krystian jest strażakiem. W związku ze swoją pracą postanowił nie angażować się w związki. Twierdzi, że jest ona zbyt niebezpieczna i nie chce skazywać ukochanej osoby na ciągłe zamartwianie się o niego. A może jest to wymówka, bo nie spotkał „tej jedynej”? Jego myśli zaprząta Kinga, nowa sąsiadka. Czy złamie dla niej swoje zasady? Początkowo tego nie planuje, jednak kiedy w domu dziewczyny wybucha pożar, rzuca się bez wahania na ratunek. Może wizja straty rozkruszy zatwardziały charakter?

Tytułowy strażak skutecznie ugasił żar, z jakim sięgałam po tę powieść. W rozdziałach na przemian wypowiadają się "on" i "ona", a zaczyna Krystian. Powiem wam, iż często ubolewałam, że autorki romansów tworzą okropne postacie kobiece; tym razem to facet bardziej mnie wkurzał – było to nawet miłą odmianą. Już od początku nasłuchamy się, jak on uwielbia pomagać ludziom – co podkreśla dość często (zgłoś się do „Avengersów”, chłopie!) - oraz jaka jego praca jest niebezpieczna, przez co nie ma mowy o żadnych stałych związkach. Ten drugi argument początkowo niezbyt mnie przekonywał, ale zważając na przeszłość bohatera można go – ewentualnie – usprawiedliwić. Wiadomo, chłop marudzi, ale niech mu będzie.

Dominika Smoleń mogła zbudować na swoim pomyśle bardzo fajną powieść, ale chyba poszła trochę na łatwiznę, stawiając na sprawdzone rozwiązania. Pisarka ma świetny pretekst do budowania relacji między bohaterami. On ją ratuje, potem trochę pomaga i zbliżają się do siebie – takie uczucie może się naturalnie rodzić, a czytelnik może to obserwować i wzdychać. Pisarka jednak uparła się na „miłość od pierwszego spojrzenia”. Kinga i Krystian ledwo powiedzieli sobie „dzień dobry” i już nie mogą przestać o sobie myśleć, a kumpel strażaka usilnie wmawia mu zauroczenie. Za szybko. Oj, za szybko.

Dialogi wydały mi się sztuczne, a słowa postaci nie zawsze przemyślane. Z jednej strony autorka chce pisać lekko i na luzie, z drugiej wtrąca patetyczne teksty – mówiłam już, że Krystian na każdym kroku podkreśla, że uwielbia pomagać ludziom. Nasz strażak wyraźnie zaznacza, że nie zamierza się angażować, ale nie przeszkadza mu to mówić: „Słodka kawa dla słodkiej kobiety?”[1], albo „Nie jestem w stanie przestać o tobie myśleć, więc chcę zobaczyć, dlaczego aż tak bardzo mi imponujesz. Może wtedy, jak to ustalę, uda mi się bardziej skupić na byciu strażakiem niż na tym, jak niezwykłe są twoje oczy”[2]. Co prawda obie kwestie padają – jeżeli dobrze policzyłam – na ich czwartym spotkaniu, jednak przypomnijmy sobie: pierwsze to jedynie pozdrowienia przed domem, drugie to akcja ratunkowa, trzeci raz, kiedy Krystian odwiedza Kingę w szpitalu, więc sami widzicie, że ci ludzi są ciągle dla siebie obcy.

Pomimo, że książkę czyta się szybko, akcji przydałoby się dodać więcej życia. Jako przykład posłużę się momentem, kiedy wpływa zgłoszenie o pożarze w domu Kingi. Nie czułam w tej scenie pośpiechu strażaków pędzących na ratunek, nie czułam atmosfery zagrożenia (a przecież wcześniej Krystian zapewniał nas, że to ogromnie niebezpieczny zawód), nie czułam na policzkach ciepła ognia trawiącego dom bohaterki. Dzięki takim opisom, a nie zwykłym słowom tworzy się atmosferę. Nie wystarczy powiedzieć "było strasznie"; ten strach, to zagrożenie czytelnik musi poczuć.

Moim zdaniem, Dominika Smoleń trochę zmarnowała potencjał swojego pomysłu. Jest to taka książka, która spodoba się raczej zatwardziałym miłośnikom tego typu powieści, osobom, które kręci pewna niezwykłość tych opowieści, budowana m.in. na nagle rodzącym się uczuciu. Dla mnie jest to sztuczne i ta sztuczność mnie drażni. Może jednak ty uważasz, że to urocze i ta powieść przypadnie ci do gustu?

[1] Dominika Smoleń, „Strażak: Igrając z ogniem”, wyd. Kobiece, Białystok 2022, s. 76.
[2] Tamże, s. 78.

[Recenzja była publikowana na blogu oraz innych portalach czytelniczych]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 239
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: