Dodany: 28.04.2021 16:17|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Co ma wspólnego dzięcioł z kaskiem rowerowym?


Recenzja oficjalna PWN

Recenzent: dot59

Czy potrzeba dzieciom wiedzy z zakresu różnych nauk, innej, niż ta, którą wpoi im się w szkole? Pewnie odezwą się głosy utrzymujące, że w żadnym razie – że po co przeciążać umysł wiadomościami, które na nic się nie zdadzą, niech już lepiej dzieciaki wykują tę tabliczkę mnożenia, daty najważniejszych wojen i bitew, różnice między przyimkiem a przysłówkiem, jednym słowem, to, czego będzie się od nich wymagać w ramach egzaminów. Ale czy z samego kucia choćby najpotrzebniejszych rzeczy wzięło początek coś twórczego? Wszak najwięksi wynalazcy, twórcy, odkrywcy w dziejach ludzkości w dzieciństwie nie zawsze należeli do prymusów, a często wręcz przeciwnie… Bo człowiek taką już ma naturę, że najlepiej zapełnia mu szare komórki to, czego mu się siłą nie wciska. Sama pamiętam, jak na geografii umierałam z nudów, ale gdyby mnie ktoś poprosił o wyrysowanie na mapie tras kolejnych podróży Tomka Wilmowskiego czy też dzieci kapitana Granta, zrobiłabym to bez wahania, przy okazji opowiadając o spotykanych tam przez bohaterów plemionach tubylców, gatunkach zwierząt i roślin.

Po powieści przygodowe jednak sięga się dopiero w pewnym wieku, a co wcześniej? W jaki sposób zainteresować tematyką naukową pięcio- czy siedmiolatka, którego dotąd zajmowały głównie kreskówki i książki obrazkowe? Od pewnego czasu pojawia się coraz więcej pozycji, dowodzących, że dobrą metodą osiągnięcia tego celu jest przemycenie ciekawych informacji w formie komiksu czy obrazkowego atlasu.

Pochodząca z Kanady brytyjska autorka Christiane Dorion specjalizuje się właśnie w literaturze popularnonaukowej dla najmłodszych czytelników; u nas do tej pory ukazały się dwie pozycje jej autorstwa, o lasach oraz o klimacie i pogodzie, a teraz pojawiła się kolejna, opowiadająca, jak nauka czerpie pomysły ze świata zwierząt. Skojarzenie tamy z bobrem, a samolotu z ptakiem z pewnością nie będzie trudne, za to nawet nie każdy dorosły, a cóż dopiero dziecko, wie, jakie stworzenia dostarczyły inspiracji do metody drążenia podziemnych tuneli, do produkcji papieru, do konstrukcji kasku rowerowego, do ukształtowania superszybkich pociągów tak, by powodowały jak najmniej hałasu. Każda taka opowieść to kilka do kilkunastu zdań, w których autorka oddaje głos zwierzęcemu bohaterowi, by ten w stosunkowo prostych słowach opowiedział o sobie: kim jest, co potrafi i w jaki sposób pomógł ludziom w wynalezieniu tej czy owej innowacji technicznej, względnie dostarczył pomysłu, którego realizacja jeszcze nie doszła do skutku, ale można się jej za jakiś czas spodziewać. Przy tej okazji udało się jej przemycić także trochę informacji, mających znaczenie dla przyszłości naszego świata: przedstawiciele kilku różnych gatunków uczą recyklingu, a białe niedźwiedzie, opowiadając o tym, jak ich futro i skóra pomagają gromadzić energię słoneczną, proszą o pomoc, bo globalne ocieplenie zabiera im przestrzeń do życia. Kto zobaczy tę grupę niedźwiedzi z zafrasowanymi minami i przeczyta treść trzymanych przez nie transparentów – „Nasza ojczyzna znika!”, „Nie mamy zapasowej ziemi”, „To od was zależy”* – długo ich nie zapomni.

I w tym momencie należy się słowo, a raczej dobrych parę słów, na temat ilustracji, których autorką jest Polka, Małgorzata Herba. Rysowane przez nią postacie zwierząt są nieco uczłowieczone (demonstrujące białe niedźwiedzie ubrane są w spodnie-ogrodniczki, dżdżownica ma na głowie kapelusz, a na szyi apaszkę, pająk, czy raczej pajęczyca, spaceruje po swojej sieci w gustownych czerwonych botkach na obcasach, pani wielorybowa podtrzymuje płetwą ogonową żółtą torebkę, a na nosie ma dopasowane kolorem binokle), co zresztą doskonale się zgadza z konwencją opowieści. Białe tło pojawia się jedynie w dymkach czy ramkach z tekstem (a i to nie we wszystkich), reszta to same kolory – z reguły zdecydowane, czasem mocno kontrastujące z barwą ukazanych na ich tle detali, a jednak nierażące oczu – i kształty, na ogół stylizowane i uproszczone, ale dostatecznie wyraziste, by nie utrudniać małemu czytelnikowi rozpoznania danego stworzenia lub przedmiotu po jego cechach charakterystycznych.

Lektura wydaje się odpowiednia dla grupy wiekowej nawet szerszej, niż zaproponowana przez wydawcę (6+), jest bowiem sporo dzieci, które na długo przedtem, zanim nauczą się czytać i rozumieć trudniejsze słowa (jak „ekologiczny”, „receptory”, „hibernacja” czy „satelita”), uwielbiają na okrągło przeglądać obrazki, wyszukując na nich znane obiekty i pytając o nazwy tych nieznanych. Jedyny minus to stosunkowo wysoka cena wyjściowa, która, gdyby obowiązywała bezwzględnie, dla wielu rodziców czy dziadków byłaby barierą; w rzeczywistości jednak w większości księgarń można liczyć na rabaty rzędu do 30%, co czyni wydatek łatwiejszym do przełknięcia.

* Christiane Dorion, Gosia Herba, „Wynalazcy: Poznaj zwierzęta, które inspirują świat nauki”, przeł. Stanisław Kroszczyński, wyd. Znak Emotikon 2021, s. 43.

Ocena recenzenta: 4/6

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 268
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: