Dodany: 26.01.2022 22:25|Autor: Marioosh

Historia Chlapkowic okiem ich sołtysa


Starsi czytelnicy z pewnością kojarzą stworzoną przez Jerzego Ofierskiego postać sołtysa Kierdziołka, urzędującego we wsi Chlapkowice – jego monologi zaczynały się od słynnego „Cie choroba!”, a autor najczęściej wykonywał je w pamiętnym „Podwieczorku przy mikrofonie” w stylu dzisiejszych stand-upów. Te monologi wypowiadane były charakterystyczną mieszaniną rozmaitych dialektów – sam Ofierski twierdził, że ten sposób mówienia miał korzenie w gwarze sieradzkiej i zawierał elementy gwary góralskiej i mazurskiej.

Ta książeczka to zbiór takich właśnie tekstów z lat 1974 – 1981. Mamy tu więc komentarze do bieżących wydarzeń, począwszy od reformy administracyjnej, kiedy Kierdziołek martwi się, że już nie będzie sołtysem, tylko naczelnikiem gminy - co nie za bardzo mu się podoba, bo brzmi jakoś tak nie po wiejsku - poprzez emocje związane z mistrzostwami świata w hokeju na lodzie, którego zasad nikt w Chlapkowicach nie rozumie, wprowadzenie wolnych sobót i próby ich kulturalnego zagospodarowania, grasowanie we wsi "niewidzialnych rąk", a skończywszy na erupcji ropy naftowej na polu niejakiego Maciaszczyka, która okazała się pompowaniem ropy z czterech skradzionych i zakopanych beczek. Jest trochę dramatyzmu: trzy terrorystki z Organizacji Czarny 8 Marzec biorą dwóch zakładników i domagają się wprowadzenia Karty Praw Kobiety Wiejskiej ze szczególnym uwzględnieniem prawa do wolnego czasu; jest trochę kpiarstwa z partyjnych nasiadówek, kiedy w gospodzie przy czterech butelkach odbywa się narada w sprawie impasu rokowań na Bliskim Wschodzie; w Chlapkowicach goszczą też „zindyfikowane obiekta latające z Marksa” [1] i nawet wybierają tam królową piękności. Ale pojawia się też, zwłaszcza w ostatnich monologach, trochę krytycyzmu, kiedy lekarz mówi sołtysowi, że głowa go boli, bo ma alergię na sytuację polityczno-gospodarczą; sam sołtys mówi żonie, że „dziś nie trza mówić prencypialnie. Dzisiaj trzeba mówić po ludzku, mądrze i prawdę” [2], a kiedy na zebraniu na temat zaopatrzenia sklepu „żeśwa ustalili, że mówić bedziewa tylko o tym, co jest, to nie było o czym dyszkutować. No bo o czym? Jest w sklepie pełne zaopatrzenie w proszek pomarańczowy do wyrobu orenżady domowym sposobem, jest budyń waniliowy przedatowany i spleśniałe herbatniki” [3].

Sympatycznie i przyjemnie czyta się tę książeczkę, choć brakuje mi tu dat powstania tych monologów – choć po ich tematyce można jednak się domyślić, kiedy który powstał. Trzeba sobie jednak powiedzieć wprost – czytanie tych monologów to jedno, a ich słuchanie to drugie; czytając niemalże słyszy się „uszami wyobraźni” Jerzego Ofierskiego, tę intonację, melodyjność, charakterystyczną gwarę. Dobrze jest więc przeczytać te teksty, a jeszcze lepiej włączyć sobie któreś "w internetach" i zdrowo się pośmiać.

[1] Jerzy Ofierski, „Błędy i wybaczenia”, wyd. Czytelnik, 1982, s. 127.
[2] Tamże, s. 151.
[3] Tamże, s. 170.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1955
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: