Dodany: 13.08.2020 16:48|Autor: Marioosh

Reporterski misz-masz


„Dziennik tematów – część druga” to swoista kontynuacja wydanego rok wcześniej „Dziennika tematów”; o ile jednak książka z 1984 roku była swojego rodzaju „Greatest Hits” Kąkolewskiego, to tutaj mamy do czynienia niejako z suplementem do niej. We wstępie czytamy, że jest to pożegnanie autora z reportażem, a powodem tej decyzji jest odmowa druku jego tekstów przez tygodnik „Literatura” bez podania przyczyny; adwokatowi Kąkolewskiego „powiedziano, że dla mnie nie ma miejsca w pismach RSW >>Prasa<<”[1]. Trudno jednoznacznie powiedzieć, co było powodem tej odmowy, sam autor podejrzewał, że jego studia nad diasporą hitlerowską w Ameryce Południowej, które dla niektórych krytyków uważane były za gloryfikację faszyzmu, ale na pewno też jego nonkonformistyczny i niepokorny charakter. Kąkolewski przyznaje, że tylko dwóch kolegów stanęło w jego obronie, a reszta poparła posunięcie kierownictwa redakcji, gdyż „uważali mnie za wyrzutka i egoistę”[2] – czy w ten sposób sam nie wytłumaczył sobie tej decyzji?

Książka jest więc swoistym misz-maszem reportaży wydrukowanych na początku lat osiemdziesiątych w rozmaitych pismach, głośnego swego czasu reportażu z 1978 roku o prostytutkach, zestawu niewykorzystanych pomysłów oraz historii Franciszka Gajowniczka, która w 1989 roku posłużyła do stworzenia odrębnego zbioru reportaży. Kąkolewski pisze, że tematy do jego opowieści podsuwają mu sami ludzie, „nie trzeba tylko zastrzegać numeru telefonu ani adresu – i czekać”[3]. I w taki sposób powstało osiem pierwszych reportaży tej książki: są to historie - jak mówi tytuł jednej jego książki - które napisało życie, ale są też takie - jak w tytule drugiej - które napisała wojna. Opowieści wojennych jest coraz mniej, bo i świadków jest coraz mniej, pamięć coraz słabsza, emocje coraz mniejsze, a córka jednej z bohaterek mówi: „Wojna to wasz sen, obudźcie się!”[4].
Reportaż o prostytutkach to przykład łańcucha tematów – jeden pociąga za sobą drugi; Kąkolewski spędził wiele popołudni na rozmowach, które czterdzieści lat temu robiły wrażenie, ale dziś przypominają słynny program Ewy Drzyzgi „Rozmowy w toku”.
Są tu też ni to historie, ni to anegdotki z bliskiego autorowi Suchedniowa – zabawne, ale nic więcej; jest też blisko 150 tematów, które trafiały Kąkolewskiemu w ręce i które notował jako warte opisania ale ich liczba zaczęła go przerastać. Mamy więc historie rozmaitych ludzi: pasjonatów, wariatów, maniaków, mścicieli, ludzi czekających na koniec świata, Żydów, Niemców, Polaków... ale mamy też zalążek historii rotmistrza Pileckiego i kontynuacje kilku opowieści z wcześniejszych książek autora. A na koniec wspomniana historia Franciszka Gajowniczka, która - wzbogacona o liczne zdjęcia i kilka wcześniejszych reportaży - zostanie wydana za cztery lata i powtórnie za jedenaście lat.

Mamy więc mydło i powidło, na dodatek wzbogacone o osobiste komentarze Kąkolewskiego, który zresztą i tak nie dotrzymał złożonej tu deklaracji i pisał książki jeszcze przez prawie trzydzieści lat. Czy tę warto czytać? Obawiam się, że w odróżnieniu od części pierwszej „Dziennika tematów” część druga zainteresuje tylko badaczy literatury oraz jego wielbicieli, czyli garsteczkę czytelników – jestem drugim, który ją ocenia.

[1] Krzysztof Kąkolewski, „Dziennik tematów – część druga”, wyd. Iskry, 1985, str. 7.
[2] Tamże, str. 7.
[3] Tamże, str. 71.
[4] Tamże, str. 32.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 610
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: