Dodany: 04.05.2022 15:39|Autor: Literadar

"Wirtualnik egoistki"


Rec. Ewa Popielarz
Ocena książki: 5/6


O samotności, kompleksach, modlitwie, klasówkach i o nowej pomadce na pękające usta… Czy jest gatunek literacki, który potrafi pomieścić w sobie te wszystkie tematy, dając zarazem wrażenie idealnej spójności? Pewnie znalazłoby się kilka, gdyby dobrze poszukać, ale jeden pasuje tu wyjątkowo. To gatunek bardzo osobisty i rzadko opuszczający zacisze szuflady, czyli pamiętnik.

Spisywanie swoich myśli jest domeną nastolatek. Czytając po czasie skrzętnie notowane zapiski, nie mogą się zazwyczaj nadziwić, jak błahe były ich ówczesne problemy. W świetle pamiętnikowych wspomnień, w porównaniu z "dziecięcymi" kłopotami, rzeczywistość może wydawać się koszmarem. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by znów przelać ją na papier, nabierając tym samym niezbędnego dystansu.

Przyjęło się sądzić, że pamiętnik to tajemne zapiski. Czy jednak osoby prowadzące dzienniki naprawdę nigdy nie marzyły o tym, by ktoś z zewnątrz po nie sięgnął? Nie po to, by się naśmiewać z dziewczęcych problemów, nawet nie po to, by doradzać, ale żeby zrozumieć. Można się było domyślić, że pomysł udostępnienia swoich intymnych notatek zaświta w głowie nastolatek w dobie Internetu. Tak właśnie postąpiła Milena z powieści Agnieszki Olszanowskiej "Wirtualnik egoistki". Mała - jak ją wszyscy nazywają - nie posunęła się jednak do skrajnego ekshibicjonizmu, jakim może być prowadzenie publicznego bloga. Ona zaczęła pisać listy do tajemniczego OFC. Nie dość, że był to mężczyzna, do tego starszy od niej, to jeszcze… noszący sutannę.

"Wirtualnik egoistki" to kolejna powieść wydana pod etykietą serii "Smak dorosłości". Główna bohaterka rzeczywiście dorosła. Wyszła za mąż, zaczyna studia, wyprowadza się z domu. I z perspektywy młodej mężatki spogląda na swoje dawne życie. Złota reguła pamiętników, która pozwala z uśmiechem patrzeć wstecz, w jej przypadku jednak nie zadziałała. A przynajmniej nie w stosunku do wszystkich zapisków.

Mała rozpoczęła naukę w technikum, ze zwykłymi problemami typowymi dla nastolatków. Jej życie toczyło się wokół klasówek i sporów z rodzicami. Była trochę wyobcowana, brakowało jej przyjaciół. Po pierwszych wakacjach OFC otrzymał jednak list od zupełnie innej osoby. Milena z cichej outsiderki zmieniła się w prawdziwą imprezowiczkę. Żyła od zabawy do zabawy, nie stroniąc od alkoholu i innych używek. Nareszcie była otoczona ludźmi. I znów można by powiedzieć, że przeszła wszystkie etapy "typowego" młodzieżowego buntu. A jednak życie Małej od początku nie było "typowe". W jej domu nigdy się nie przelewało, ojciec nie stronił od alkoholu, w dzieciństwie padła ofiarą - jak sama pisała - złego dotyku, a wkraczając w dorosłość, wplątała się w toksyczny związek z alkoholikiem. "Wirtualnik" pomógł Milenie uporządkować myśli. To, że miał konkretnego adresata, było tylko dodatkiem. Mała nie oczekiwała od swego rozmówcy porad czy komentarzy. Chciała tylko być wysłuchana. Im bardziej dorosła się stawała, tym rzadsze były kontakty z OFC. Aż w końcu już żaden mail od duchownego nie przyszedł.

W zasadzie OFC mógł w ogóle nie istnieć (a jednak, jak się okazało, był człowiekiem z krwi i kości). To nie dzięki niemu dziewczyna wychodziła z kłopotów. Najwięcej zyskiwała na rozmowach w "realu", czasem zupełnie przypadkowych, na przykład z pogardzaną przez klasę koleżanką prostytutką. Milena dorosła i wzięła życie w swoje ręce. Opuszczając dom, w którym spędziła dzieciństwo, wydrukowała cały swój "wirtualnik" i zabrała go ze sobą. Bo dobrze jest móc wrócić czasem do młodzieńczych, "błahych" problemów.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 96
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: