Dodany: 26.04.2020 20:29|Autor: Marioosh
Tylko dla twardzieli - tom ostatni - uff...
Akcja „Łowcy soboli” dzieje się nad jeziorem Bajkał. Gotfryd von Adlerhorst udaje się tam do Piotra Dobronicza, który zajmuje się przemycaniem zesłańców przez rosyjsko-chińską granicę; w trakcie przeprawiania się przez rzekę zostaje rozpoznany jako Numer Dziesięć przez wachmistrza Jeroszkina, jednak dzięki sprytowi Dobronicza i jego córki Mili udaje mu się ujść z życiem. Wkrótce pojawia się Aleksy Boroda, który razem z pięćdziesięcioma zbiegami dotarł nad rzekę; chwilę potem do domu Piotra przybywa Fedor Łomonow, przedstawiający się jako kupiec jadący polować na sobole, jednak w rzeczywistości jest to służący Adlerhorstów Florin/derwisz Osman/Bill Newton; w grupie towarzyszących mu łowców jest numer Osiemdziesiąt Cztery, czyli hrabia Wasylkowicz. Za chwilę zjawia się hrabia Polikow szukający Wasylkowicza, a wkrótce przybywa Sam Hawkens z kompanami. I wszystko zmierza do szczęśliwego końca: zesłańcy uciekają przez granicę, bracia się spotykają, czarne charaktery zostają aresztowane, hrabia Polikow wiesza się, a Karpala odnajduje ojca i matkę, którymi okazują się rodzice Aleksego Borody. Hrabia Wasylkowicz wraca do Moskwy w celu odzyskania majątku, a cała reszta postanawia udać się do Niemiec. W rejsie przez Morze Czarne pomaga im David Lindsay; w okolicach Stambułu spotykają Ibrahim Beja, który osaczony strzela sobie w głowę; chwilę potem aresztowany i wtrącony do ładowni statku Florin ginie zagryziony przez szczury. A na deser pojawia się sam Karol May, którego w Niemczech – prawdopodobnie w Dreźnie – odwiedza Sam Hawkens z nieodłącznymi kompanami.
I tak kończy się ta historia, a jej ostatnie zdanie mogłoby brzmieć: „Wszędzie dobrze, ale w Niemczech najlepiej” – cała czwórka von Adlerhorstów osiedla się tam, żeni się z wcześniej upatrzonymi wybrankami, kupuje posiadłości i należy przypuszczać, że będą żyć długo i szczęśliwie. „W >>Niemieckich sercach...<< znacznie silniej niż w innych powieściach eksponuje May niemiecki nacjonalizm, tak silnie rozprzestrzeniony w literaturze popularnej XIX wieku. […] Zanika oświeceniowa świadomość historyczna: obczyzna jest czymś prymitywnym i niepełnowartościowym, w najlepszym wypadku krainą pełną sprzeczności, w której można przeżyć banalną przygodę. Przeżycia poza rodzinnym krajem stanowią warunek konieczny dla lepszej przyszłości we własnej ojczyźnie. […] Pisarz konstruuje więc sytuacje i eksponuje tendencje, które zostaną w jego ojczyźnie bez zastrzeżeń przyjęte. […] Powieść staje się afirmacją arystokracji, jej dążeń i ideałów, kończących się w Niemczech nieustannym happy-endem. Podły świat zostaje ujarzmiony w małej miejscowości niemieckiej”[1]. I jeszcze na koniec taka perełka z oryginalnego wydania tego brukowca, niemalże z jego samego zakończenia: „Niemcy są krajem mojej tęsknoty, krajem lojalności, krajem siły, krajem bohaterów” („ist Deutschland das Land meiner Sehnsucht gewesen, das Land der Treue, das Land der Kraft, das Land der Helden"[2]) – czytając to, ma się ochotę najechać na jakieś państwo i kto wie, czy taki cytacik nie mógł dodatkowo podsycić fascynacji Hitlera Mayem.
Przedarłem się przez tę kobyłę i czuję się po prostu zmęczony – Karol May oprócz klasyki miał też w dorobku takiego potworka. Proponuję spuścić na niego zasłonę milczenia i uznać go za pozycję w bibliografii pisarza i nic więcej – czytać go już więcej nikt nie musi, wystarczy, że zrobiłem to ja, choć nie jestem historykiem literatury; powinienem więc chyba zafundować sobie samemu jakąś nagrodę:)
[1] Norbert Honsza, Wojciech Kunicki, „Karol May – anatomia sukcesu, Wydawnictwo Śląsk, 1986, str. 83 – 84.
[2] Ze strony internetowej https://www.karl-may-gesellschaft.de/kmg/primlit/roman/herzen/helden109.htm
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.