Dodany: 18.10.2020 18:33|Autor: Marioosh

Solidnie, ale przewidywalnie


W ciągu miesiąca w obwodzie moskiewskim znaleziono zwłoki czterech młodych mężczyzn z identycznymi ranami postrzałowymi głowy; między ofiarami nie istniał żaden związek, a szczegółowa analiza wykazała, że wszystkie ofiary zastrzelono z tej samej broni. Wkrótce w Centrum Obsługi Cudzoziemców zostają znalezione zwłoki Jurija Tarasowa, urzędnika będącego tam zaledwie cztery dni, a wcześniej pracującego w ministerstwie przemysłu maszynowego; dwa dni później zaś w bramie kamienicy zostaje zamordowany kapitan Wiaczesław Agajew, funkcjonariusz MSW z wydziału do zwalczania przestępczości zorganizowanej, który wykrył machinacje w Uralsku-18, zakładzie zajmującym się złomowaniem przyrządów zawierających metale szlachetne, w tym złoto. Podejrzany o zabicie Agajewa staje się jego kolega, podpułkownik Dmitrij Płatonow, gdyż na koncie jego żony znalazło się dwieście pięćdziesiąt tysięcy dolarów niewiadomego pochodzenia. Płatonow ukrywa się u przypadkowo poznanej w metrze bibliotekarki i z jej pomocą próbuje wyjaśnić tę sprawę; z kolei MSW wyznacza podpułkownika Siergieja Rusanowa, przyjaciela Płatonowa, do zostania łącznikiem między nim a wydziałem zabójstw. Śledztwem zajmuje się Anastazja Kamieńska, która odkrywa, że wszystkie sprawy się ze sobą łączą.

Już wcześniej napisałem, że oryginalny tytuł debiutu Aleksandry Marininej, czyli „Zbieg okoliczności”, mógłby być tytułem każdej innej jej książki – i tak jest tym razem; niestety ten szczęśliwy traf akurat wydaje się jakiś mało prawdopodobny; co prawda, w finale okazuje się, że ten zbieg okoliczności wcale taki przypadkowy nie był, ale dziwne wrażenie lekkiej nadmierności pozostaje. A poza tym wszystko po staremu – intryga jest solidna, postacie konkretne, a stopniowanie napięcia umiejętne; Kamieńska wciąż jest leniwa i chorowita, umysł jednak ma nieustannie bystry, logiczny i analityczny – czy jednak nie za bardzo? Czy nie rozluźniłoby lekko formuły uczynienie jej choć odrobinę omylną? Kamieńska mówi: „Nie powinniśmy zajmować się w naszej pracy oceną prawdopodobieństwa. Powinniśmy wszystko, bez wyjątku, przewidzieć” [1] – a mnie kiedyś pewien człowiek powiedział: „Oczekuj nieoczekiwanego”; czy więc na pewno można wszystko przewidzieć? U bukmachera pewnie tak, ale w rzeczywistości? Jest w tej książce trochę goryczy podobnej do tej z ostatnich powieści Anny Kłodzińskiej; tutaj generał z MSW psioczy na nędzne zarobki i narzeka, że wielu ludzi odeszło, a „zostali tylko zwariowani idealiści i kanalie”[2]. Jest tu dość intrygująco opisane przeplatanie się świata polityki, biznesu, korupcji i podejrzanych interesów; jest też, nie pierwszy raz zresztą, pokazana rosyjska swoboda małżeńskich obyczajów. I są też – a jakże! – polskie elementy: w umyśle analizującej Kamieńskiej najpierw pojawia się Krzysztof Kieślowski, a potem duet fortepianowy Marek i Wacek. Jest to więc książka dobra, jej przeczytanie nie pozostawia poczucia zmarnowanego czasu, chociaż przydałoby się jej to, co napisałem: lekkie rozluźnienie i mniejsza przewidywalność.

[1] Aleksandra Marinina, „Płotki giną pierwsze”, tłum. Aleksandra Stronka, wyd. W.A.B., 2011, str. 71.
[2] Tamże, str. 81.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 241
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: