Dodany: 14.06.2020 14:26|Autor: Asienkas

Kiedy system karny szwankuje


Na kryminał pt "Szlam" warto zwrócić uwagę, bo podejmuje on ciekawy problem etyczny. Co, kiedy system karny szwankuje? Kiedy oprawcy, mimo że podani organom ścigania na tacy, wychodzą na wolność i dalej krzywdzą. Czy ofiara ma prawo wymierzyć sprawiedliwość? Czy tego, co oczyszcza świat ze „szlamu”, należy karać?

Fabuła
Lublin. Na Placu po Farze zostaje znaleziony fragment ciała. Charakter zbrodni wskazuje na brutalnego psychopatę. Wygląda na to, że morderca prowadzi prywatną vendettę, ponieważ zostają znalezione kolejne i kolejne zwłoki okaleczone w ten sam sposób. Co mają ze sobą wspólnego zabici mężczyźni i dlaczego zostali pozbawieni części ciała? Grupa złożona z komisarz Brudki, prokuratora Szmyta i psycholog Choroby próbuje rozwiązać tę sprawę. A w ciemnych zakątkach lubelskiej starówki słychać echo dziecięcej rymowanki: Raz, dwa, trzy... Baba Jaga patrzy!

W recenzji kryminału "Powódź" napisałam, że brutalna zbrodnia i humor nie idą w parze. Po przeczytaniu "Szlamu" to twierdzenie zaczęło chwiać się w posadach.
Zbrodnia, a właściwie zbrodnie, które opisał Andrzej Mathiasz, są brutalne. Oprawca z zimną krwią okalecza i porzuca swoje ofiary. Motyw, jaki ma morderca, to również ciężki temat, wręcz obrzydliwy. Dochodzą do tego etyczne dylematy, o których napisałam we wstępie do recenzji. Nie brzmi to jak zapowiedź rozrywkowej książki, a jednak czytając "Szlam" śmiałam się i krzywiłam na zmianę.

Spójrzmy na trio, które rozwiązuje sprawę: Szmyt- Brudka- Choroba. Każdy z bohaterów od momentu przedstawienia się musi walczyć, aby nie zostać obiektem drwin.

Andrzej Mathiasz dorzuca kilka scen niczym z absurdalnej komedii, ale (o dziwo) realistycznych. Chociażby na samym początku, kiedy zostaje znaleziony pierwszy fragment ciała. Spodziewamy się odpowiednich zabezpieczeń ze strony policji i szacunku dla zmarłego. Co z tego, kiedy natura robi śledczym pod górkę. Dawno nie wytrzeszczałam tak oczu ze zdziwienia. Genialna wymyślona scena.

Prokurator to brzmi dumnie? Nie w tym przypadku.
Adam Szmyt przypomina raczej nielubianego przez kolegów i przełożonych pracownika biurowego, który chce odsiedzieć swoje godziny w robocie, wykonując w międzyczasie kilka telefonów, żeby szef nie przyczepił się, że nic nie robi. Nie podchodzi z entuzjazmem do prowadzonej sprawy. Liczy na szybkie umorzenie. Dobrze, że w końcu łapie trop i angażuje się w śledztwo. Przecież morderca nie może chodzić po ulicy.

Ostatnio na różnych grupach czytelniczych dyskutowałam sporo o przegadaniu. Zastanawialiśmy się, czy to faktycznie wada, czy może są sytuacje, kiedy ono coś wnosi, na przykład buduje klimat.
"Szlam", szczególnie na początku, jest bardzo przegadany. Prokurator nie potrzebuje dużo, żeby jego myśli daleko odpłynęły. Mnie utkwił w głowie jego wywód po wizycie w prosektorium. Teoretycznie powinien zastanawiać się nad tym, co powiedział mu patolog. Nie Adam Szmyt. On zastanawiał się, jak to jest spotykać się z kimś, kto zawodowo pracuje z trupami. Takie gadulstwo nie wnosi za dużo do historii, ale podkreśla ślamazarność prokuratora.

Powieść jako całość mi się podobała, ale dwie kwestie muszę wytknąć.
Po pierwsze, autor pokazuje wydarzenia z różnych perspektyw. Przeskakuje między narratorami, cofa się w czasie. Bardzo lubię, kiedy przedstawione są różne punkty widzenia. Cała trudność w tak prowadzonej opowieści polega na tym, żeby jasno podkreślić, kto mówi i kiedy mówi. Ten element Andrzej Mathiasz mógłby bardziej dopracować. Co prawda prędzej czy później czytelnik odnajdzie się w fabule, tylko mogłoby zostać wyeliminowane to "później". Szczególnie, że autor dorzuca opisy snów czy też rozmów, które bohaterowie chcieliby przeprowadzić, a nie przeprowadzili. Gdyby odrobinkę lepiej to dopracować, czytanie byłby jeszcze przyjemniejsze.

Druga sprawa to coś, czego ja wyjątkowo nie lubię, ale być może wam to nie przeszkadza. Każdy z bohaterów (morderca, Szmyt, Brudka, Choroba) reprezentuje jakieś nieszczęście. Każdy z nich ma problem, który w pewnym momencie zaczyna wieść prym. Dlaczego tego nie lubię? Wracamy tu do kwestii przegadania. Bardzo ważne jest dla mnie, szczególnie w kryminałach, żeby fabuła była spójna i każdy jej element miał swoją rolę do odegrania. Jeżeli dla sprawy, przedstawienia postaci, tła itp. nie jest istotne, że pani X ma chorą matkę, ojca, siostrę, to nie chcę o tym czytać. Chcę się skoncentrować na głównym wątku i szukać wskazówek, żeby ustalić tożsamość mordercy.

Lublin
Akcja powieści dzieje się w Lublinie. Bardzo podoba mi się, jak Andrzej Mathiasz przedstawił charakter miasta. Opisy ulic, budynków zostały świetnie wplecione w akcję. Są naturalne i nie zakłócają jej biegu. Czuć atmosferę tych miejsc. Może przesadziłam z entuzjazmem, bo nigdy tam nie byłam i nie umiem określić, czy zrobił to wiarygodnie, ale poczułam "jakiś" Lublin na kartach tej książki. Teraz pozostaje mi zapytać kogoś z mieszkańców, czy tam faktycznie wszędzie jest blisko?

Podsumowanie
Miarą tego, czy książka jest dobra/ niedobra, jest to, jak ją się nam czytało. Pomimo, że znalazłam w nim kilka irytujących mnie elementów, "Szlam" czytało mi się wyśmienicie. Andrzej Mathiasz podjął kontrowersyjny temat, zadbał o oddanie charakteru miasta, w którym rozegrał akcję powieści, a zakończenie... to coś, co lubię. Fakt, że szybko dodałam dwa do dwóch, ale to nic. Po takie rozwiązania sięgali najwięksi kryminału i one zawsze są dobre.

[Recenzja była wcześniej publikowana na innym portalu czytelniczym/stronie księgarni internetowej/blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 262
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: