Dodany: 08.05.2020 13:09|Autor: Marioosh

Zeszycik z czterema opowiadaniami


Konia z rzędem temu, kto powie mi, jaki cel miało Wydawnictwo Literackie w wydawaniu w 1978 roku zeszyciku z czterema opowiadaniami Kornela Filipowicza. Można by wytłumaczyć ten manewr zapowiedzią nowego zbioru – podobnie postępują niektórzy wykonawcy, co dla mnie jest żerowaniem na słuchaczach: najpierw singiel, potem maxi singiel z remiksami, płyta z odrzutami z sesji nagraniowej, płyta z bootlegami i dopiero płyta właściwa. Ale tak nie jest – ten mini zbiorek zawiera wybrane chyba na chybił-trafił nowele, poprzednio wydane wcale nie tak dużo wcześniej: trzy z nich pojawiły się w wydanym pięć lat wcześniej i osiem razy bardziej obszernym zbiorze „Biały ptak i inne opowiadania”, zaś jedno miało swoją premierę zaledwie trzy lata przed tym wydaniem.

A same historie to typowy Filipowicz: malowniczo opisana proza życia – albo jest to z pietyzmem oddane miasteczko, do którego autor przyjeżdża na spotkanie autorskie, albo dorodny jeleń bestialsko zabity po nabożeństwie majowym; jest też historia młodej ekspedientki, która marząc o pięknym zegarku nabiera przekonania, że nic złego zdarzyć się jej nie może. Najlepsze z tego zbiorku wydaje mi się opowiadanie „Chwila, w której wszystkie języki świata...”: jest to historia burzy na morzu, jaką autor przeżył na łodzi rybackiej z obcokrajowcem, którego nie rozumiał; kiedy jednak zrobiło się bardzo groźnie „rozumieliśmy obaj naszą mowę. Niby w godzinie śmierci, w ostatnim olśnieniu, zostało nam przywrócone słyszenie i rozumienie wszystkiego”*. I pod płaszczykiem historii o łowieniu ryb otrzymujemy ponadczasową przestrogę przed nieumiejętnością znalezienia wspólnego języka; autor uświadamia nam, że nawzajem zrozumiemy się dopiero wtedy, gdy zacznie nam grozić coś naprawdę strasznego. Czy to nam czegoś nie mówi o współczesności?

Tak wygląda ten zbiorek opowiadań, same w sobie są na dobrym poziomie, ale zdecydowanie lepiej czytać je w towarzystwie innych nowel – na przykład zbiór „Miejsce i chwila” zawiera ich 49. Zbiorek „Zabić jelenia!” pozostaje więc dla mnie bibliograficzną zagadką – a poza tym napisanie tej recenzji zajęło mi więcej czasu niż przeczytanie tego zeszyciku.

*Kornel Filipowicz, „Zabić jelenia!”, Wydawnictwo Literackie, 1978, str. 64.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 272
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: