Dodany: 30.01.2022 17:22|Autor: Marioosh

Dobra rozrywka


W biurze Perry'ego Masona zjawiają się dwie kobiety z walizkami, śpieszące się na samolot do Fresno – lecą tam, by odwiedzić umierającego Eda Davenporta, „chorego umysłowo, głupiego, samolubnego tumana”[1] i zarazem męża Myrny, młodszej z kobiet. Starsza, Sara Ansel, mówiąca, że jest dla Myrny „taką dalszą ciotką”[2], twierdzi, że Ed napisał list, który ma być otwarty po jego śmierci i oskarża w nim Myrnę o otrucie Hortensji Paxton, bratanicy Williama Delano, dalekiego krewnego Sary Ansel i lokalnego potentata w branży górniczej. Delano zapisał Hortensji w testamencie 80% majątku, a Myrnie resztę i nie wiadomo, co się stanie, gdy Ed umrze, a prokurator okręgowy przeczyta jego oskarżenia wobec żony – dlatego też obie kobiety chcą, by Perry Mason dowiedział się, co naprawdę jest w tym liście.

Zawiązanie akcji mamy więc, tradycyjnie, intrygujące – a dalej jest jeszcze ciekawiej: Sara Ansel informuje Masona, że Ed Davenport zmarł; adwokat wraz z Dellą Street dostaje się więc do domu Eda Davenporta i znajduje list, a w nim sześć pustych kartek; w trakcie tej czynności zostaje nakryty przez Mabel Norge, sekretarkę Davenporta; ściągnięty przez nią posterunkowy Sidney Boom zabiera list do prokuratora, a za chwilę dzwoni Myrna z informacją, że jej mąż nie zmarł, lecz zniknął – Perry Mason znajduje się więc w pułapce i wraz z Paulem Drake'em stara się rozwikłać sprawę.

Mamy więc wszystko, czego należało się spodziewać: pogmatwaną intrygę, niesamowite zwroty akcji, błyskotliwe pojedynki słowne i samego Perry'ego Masona, który ma tu w sobie więcej z prywatnego detektywa niż adwokata. Mason drażni i prowokuje do tego stopnia, że poirytowana Mabel Norge mówi do niego: „Pan jest potworem”[3], a prokurator okręgowy przyznaje: „Jest pan bardzo przebiegłym przeciwnikiem, bystrym, szatańsko przebiegłym i gotowym podciąć gardło własnej babci, gdyby od tego zależała wygrana pańskiego klienta”[4]. Czyta się to wszystko naprawdę dobrze i z wielką przyjemnością – nie ma tu jakiegoś rozwadniania akcji pobocznymi wątkami, króluje rzetelna fabuła i żelazna logika; jest trochę dramatyzmu, ale jest też sporo humoru. Na trzy takie, jak ostatnio, zimowe i wietrzne wieczory rozrywka jak znalazł.

[1] Erle Stanley Gardner, „Sprawa uciekających zwłok”, tłum. Andrzej Milcarz, Wydawnictwo Dolnośląskie, 1991, str. 12.
[2] Tamże, str. 9.
[3] Tamże, str. 36.
[4] Tamże, str. 226.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 249
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: