Dodany: 14.07.2022 00:07|Autor: Asienkas

Po co komuś "kulawe konie"?


Typ recenzji: oficjalna PWN
Recenzent: Asia Czytasia (Joanna M.)

Czym powinna cechować się dobra powieść kryminalna? Moim zdaniem jej nieodzowne elementy to ciekawa intryga, wartka i pełna zwrotów akcja, charyzmatyczny główny bohater. Zatrzymajmy się przy tej ostatniej cesze. Zaobserwowałam dwie tendencje w literaturze. Pierwszy typ określiłabym jako „perfekcyjny”. Jest inteligentny, przebiegły, wszystko mu się udaje, często zachwyca również aparycją. Drugi rodzaj nazywam „z problemami”. Takiemu bohaterowi coś w życiu nie wyszło. Obok intrygi ważną rolę grają sprawy jego osobiste. U boku którego z bohaterów wolicie „walczyć ze złem”? Ja mam słabość do tego drugiego i nie chodzi tu o perfekcję, lecz o to, ile uwagi poświęca mu autor. Są to zazwyczaj przemyślane, dobrze opisane postacie. Nie tylko narzędzia do łapanie złoczyńców, a ludzie.

Po co o tym wszystkim piszę? Mick Herron wykreował cały wachlarz tzw. przegrywów. Slough House to miejsce zesłania dla szpiegów nieudaczników, zakał kontrwywiadu. Króluje w nim Jackson Lamb. W jakim celu ktoś miałby porywać kogoś z jego podwładnych? Dlaczego ktoś zainteresował się pracownikiem, który niewiele wie? Do kogo chce dotrzeć? Czy MI5 jest w stanie chronić swoich pracowników i swoje włości? Czy w procedurach nie ma dziur?

MI5 to brytyjski kontrwywiad – mamy więc do czynienia z powieścią szpiegowską (chociaż zważając na to, że „Prawdziwe tygrysy” to trzeci tom cyklu z Jacksonem Lambem, doprecyzowanie to może być zbędne). W tego typu książkach stawiamy na akcję i na intrygę. Żeby za dużo nie zdradzić, powiem tylko, że autor utrzymał dobre tempo i zadbał o interesujące zwroty akcji. O nudzie podczas czytania nie było mowy. Tematu nie będę rozwijać, bo – pomimo że fabuła ciekawa – to nie ona mnie oczarowała, lecz język oraz sposób przedstawienia postaci.

Język wydaje mi się trochę nietypowy, jak na powieść szpiegowską. Czuje się, jak bardzo autor waży słowa, jak dopracowane są wszelkie opisy i dialogi. Może się wydawać, że skoro mamy na tapecie kontrwywiad, to naturalną rzeczą będą pewne dwuznaczności w rozmowach. I tak, i nie. Herron w „Prawdziwych tygrysach” wszedł na wyższy poziom. Mało kiedy zdarza się powieść akcji, gdzie autor wyraźnie bawi się językiem, zahacza o poetyckość, przy jego udziale balansuje pomiędzy sarkastycznym humorem a pełną powagą urzędu. Już samo określenie pracowników Slough House - czyli „kulawe konie” - jest doskonałe. Oryginalne, wpadające w ucho i jakże wiele mówiące o tych postaciach! Takie detale dodają książce charakteru i po prostu trzeba je docenić.

Jak już wspominałam, lubię bardzo dobrze poznać osoby, z którymi mam literacko do czynienia. Doświadczanie, w jaki sposób Herron kreuje swoich bohaterów, jak opowiada ich historie, to był czytelniczy orgazm. Przyznam, że z lekkim zdenerwowaniem brałam w łapki „Prawdziwe tygrysy”. Nie znałam poprzednich części i nie byłam pewna, czy się nie pogubię. Moje obawy szybko zostały rozwiane. Autor książki wspaniale „maluje” kolejne postacie. Używa do tego ust innych bohaterów (plotki, opinie, rozmowy itp.) oraz trzecioosobowego narratora, który opisuje myśli oraz przeszłość bohaterów. Bardzo szybko powstają kompletne obrazy, które łączą się z imionami i towarzyszą nam do końca powieści.

Mick Herron to bardzo zręczny pisarz. Kiedy zaczynałam czytać „Prawdziwe tygrysy”, nie przypuszczałam, że będę rozpływać się nie nad intrygą (chociaż ta też jest ciekawa), lecz nad sposobem napisania książki. Dzięki takim autorom powieść szpiegowska nie stoi w miejscu. Właśnie zostało nam udowodnione, że takie książki to nie tylko akcja, a bogata literacka uczta.

Ocena recenzenta: 5/6

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 190
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: