Dodany: 05.06.2020 19:05|Autor: sapere

O aniołach, które upadły


Kupiłam tę książkę na wyprzedaży w markecie, bo urzekła mnie jej okładka: piękne kolory ziemi i morza, czyli barwy Portugalii. Po zawartości nie spodziewałam się zbyt wiele (ten wyprzedażowy kosz…), lecz spotkała mnie miła niespodzianka.

Powieść Yanna Martela składa się z trzech, z pozoru odrębnych opowieści. Toczą się one tak jak życie – raz prędko, raz niespiesznie. Każdy mógłby przytoczyć wiele takich historii z życia wziętych. Nic nowego pod słońcem, chciałoby się powiedzieć. Ktoś umiera, ktoś się rodzi, można by dodać. A jednak jest coś, co spaja te opowieści i co czyni je niezwykłymi.

Bohater pierwszej z nich to Tomas, portugalski Pan Samochodzik z początków XX wieku, kustosz muzeum, nieudacznik, który wyrusza po skarb. Po śmierci swojej ukochanej i ich dziecka próbuje nadać swojemu życiu sens i odnaleźć coś, co nie wiadomo jak wygląda i gdzie się znajduje. Kierunek jazdy obrany z grubsza, automobil, którym dopiero trzeba nauczyć się jeździć i pamiętnik ekskomunikowanego XVII-wiecznego księdza – z takim bagażem rozpoczyna się ta swoista opowieść drogi. Podczas wyprawy – opisanej z wyjątkowym humorem - okazuje się, że trzeba wyzbyć się wszystkiego, nawet samego siebie, by odnaleźć prawdę o człowieku.

Druga opowieść częściowo nawiązuje do poprzedniej, odnosi się natomiast do czasów o pokolenie późniejszych. Stanowi interesujący przykład egzegezy Nowego Testamentu i … kryminałów Agaty Christie. Kto by się spodziewał, że poprzez twórczość wybitnej pisarki, bądź co bądź jednak z kręgu literatury popularnej, można lepiej zrozumieć Pismo Święte?

Narrator – jak znakomity gawędziarz – stoi blisko bohaterów, jest nimi autentycznie zaciekawiony. Yann Martel wykazał się tutaj mistrzostwem w budowaniu napięcia. Rozległe retardacje nie przeszkadzają w śledzeniu głównego wątku, a kolejne wydarzenia wydają się jedynymi możliwymi, choć dziwacznymi, rozwiązaniami.

I wreszcie trzecia część tego tryptyku, w której zbiegają się wszystkie wątki. To w niej uważny czytelnik znajdzie objaśnienie przedziwnych, niezwykłych sytuacji, które w pewnym sensie zaburzały spokojny rytm opowieści. Główny bohater tej części, Peter, odnajduje wreszcie dom. Odnajduje go także w imieniu pozostałych postaci. Odnajduje go dosłownie – w rodzinnej wiosce. Znajduje tu jednak również spełnienie i odpoczynek po traumatycznych przejściach. Gdzie jest źródło tego ukojenia? Jego symbolem staje się Odo, „który wypełnia moje życie. Dostarcza mi radości"[1]. Wydaje się, że ukojenie można znaleźć jedynie w wierze w człowieka, który jest upadłym aniołem, a nie małpą, która się wzniosła [2].

[1] Yann Martel, "Wysokie góry Portugalii", tłum. Paweł Lipszyc, wyd. Albatros Andrzej Kuryłowicz, Warszawa 2017, s. 315.
[2] Parafrazuję tutaj słowa jednego z głównych bohaterów, Tomasa (tamże, s. 128).

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 156
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: