Dodany: 14.01.2021 10:47|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Życie bez autoprezentacji


Jak to jest być pisarzem tak mało znanym, że nawet mieszkańcy tej samej kamienicy przez całe lata nie wiedzieli, czym zajmuje się ich sąsiad? Że wielu ludzi, także tych sporo czytających, dowiedziało się o jego istnieniu dopiero po śmierci pierwszej polskiej literackiej noblistki, kiedy ujawniono, że – choć mieszkali osobno – łączył ich długoletni związek uczuciowy? Że jeszcze w ładnych parę lat po tej chwili przeczytaniem któregokolwiek zbioru jego opowiadań mogło się pochwalić dwadzieścia, trzydzieści, pięćdziesiąt razy mniej czytelników, niż modnej przez jeden sezon powieści dobrze reklamowanego w mediach współczesnego autora?

Na to pytanie próbuje odpowiedzieć Justyna Sobolewska, przybliżając czytelnikom życie i twórczość Kornela Filipowicza, prozaika, który nigdy nie chciał być literackim celebrytą. Rzecz jasna, w czasach, gdy żył i tworzył, kwestia popularności wyglądała zupełnie inaczej – o literaturze pisano przede wszystkim w czasopismach literackich i ambitniejszych magazynach ogólnokulturalnych, typu „Ty i Ja” czy „Przekroju”, które czytała stosunkowo mała część społeczeństwa, a życie osobiste samych pisarzy (czy innych ludzi sztuki) praktycznie nie bywało przedmiotem zainteresowania mediów. Można było znać i lubić czyjąś twórczość, nie mając pojęcia, jak ów ktoś wygląda (czasem trafiały się wprawdzie zdjęcia na skrzydełku czy odwrocie okładki, ale nie zawsze) i gdzie mieszka. Ale oczywiście byli literaci bardziej od pozostałych rozpoznawalni, których czytelnicy zaczepiali na ulicy z prośbą o autografy, zarzucali korespondencją, a nawet nachodzili w domu, przynosząc do oceny własną twórczość. I tego właśnie Filipowicz nie chciał. Mógł sobie na to pozwolić, bo wówczas dochód pisarza nie zależał bezpośrednio od liczby sprzedanych egzemplarzy, a tym bardziej od jego zdolności marketingowych i umiejętności autoprezentacji. Żył więc sobie Filipowicz bez rozgłosu, czytany i ceniony przez wybranych, i to mu wystarczyło.

Co nie znaczy, że miał spokojne i bezproblemowe życie: najwcześniejsze dzieciństwo to wojna i ciągła tułaczka, która go zawiodła ostatecznie w miejsce zdominowane przez ludzi innej wiary (rodzina była wyznania grekokatolickiego, a w każdym razie w tym obrządku go ochrzczono, stąd pierwsze metrykalne imię Miron) i mówiących inną gwarą. Ledwie skończyły się w miarę beztroskie lata szkolne i studenckie, ledwie pojawiła się pierwsza naprawdę ważna w jego życiu kobieta – przyszła kolejna wojna, a z nią bieda, niepewność jutra, wreszcie pobyt w obozie koncentracyjnym, ledwie roczny, ale wystarczający, by porządnie nadwątlić zdrowie i pozostawić trwałe ślady w duszy. Nowa rzeczywistość też okazała się nie taka, jakiej przedwojenni socjaliści oczekiwali – a równocześnie, chcąc w niej żyć z pisania, trzeba było zaakceptować pewne ograniczenia i przykrości. Potem przyszła choroba i śmierć żony, wkrótce drugie, krótkie i nieudane, małżeństwo. Do trzeciego już się nie rwał, podobnie, jak i następna kobieta jego życia, z którą pozostał do końca i o której wcale nie pisał, a ona o nim rzadko i ogródkami (gdyby nie zachowana piękna ich korespondencja, tyleż czuła i liryczna, co humorystyczna, można by w ogóle nie wierzyć, że byli parą).

O tym wszystkim – i o związkach między życiem a twórczością Kornela Filipowicza – opowiada autorka ciekawie i z uczuciem, miejscami odchodząc nieco od chronologii, na ogół jednak nie na tyle, żeby się można było pogubić. Nie brak w tekście wyjątków z jego prozy (co, jeśli znamy już ten czy ów jego utwór, ale nie ten akurat cytowany, budzi jedynie słuszny odruch: „jak to się stało, że ja tego jeszcze nie czytałam?”) –i obszernej korespondencji (nie tylko tej z Szymborską). To dobra okazja, by sobie tego nie do końca docenionego pisarza przypomnieć i lepiej poznać, a dla tych, którzy dotąd o nim niewiele wiedzą, by się zorientować, czego się po jego twórczości mogą spodziewać.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 318
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: