Dodany: 09.07.2021 13:33|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Książka: Proste życie: Szczęście domowej roboty
Kent Emily

2 osoby polecają ten tekst.

Jeśli nawet nie aż tak proste, to na pewno tradycyjne


Na początku naszego stulecia przeczytałam w jednym z kobiecych magazynów entuzjastyczny artykuł o kobietach, które postanowiły żyć w zgodzie z naturą, a w związku z tym ot, tak, z dnia na dzień rzuciły etatową pracę i kupiły dom na wsi, by móc spacerować boso po trawie w zwiewnych pastelowych kreacjach, lepić artystyczne garnki i siać zioła. Autorka tego dziennikarskiego objawienia pominęła jednakowoż pewien istotny szczegół: żeby móc tak żyć, jak przedstawione tam panie, trzeba najpierw mieć taką pensję, żeby po kilkunastu latach pracy oszczędności starczyło nie tylko na kupno i remont uroczej chaty, ale też na dokładanie do sielskiego interesu przez następnych kilkadziesiąt lat. Albo mieć męża zarabiającego kilka średnich krajowych. Bo uprawiając cztery grządki i produkując dwa garnki tygodniowo nie utrzyma się domu i gospodarstwa. Trzeba się zabrać za produkcję na sporą skalę – bez względu na to, czy to będą garnki, czy konfitury, czy tkane kilimki – albo założyć agroturystykę, a przy jednym i drugim niewiele będzie czasu na kąpiele w rosie i medytacje. Spory kawałek życia spędziłam na wsi, w tym także w gospodarstwie według dzisiejszych standardów na wskroś ekologicznym, gdzie wszystko robiło się przy pomocy ręcznych narzędzi, grządki i pola nawoziło wyłącznie obornikiem i kompostem, a do sklepu chodziło po sól, cukier, kawę zbożową, cykorię do kawy, lep na muchy i naftę do lampy. I nikt, naprawdę nikt, nawet najbogatsi gospodarze, nigdy nie wyglądał tak idyllicznie i beztrosko, jak panie ze wspomnianego artykułu. Dlatego do zjawisk typu „cottage core” (przyznam, że z tą akurat nazwą nigdy się nie zetknęłam, może dlatego, że nie korzystam z mediów społecznościowych, ale od czego źródła internetowe? Z ich pomocą można łatwo dociec, że chodzi o, nazwijmy to, „istotę sielskości”) podchodzę z pewną nieufnością.

Jednakże, ponieważ nota wydawcy przekonuje, że idea ta, wbrew swej nazwie, możliwa jest do realizacji wszędzie, „gdziekolwiek się jest – niekoniecznie z dala od miejskiego zgiełku”[1], postanowiłam sprawdzić, jakie sposoby na „szczęście domowej roboty”[2] podsuwa czytelnikom Emily Kent (o której, nawet szperając w bogatych zasobach Sieci, nie dowiemy się więcej, niż to, że „wiedzie proste życie w Massachusets. Uwielbia spacery wśród przyrody oraz domowy chleb z dżemem własnej roboty” [na wszystkich stronach, gdzie cokolwiek o niej napisano, np. https://glose.com/author/emily-kent, widnieje ta sama dwuzdaniowa notka]). Autorka podzieliła swój poradnik „prostego życia” na osiem rozdziałów: „Ogrodnictwo i pszczelarstwo”, „Czas na herbatę”, „Pieczenie chleba, ciast i ciasteczek”, „Ziołolecznictwo”, „Wyrób świec”, „Haftowanie i szycie”, „Pikowane patchworkowe kołdry i wyszywanie”, „Jak zrobić mydło”; każdy z nich zajmuje mniej więcej od 20 do 40 stron i już choćby na podstawie tego faktu możemy się domyślić, że będą to raczej wyrywkowe i/lub syntetyczne omówienia wzmiankowanych w tytule kwestii, nie sposób bowiem na dwudziestu czterech stronach przedstawić wszystkiego, co powinien wiedzieć człowiek pragnący się zająć uprawą roślin jadalnych lub hodowlą pszczół, a tym bardziej obydwiema tymi czynnościami. Trudno przy tym zrozumieć, dlaczego po wprowadzeniu, będącym zachętą do urządzenia ogródka na balkonie czy tarasie miejskiego mieszkania, aż osiem stron poświęca autorka krzewom owocowym (włącznie z nazwami rodzajowymi i przynależnością taksonomiczną każdego z nich), które akurat są najmniej odpowiednie do uprawy balkonowej, a tylko jedną – ziołom, znacznie łatwiejszym w obsłudze i wymagającym mniej miejsca. Podobnie skrótowo przedstawiają się rozdziały poświęcone parzeniu herbaty (aczkolwiek człowiek, który do tej pory nigdy nie pomyślał, by przyrządzić ją inaczej, niż wrzucając torebkę do kubka z wrzątkiem, znajdzie tu sporo inspiracji, których zrealizowanie pomoże mu lepiej docenić smak tego wybornego napoju) i ziołolecznictwu (trudno się dziwić, skoro popularne poradniki z tego zakresu mają zwykle po 200-300 stron; niemniej jednak podane tu przepisy mogą być dobrą zachętą dla kogoś, kto zechce sobie we własnym zakresie przygotować olejek do relaksującego masażu czy herbatkę ułatwiającą zasypianie, a jeśli zapragnie więcej, sięgnie po publikacje bardziej specjalistyczne).

Pozostałe rozdziały są obszerniejsze i konkretniejsze. Mnie osobiście najbardziej przypadł do gustu ten o pieczeniu, zawierający rzeczywiście sporo informacji przydatnych dla kogoś, kto chciałby się wziąć za własnoręczną produkcję pieczywa – z objaśnieniami dotyczącymi znaczenia poszczególnych składników i narzędzi dla powstania udanego wypieku; wprawdzie, jeśli chodzi o przepisy, mogłoby być ich nieco więcej na chleby i bułki, a mniej na ciasta – bo o ile te ostatnie potrafi upiec każda średnio wprawna pani (albo pan) domu, o tyle za pieczywo wciąż jeszcze niewiele osób się bierze. Wyrób świec i mydła, jak również haft krzyżykowy, szycie zasłon i patchworkowych kołder, to już zagadnienia typowo hobbistyczne, wymagające skompletowania dość specjalistycznego oprzyrządowania i/lub składników oraz – w przypadku zasłon i kołder – posiadania i pewnej wyjściowej wiedzy z zakresu kroju i szycia (zwłaszcza, że ilustracji jest jak na lekarstwo), i ponadprzeciętnych umiejętności manualnych, tak więc dla wielu osób próba wdrożenia ich we własnym gospodarstwie domowym jako sposobów na „cieszenie się prostotą”[3] może się skończyć porażką i przyprawić raczej o poważną irytację, niż spokój i „uzdrawiającą wdzięczność”[4].

Komu zatem można polecić „Proste życie”? Przede wszystkim osobom, które chciałyby jakieś elementy tego – może nie tyle prostego, co tradycyjnego – życia zastosować u siebie, ale nie mają pojęcia, co z nich wybrać i jak się do tego zabrać. Nawet, gdyby to ostatecznie miała być jedynie herbata, parzona z zachowaniem stałego ceremoniału, i domowe ciasteczka z płatków owsianych, albo tylko parę doniczek z ziołami na kuchennym parapecie, dobry początek zostanie zrobiony. A także pasjonatkom robótek ręcznych, które chciałyby spróbować swoich sił w bardziej ambitnym wyzwaniu (taka patchworkowa kołdra czy narzuta naprawdę potrafi być piękna!).

[1] Emily Kent, „Proste życie: Szczęście domowej roboty”, przeł. Alka Konieczka, wyd. Znak Literanova, 2021, z okładki.
[2] Tamże.
[3] Tamże.
[4] Tamże.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 271
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: