Dodany: 21.05.2022 21:19|Autor: Marioosh

Lekko szokująco, lekko nijako


Zaczyna się jak „Siostrzyczka” Raymonda Chandlera: komisarz Maigret rozbawiony przygląda się musze, która lata po jego biurze. Ale dalej już jest po staremu – u Maigreta pojawia się Léon Florentin, dwadzieścia lat nie widziany kolega ze szkoły, obecnie zajmujący się skupowaniem starych mebli i ich odnawianiem. Florentin jest jednym z pięciu kochanków Joséphine Papet, pulchnej, małej kobietki „z tych oddanych gotowaniu na wolnym ogniu albo mających zamiłowanie do mieszania konfitur” [1] – i właśnie tego dnia została ona zastrzelona; w momencie zabójstwa przyjaciel Maigreta ukrywał się w garderobie. Komisarzowi od początku „nie podobała się ta cała historia, budziła w nim lekką odrazę” [2], tym bardziej, że tak naprawdę nigdy nie cieszyła go ta znajomość; Florentin zawsze był krętaczem i klasowym kawalarzem strojącym miny i to pozostało mu do dziś, teraz jednak Maigretowi było przykro patrzeć na te stare grymasy i podejrzewał, iż ta rola błazna była fasadą chroniącą go przed prawdą, że był „podstarzałym nieudacznikiem”[3]. Komisarz zaczyna przesłuchiwanie kochanków i stwierdza, że Joséphine Papet każdemu z nich przedstawiła się inaczej; dla każdego „zdawała się być dostarczycielką marzeń” [4]. Kluczowe dla sprawy okazuje się przesłuchanie pomnikowej dozorczyni kamienicy, w której mieszkała denatka.

To nie pierwszy „Maigret” w którym czytelnika może lekko szokować obyczajowe tło powieści – młodej kobiety, mającej pięciu kochanków uporządkowanych niczym w grafiku i o dwadzieścia lat od niej starszych, w polskich kryminałach jeszcze nie znalazłem. Drugim rzucającym się w oczy elementem jest częste wspominanie przeszłości przez komisarza – a to początki kariery w policji, a to pierwsze lokum Maigreta po przybyciu do Paryża, czyli hotelik „U Śpiącej Królowej”, a to wspomnienie pulchnej siostry Léona Florentina, w której komisarz w dzieciństwie się lekko podkochiwał, a to sprowokowane przez Florentina wspomnienie ojca, po którym Maigret musiał się mocno powstrzymywać, by nie dać mu w zęby... Trzecia cecha jest w „Maigretach” dość rzadka: rozdrażniony komisarz wprost mówi o koledze z dzieciństwa „kanalia” i „gnojek”; w ogóle mam wrażenie, że o kolegach ze szkoły Maigret nigdy nie miał dobrej opinii – przypomniał mi się Ferdinand Fumal z „Porażki Maigreta”. Poza tym jest to typowy kryminał lekko już chyba zmęczonego Simenona; jest to 69. książka o komisarzu i widać, że cykl zmierza już ku końcowi – dla kogoś, kto nie miałby wcześniej kontaktu z Maigretem i nie wychwyciłby rozmaitych smaczków, mogłoby to być trochę nijakie czytadełko na jeden wieczór. Czyli mówiąc krótko – można przeczytać, ale przymusu nie ma.

[1] Georges Simenon, „Przyjaciel Maigreta z dzieciństwa”, tłum. Włodzimierz Grabowski, wyd. C&T, 2014, str. 16.
[2] Tamże, str. 22.
[3] Tamże, str. 68.
[4] Tamże, str. 55.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 153
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: