Dodany: 24.03.2022 13:37|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Książka: Czekając na człowieka
Osiecka Agnieszka

2 osoby polecają ten tekst.

Czas, kiedy nawet poetka nie myśli tylko o sobie


Agnieszki Osieckiej nie ma między nami już prawie ćwierć wieku. Człowiek, o którym mowa w tytule, jest dziś dojrzałą kobietą. A my, czytelnicy, dopiero teraz możemy dotknąć tajemnicy macierzyństwa poetki; poetki nie z tych osadzonych mocno w rzeczywistości, które prócz pisania wierszy pracują na etacie w jakiejś instytucji kulturalnej czy oświatowej, robią mężom kanapki do pracy, gotują zupy, piorą firanki – ale takiej, która cała była poezją i tymi wszystkimi uczuciami, które poezja wyraża: namiętnością i poszukiwaniem, nostalgią i zachwyceniem, rozczarowaniem i żalem. Historia jasno pokazała, że – niezależnie od płci i rodzaju uprawianej sztuki – tego typu twórcy nie żyje się łatwo, bo choć nic, co ludzkie, nie powinno mu być obce, to jednak nadmiar spraw typowo ludzkich podcina mu skrzydła, a ucieczka od tego nadmiaru krzywdzi najbliższych…

Jak to było w przypadku Osieckiej? Przeczytawszy wydane dotąd jej dzienniki czy choćby którąkolwiek z biografii, możemy być pewni, że bez miłości żyć nie mogła… i równie pewni, że nie mogła wieść takiego życia, jak każdy z nas, trwać w rutynie domowych obowiązków, kontynuować związku, w którym zachłanny pożar namiętności zmienił się w cieplutki, nieszkodliwy płomyczek elektrycznego grzejnika… A tymczasem w pewnym momencie, po dwóch totalnie nieudanych małżeństwach i co najmniej dwóch płomiennych romansach (nie licząc wczesnomłodzieńczych fascynacji, tak przekonująco opisywanych w dziennikach) wydawało się, że wszystko zmierza ku oswojeniu i stabilizacji. Z ówczesnym partnerem, Danielem Passentem, zaczęli sobie urządzać „segment własnościowy w Falenicy” [1]. On miał stałą pracę w redakcji „Polityki”, ona przeżywała boom jako autorka tekstów piosenek śpiewanych przez całą Polskę. Oboje byli już sporo po trzydziestce – dla mężczyzny wiek jak najbardziej odpowiedni na rodzicielstwo, dla kobiety wręcz naglący, zwłaszcza w czasach, kiedy standardy prowadzenia ciąży i opieki położniczej bliższe były tym sprzed stu lat, niż tym, które miały nastać za kolejne dwie-trzy dekady. No i zaistniał przyszły człowiek, na razie człowiek-przeczucie, którego obecność zaznaczała się tylko pewnymi sygnałami fizjologicznymi. Nie wiemy, jak było na początku. Czy przyszła matka nic na ten temat w dzienniku nie zapisała, czy zapisała, ale pozostało to dla nas tajemnicą?

Pierwszy wchodzący w skład tej książki wpis – z września 1972 – zdradza, że jeszcze nie do końca pogodziła się z faktem: „Czy to płód się poruszył? – Żadnej radości, raczej przerażenie, jak on śmie rządzić się we mnie… rozparł się we mnie, w samym środku mnie? (…) Czy ja jestem jeszcze sobą?”[2]. Potem uwagę jej zajmuje organizowanie wyjazdu do Moskwy w sprawie planowanego wystawienia wspólnej sztuki (dziś powiedziałoby się raczej: musicalu) z piosenkami jej i Okudżawy, a temat spodziewanego macierzyństwa pojawia się dopiero za parę tygodni, w liście do starego przyjaciela, Janusza Minkiewicza, gdzie określa się jako „wypchana bachorem jak poduszką”[3]. Dwa miesiące później pisze do niego z Londynu: „są cudowne sklepy z ciuchami i efektami dla małych miśków. Moja córka będzie się nazywała Klara, a syn – Misiek”[4]. Po powrocie do kraju Klara/Misiek chwilowo idzie w zapomnienie, bo dużo się wokół dzieje, kwitnie życie towarzyskie, ktoś wpada, ktoś prosi w gości, ktoś dzwoni, pisze, z kimś się wyjeżdża w góry, a „Daniel wściekły, że brudne garnki. Ja – zrozpaczona. Myślałam, że życie będzie nie o tym…”[5]. Gdzieś między listowne relacje z premiery „Wesela” Wajdy i seansu hipnotycznego wkradają się tylko krótkie wzmianki: „miałam masę wrażeń, aż mi piesek się przewracał w brzuchu”[6], „u mnie nic nowego: ciąża, zima…”[7].

A potem pojawia się drobiazgowa relacja z przebiegu ostatnich dni ciąży i pobytu na oddziale położniczym, zatytułowana „Kartki z pamiętnika Bożeny (30 dni życia)”; skąd Bożena, wie każdy uważny czytelnik dzienników i/lub biografii poetki: to jej alter ego, imię, którym podpisywała swoje pamiętniki, prowadzone w latach licealnych. „Bożena” pisze tym samym stylem, którym pisane są wszystkie pozostałe dzienniki i listy, ale gdyby ktoś jeszcze mógł mieć wątpliwości, czy ona i Osiecka to ta sama osoba, pozbędzie się ich, widząc, że wszystkie miejsca, nazwiska, sytuacje są prawdziwe (co później wytknie jej ciotka, mająca pośredniczyć w wydaniu zapisków drukiem: „przecież klucze do rozszyfrowania osób pływających w otaczającym cię winie podałaś z nazwiskami, z tym, co o nich myślisz, i z przyległościami (…); wydaje mi się, że byłaby straszna szkoda tego nie drukować (…); może to trochę odnazwiskujesz i poprzemieszczasz realia?”[8]). Choć brała pod uwagę i „Klarę”, w jej wyobraźni mały człowiek, który ma się niebawem pojawić w jej życiu, jest płci męskiej: „Strasznie jestem ciekawa, jaki on będzie: wysoki czy niski, miły czy nudny, żyd czy katolik”[9]; „Daj Boże, żeby to był syn! Co Ci szkodzi, Panie Boże? Oszczędź jednemu człowiekowi bycia dziewczyną. Po co mu całe życie gonić, zaganiać? Po co ma parzyć sobie serce jak ćma albo głupieć – z rozsądku? Po co – najpierw przesyt, potem niedosyt, potem – strach?”[10]; „kupiłam mu czołg w Moskwie. W Dietskim Mirze, bardzo ciężki”[11]. Na parę tygodni przed porodem snuje marzenia: „chciałabym, żeby to moje macierzyństwo było trochę niezwykłe”[12] ale trzeźwo stwierdza: „jestem przygotowana, mam w małej torebce skierowanie, analizę WR [odczyn Wassermanna – wówczas badanie obowiązkowe u ciężarnych] itp., szczotkę, krzyżyk, a w dużej – piżamę, tranzystor i zieloną książkę”[13]. Narzeka: „Mam po uszy ciążowej kiecki. Wciąż w kółko, ta sama kiecka. Jak z sierocińca się czuję”[14], jednak znajduje na to remedium: „Kupiłam sobie czarną kwiaciastą chustę chłopską za 500 złotych. Brzucha to nie kasuje, ale – zdobi”[15]. Krytycznie zauważa: „najgorsze koleżanki. Odkąd jesteś w ciąży, rozmawiają z tobą jak ze zwierzęciem. Żadna nie spyta, nad czym pracujesz, tylko co cię boli, gdzie cię swędzi. Albo dorzuci, że masz opuszczenie łydek (autentyczne!)”[16].

I w końcu przychodzi ten moment, po którym może powiedzieć: „pierwszy chyba raz w życiu – i w tym szpitalu – myślałam nie o sobie, tylko o tym dziecku, żeby wszystko robić jak trzeba, żeby się nie udusiło”[17]. I dwa dni później zanotować w kalendarzyku słowa adresowane do córki: „jest mi z tobą fajnie, ale co tam: zapracowałam na to”[18]. To czasy, kiedy matka z noworodkiem spędza w szpitalu przynajmniej pięć, sześć dni – więc ma czas, by mimo tego „fajnie” snuć refleksje: „Jeszcze nie jestem do szpiku kości Człowiekiem, Który Ma Dziecko”[19], „boję się wyjść ze szpitala. (…) Po prostu w szpitalu jest najlepiej. Biało, bezpiecznie. Nie ma pracy, nie ma odpowiedzialności, nie ma oszustwa”[20]. A potem już nie „Bożena”, tylko ona sama, Agnieszka Osiecka, zdaje sobie sprawę, że bez pracy – tej twórczej, bo prozaiczne domowe obowiązki to trochę co innego… – żyć nie może. Gdy córka ma kilka miesięcy, wyznaje dziennikarce: „ostatnio pracuję nad pełnospektaklowym dramatem współczesnym (…). A moje przyszłe plany – telewizyjne – są wprawdzie związane z piosenką, wchodzi ona jednak integralnie w skład widowiska, którego tematem jest potrzeba ochrony uczuć, potrzeba wrażliwości”[21].

Pełnospektaklowy dramat współczesny rozegrał się nie tylko pod piórem poetki, ale i w jej życiu, trochę później, kiedy dla swojej nowej miłości odeszła z domu, zostawiając partnera i kilkuletnią córkę. Ale to już materiał na inną opowieść – a ta, którą właśnie przeczytaliśmy, urzekła nas swoją autentycznością i bezpośredniością tak samo, jak czytane wcześniej dzienniki i listy. Można jeszcze dodać, że zdobi tę małą książeczkę kilka niepublikowanych dotąd zdjęć z tamtego okresu oraz skromna, ale pełna uroku szata graficzna, a jedyne, czego jej brak, to gabaryty dopasowane do dzienników i zbiorczych wydań prozy i poezji autorki. Byłaby wprawdzie wtedy bardzo cienka, za to mogłaby obok tamtych stanąć na półce.

[1] Zofia Turowska, „Agnieszki: Pejzaże z Agnieszką Osiecką”, wyd. Prószyński i S-ka, 2000, s. 140.
[2] Agnieszka Osiecka, „Czekając na człowieka”, wyd. Prószyński i S-ka, 2022, s. 25.
[3] Tamże, s. 40.
[4] Tamże, s. 49.
[5] Tamże, s. 55.
[6] Tamże, s. 79.
[7] Tamże, s. 83.
[8] Tamże, s. 140.
[9] Tamże, s. 103.
[10] Tamże, s. 111.
[11] Tamże, s. 113.
[12] Tamże, s. 91.
[13] Tamże, s. 97-98.
[14] Tamże, s. 102.
[15] Tamże, s. 108.
[16] Tamże, s. 112.
[17] Tamże, s. 121.
[18] Tamże, s. 128.
[19] Tamże, s. 132.
[20] Tamże, s. 157.
[21] Tamże, s. 153.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 384
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: