Dodany: 28.06.2022 19:07|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Zdrowo i (prawie) lokalnie


Kolejna nowość w mojej biblioteczce kulinarnej odleżała ładnych parę miesięcy, zanim ją zdążyłam przestudiować, ale w końcu znalazłam na to czas na urlopie, poszukując niezbyt wymyślnych i mało pracochłonnych, a równocześnie lekkich, niekoniecznie bardzo mięsnych i nie za bardzo kalorycznych potraw, jakie mogłabym przyrządzić podczas kilku wolnych dni spędzanych w domu. Dietę śródziemnomorską od dawna uważam za najlepszą z możliwych, a wykorzystanie produktów dostępnych w przeciętnym polskim sklepie – za oczywistość, bo gdybym np. musiała kupić po całym opakowaniu pięciu rzadkich składników, które nawet nie wiem, czy będą mi smakowały, do tego każdy w innym sklepie, to już wolę z takiej potrawy zrezygnować.

„Kuchnia śródziemno-polska” spełniła moje oczekiwania tylko po części, okazało się bowiem, że przepisów, których wykonanie zajmuje mniej niż pół godziny, jest ledwie kilkanaście (a z tych kilkunastu jeszcze niektóre wymagają dodatkowego czasu na przygotowanie jednego z półproduktów, np. odsączenie domowego twarogu czy ugotowanie ziemniaków), są za to takie, których jedzenie zajmie z 10-15 minut, a przyrządzenie równe 10 razy tyle (np. pieczone chipsy warzywne z sosem z pieczonej papryki). Skąd więc taka wysoka ocena? Bo mam upodobania kulinarne, niewpisujące się w gust większości autorów książek kucharskich – nie cierpię mięsa i ryb na słodko (wszystko jedno, czy słodkość pochodzi z owoców, bakalii, czy miodu) ani mieszania warzyw z owocami, nie toleruję smaku cytryny i limonki w niczym innym, niż desery i napoje, a gotowanego mleka, naci kolendry i ziaren anyżu w ogóle w niczym – w związku z tym rzadko mi się trafia taka, z której jakieś 60% prezentowanych potraw gotowa byłabym zrobić i zjeść od razu, kolejne 20% zjadłabym, gdyby mnie ktoś wyręczył w zbyt skomplikowanych procedurach, a następne 15% – pod warunkiem, że będę mogła jakiś jeden składnik lub dodatek zastąpić innym. Tutaj definitywnie nie odpowiadały mi jedynie trzy: owsianka (na ciepło) z burakami, dorsz z potrawką z ogórka i gruszki, doprawianą kolendrą, i kurczak pieczony w całości z nadzieniem z chałki, bakalii i wątróbki, podawany z sosem wiśniowym, czyli duszonymi wiśniami. Nie moje smaki. Mam też drobne wątpliwości co do tego, czy smakowałyby mi dwie potrawy z jarmużem, bo jeszcze nigdy nie jadłam tego warzywa przyrządzonego w sposób taki, żeby jego jedzenie sprawiło mi przyjemność. Ale może się da? Całej reszty miałabym ochotę spróbować bez zmian albo z niewielkimi zmianami.

Wszystkie są rzeczywiście mało tłuste, umiarkowanie lub niskokaloryczne, przygotowywane z wykorzystaniem jak najmniejszej ilości gotowych składników typu butelkowanych sosów czy koncentratów.
Podzielone są na 6 części: „Śniadanie” (15 przepisów), „Przekąski” (6), „Obiad” (17), „Świętowanie” (15), „Deser” (13) i „Kolacje” (18). Każdy przepis opisany jest w sposób standardowy: prócz wyliczenia potrzebnego sprzętu kuchennego i składników oraz klarownej instrukcji przyrządzania, rozpisanej na 3 do 7 kolejnych kroków, zaopatrzono go w oznakowanie dietetyczne obok nagłówka (o czym za chwilę), pod nagłówkiem podano liczbę porcji, czas przygotowania i stopień trudności, a na dole strony kaloryczność i zawartość najważniejszych składników. Obok znajduje się całostronicowe zdjęcie gotowej potrawy. Dużym plusem jest uniwersalność treści, dzięki której znajdą coś dla siebie osoby o różnych upodobaniach i potrzebach dietetycznych. Na 84 potrawy 13 zawiera mięso, 9 – ryby, reszta jest wegetariańska lub wegańska, przy czym ¾ dań wegetariańskich można łatwo przekształcić w wegańskie, zastępując np. jogurt naturalny jogurtem roślinnym, czy też miód syropem klonowym. Dodatkowo oznaczono specjalnymi ikonkami dania niezawierające laktozy (łącznie 42) i glutenu (21).

Drobny minus (natury marketingowej) to tzw. lokowanie produktów w części wprowadzającej, gdzie przy wymienieniu poszczególnych grup surowców znajdują się zdjęcia produktów określonych marek, sprzedawanych wyłącznie w sklepach należących do koncernu, będącego jednocześnie wydawcą książki. Na szczęście nie wygląda to jakoś nachalnie, a pominąwszy tych kilkanaście stron, mamy już z reklamą spokój, mogąc się skoncentrować na studiowaniu apetycznych przepisów.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 237
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: