Dodany: 08.08.2020 16:36|Autor: Marioosh

Nieszkodliwy kryminał na wakacje


Adam Grodzki, emerytowany ekonomista, zostaje znaleziony martwy pod lasem nieopodal drogi. Okoliczności śmierci są bardzo tajemnicze – zwłoki są bez portfela i dokumentów, ale ze złotym zegarkiem na ręku, zaś patolog, który stwierdza, że nie spotkał się nigdy z takim przypadkiem, orzeka przekrwienie płuc i obrażenia wynikające z działania na ciało silnego ciśnienia, jak przy chorobie kesonowej. Major Szczęsny przesłuchuje rodzinę Grodzkiego i stwierdza, że był on mrukiem i ponurakiem, a dzieci szybko go opuściły i nie odwiedzały, gdyż był tyranem i dyktatorem. Powód zbrodni podsuwa Szczęsnemu prześledzenie i analiza relacji Grodzkiego z bratem, a sposób jej popełnienia sugeruje fizyk z Zakładu Kryminalistyki KGMO.

„Sygnały śmierci” to książka przeciętna, by nie powiedzieć: nijaka; sama intryga jest dość prosta, dialogi są jakoś mało błyskotliwe, a postacie nie zapadają na dłużej w pamięć. Jedyne, co tu naprawdę intryguje, to sposób popełnienia morderstwa – wydaje mi się, że w obcojęzycznych kryminałach zabijano ofiary Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu, w polskiej literaturze była to nowość. Pojawiają się za to inne ciekawostki i smaczki. Powieść została napisana w 1988 roku, kiedy Szczęsny mówił do prokuratora „kilka przekonywających zdań o przebudowie”, bo nie chciał on „pozostać w ogonie historii, która pędziła do przodu”[1]. W tymże roku żona kapitana Połońskiego nigdzie nie mogła kupić kiełbasy krakowskiej, a major Szczęsny w odpowiedzi zacytował staroindyjską maksymę: „Zdobywanie jest mozolne jak praca mrówek; tracenie jest prędkie jak podmuch wiatru”[2] – tyle tylko, że autorka zapomniała chyba, że do sytuacji, gdzie kiełbasę krakowską trzeba było zdobywać, doprowadziła polityka generała, który pięć lat wcześniej w książce „W pogardzie prawa” przez samą Kłodzińską został porównany do Jana III Sobieskiego. Nadciągający wiatr zmian widać w samej postawie milicjantów: to już nie są idealiści gotowi oddać życie w imię socjalistycznej praworządności – to są sfrustrowani i zblazowani wyrobnicy, którzy pewnie mają skitraną w jakimś segregatorze butelczynę „Czystej”; nawet sam Szczęsny, słysząc od nieznajomego: „Panie kolego...”, przyjmuje ten zwrot „jako mu należny”[3], gdy kilka lat wcześniej pewnie postawiłby tego nieznajomego do pionu. Mamy też kilka ciekawych cytatów – i tu znów niespodzianka, bo a to jest to złota myśl Michaiła Żwanieckiego, satyryka, z którego tekstów korzystał kabaret Dudek, a to bon-mot Czyngiza Ajtmatowa, kazachskiego zwolennika pierestrojki, albo przysłowie ze staroindyjskich „Mądrości z palmowego liścia”; jest też nienachalny wykład z akustyki z podręcznika fizyki dla kandydatów na wyższe uczelnie.

Jest to więc dość nieszkodliwe czytadełko na wakacje: jest trup, jest intryga, jest wiarygodny powód morderstwa, jest śledztwo, jest niebanalny język, nie ma milicyjnej propagandy... czego chcieć więcej od książki, która jest zwykłym kryminałem? I po raz kolejny jedna z postaci ma nazwisko współczesnego polityka: był już Komorowski, był dwa razy Trzaskowski, a teraz Grodzki – a może jest odwrotnie? Może warunkiem istnienia we współczesnej polityce jest posiadanie nazwiska jednej z postaci z książek Anny Kłodzińskiej?

[1] Anna Kłodzińska, „Sygnały śmierci”, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, 1988, str. 270.
[2] Tamże, str. 244.
[3] Tamże, str. 240.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 136
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: