Dodany: 21.03.2021 00:46|Autor: Marioosh

Standardowo, choć trochę nietypowo


Był zimowy, poniedziałkowy, bardzo wczesny poranek, sypał topniejący śnieg i „był to jeden z owych dni, kiedy człowiek zadaje sobie pytanie, dlaczego się urodził i dlaczego tak się męczy przez całe życie”*. Na komisariat w okolicy kabaretu „U Picratta” w dzielnicy Montmartre zgłosiła się tancerka Arletta, która twierdziła, że podsłuchała rozmowę dwóch mężczyzn umawiających się na zabicie pewnej hrabiny. Arletta zasnęła na komisariacie, a gdy się obudziła, policjanci zaprowadzili ją do komisarza Maigreta i u niego tancerka odwołała swoje zeznania; jednak, wypuszczona do domu, wkrótce została uduszona. Niespodziewanie okazało się, że inspektor Lapointe był zakochany w Arletcie, która podczas spotkania w kabarecie powiedziała mu, że boi się pewnego mężczyzny i nie będzie mogła się od niego uwolnić. Wkrótce zostaje znaleziona uduszona hrabina, narkomanka i wdowa po austriackim hrabim von Farnheim. Maigret, korzystający z pomocy zdeterminowanego Lapointe'a, stopniowo odkrywa przeszłość hrabiny i dociera do kucharki von Farnheimów, która potwierdza podejrzenia komisarza odnośnie głównego podejrzanego.

Komisarz Maigret zawsze, prowadząc śledztwo, zapuszczał się w mroczne zakątki Paryża; tu mamy do czynienia z brudnym środowiskiem narkomanów i pederastów, a posępny nastrój tej książki potęguje przygnębiająca pogoda. Tym razem komisarz nie odczuwa współczucia czy zrozumienia dla przestępcy, nie nawiązuje z nim kontaktu, nie stara się zrozumieć jego motywów czy intencji – on wie, że ma do czynienia z zimnym, bezwzględnym i wyrachowanym mordercą, więc nie odczuje smutku czy rozgoryczenia, kiedy inspektor Lapointe dokona swoistej egzekucji. O tym, że między Maigretem a mordercą nie ma jakiejkolwiek „chemii”, świadczy choćby to, że nie dochodzi między nimi do żadnej rozmowy; mało tego, z ust przestępcy nie pada tutaj ani jedno słowo i w ogóle pojawia on się tutaj zaledwie na chwilę. Pod tym względem jest to dość nietypowy „Maigret”, co nie oznacza, że jest on gorszy od innych – wręcz przeciwnie, jest dobry, intrygujący i wiarygodnie napisany: solidna, jak zawsze, topografia Paryża, barwne opisy i konkretne, cięte dialogi. Poza tym jest to jeden z najczęściej ekranizowanych „Maigretów”; przeniesiono go na ekran aż osiem razy, w tym raz po japońsku i raz po holendersku – ostatni film pochodzi z 2017 roku, a komisarza gra Rowan Atkinson, bardziej znany jako Jaś Fasola. Ciekawi mnie tylko jedna rzecz: w Polsce wydano tę książkę w 1989 roku i inspektorzy z brygady Maigreta jawnie gardzą narkomanem-homoseksualistą żerującym na hrabinie – czy gdyby dziś, w czasach poprawności politycznej, wznowiono tę powieść, używaliby oni zwrotów „pedał” albo „ciota”?

*Georges Simenon, „Maigret w kabarecie”, tłum. Zofia Bystrzycka, wyd. Czytelnik, 1989, str. 21.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 155
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: