Dodany: 04.06.2021 11:47|Autor: natalkasia1992

Zagubione w żargonie


Recenzent: Natalia Banaszkiewicz
Recenzja: własna

Moje pierwsze spotkanie z prozą Joanny Chmielewskiej, przez niektórych zwanej górnolotnie Królową Polskiego Kryminału, odbyło się jeszcze w czasach szkolnych. Nie wypadło wtedy najlepiej, bo nie przypasował mi humor autorki i jeszcze kilka innych rzeczy, o których dziś już nawet nie pamiętam. Tym razem, po latach, zdecydowałam się dać jej twórczości jeszcze jedną szansę za sprawą pewnego wyzwania czytelniczego, w którym biorę udział. Niestety między mną a piórem pani Chmielewskiej ponownie nie zaiskrzyło. Zupełnie nie. Ale przejdźmy do meritum...

Joanna i jej przyjaciele są fanami wyścigów konnych, którzy z pasją grywają hazardowo, obstawiając wyniki gonitw. Główna bohaterka, stała bywalczyni toru wyścigowego na warszawskim Służewcu, pewnego dnia przechadzając się po okolicy odnajduje w pobliżu ciało zamordowanego dżokeja. Czynnie współpracując z policją zaczyna prowadzić własne śledztwo, mające na celu rozwikłanie zagadki morderstwa i, rzecz jasna, uchwycenie sprawcy.

Osią, otoczką, idée fixe towarzyszącą fabule jest tematyka wyścigów konnych i związanego z nimi hazardu. Intryga kryminalna? Niby jakaś jest, tylko, że nie sposób się nią cieszyć i na niej skupić (a starałam się bardzo), bo ginie ona w żargonie zapalonych koniarzy, który całkowicie zdominował i po prostu zabił tę książkę. Po prostu, co za dużo, to niezdrowo. Autorka chyba nie zna tego powiedzenia.

Pierwszą rzeczą i właściwie jedyną, która rzuca się w oczy w „Wyścigach” jest ogromna wiedza autorki na ten temat wyścigów konnych właśnie. Jak udało mi się dowiedzieć, był to – nomen omen – konik Chmielewskiej. Rozumiem pasję, chęć popisania się wiedzą i oddania klimatu towarzyszącego wyścigom, ale na litość boską! We wszystkim trzeba znać umiar! Triple, kwinty, ściany, zamykanie trójkątów... Poległam w przedbiegach, nic z tego nie rozumiejąc, tymczasem tylko o tym jest przez całą książkę, a intryga kryminalna ledwo majaczy gdzieś w tle i z trudem przedziera się do umysłu czytelnika przez hałdy fachowej terminologii. Wprawdzie gdzieś na początku autorka tłumaczy niby te terminy i skomplikowane zasady, ale wszystkie te wyjaśnienia uleciały mi z głowy już parę stron dalej. Przez jakiś czas naiwnie wierzyłam, że jakoś to ogarnę. Nic z tego.

Przez nadmiar wstawek wyścigowych książkę czytało się niesamowicie opornie. Szło mi to „jak krew z nosa”. Nie dość, że odwracały uwagę od intrygi kryminalnej, to po prostu męczyły. Równie dobrze mogłabym tę książkę czytać w obcym języku. Wynudziłam się podczas lektury i zmuszałam, by doczytać ją do końca. Udało mi się tego dokonać, co poczytuję za dowód na posiadanie ukrytych skłonności masochistycznych.

Bohaterowie niby barwni i ciekawi, ale ulatują z pamięci równie szybko jak cała reszta i również giną w wyścigowym żargonie.

W mojej ocenie „Wyścigi” to tak naprawdę książka poświęcona pasji i emocjom związanym z obstawianiem wyników wyścigów konnych. Nic więcej. Zmęczyła mnie ona i wynudziła śmiertelnie. Ponadto nie odpowiadał mi styl dowcipu autorki i cały czarny humor.

Zdecydowanie nie jestem targetem dla tej książki i mam wrażenie, że niewielu znajdzie się takich, którzy nim będą. Chmielewskiej już podziękuję. Definitywnie i bez żalu. W tym wypadku do dwóch razy sztuka. Ciąg dalszy nie nastąpi.

Ocena recenzenta: 1/6

[Recenzję opublikowałam wcześniej na swoim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 542
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: Marylek 04.06.2021 19:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Recenzent: Natalia Banasz... | natalkasia1992
Zdecydowanie źle trafiłaś.

Ja Chmielewską kiedyś lubiłam bardzo, tę tzw. dziś "starą" Chmielewską, czyli książki wydane gdzieś do roku 1980. Późniejsze, to już nie to. Poza tym, sporo niegdyś jeździłam konno i słownictwo z "Wyścigów" to miód na moje wspomnienia. Ale samej książce dałam 3 i to tylko z powodu owej niegdysiejszej sympatii - jest zwyczajnie słaba.

Na danie autorce kolejnej szansy nie zamierzam Cię namawiać, zresztą sama ją sobie w tamtym wyzwaniu odpuszczam, jednak "Wyścigi" nie są reprezentatywne w twórczości Chmielewskiej. Nawet z powodu "konika". A może właśnie przez niego ;)
Użytkownik: natalkasia1992 04.06.2021 22:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Zdecydowanie źle trafiłaś... | Marylek
Dziękuję. Też kiedyś jeździłam konno. Co prawda jedynie rekreacyjnie, nie brałam udziału w wyścigach i ta tematyka nigdy mnie szczególnie nie zajmowała. Ale właśnie przez sentyment do koni zdecydowałam się na "Wyścigi"... Wdać trzeba było postawić na co innego. :)
Użytkownik: yyc_wanda 05.06.2021 17:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Recenzent: Natalia Banasz... | natalkasia1992
Ja też zaczęłam czytać tę książkę i poległam. Dotarłam do strony 111 i dałam sobie spokój. Tu nie ma akcji. Tu się obstawia, dopinguje, wykrzykuje nazwiska dżokejów i numery koni, podlicza straty lub zyski, a wszystko to w niezrozumiałym dla mnie żargonie. Chciałam dotrwać do końca, by wystawić swoją pierwszą jedynkę, ale nie dałam rady.
Gratuluję wytrwałości.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: