Sięgnęłam po "Przeminęło..." ze względu na film i nie przypuszczałam, że książka mnie czymś zaskoczy; stało się inaczej. To rzeczywiście nie jest schematyczne romansidło, ale powieść pełna ciekawych zwrotów akcji i intrygujących postaci.

Mało jest w literaturze tak frapujących, a jednocześnie niejednoznacznych portretów kobiecych (mam na myśli nie tylko Scarlett i Melanię, ale także ciotki, dewotki, przyzwoitki, Mummy i inne), a Rhett stał się chyba pierwowzorem dla wszystkich "wrażliwych twardzieli" XXw. :-)

Irytować może tylko staroświeckie i dość ograniczone potraktowanie Czarnych, ale przynajmniej wiemy, jak kiedyś swój rasizm tłumaczyli tzw. przyzwoici ludzie.

Dzięki książce doceniłam też kreację Vivien Leigh, za to Clark Gable... cóż, mogło być lepiej.