Dodany: 29.03.2005 13:18|Autor: morgana_la_fay

Dla nie lubiących Robinsona Crusoe!


Każdy lub prawie każdy czytelnik w swoim czasie, a właściwie w szkole podstawowej, z pewnością zapoznał lub powinien zapoznać się z książką Daniela Defoe „Robinson Crusoe”. I zwykle jest to jedyne dzieło tego autora, z którym mamy okazję się zetknąć w naszym życiu, gdyż inne pozycje książkowe tego pisarza są ciężko dostępne, z rzadka zalegając na bibliotecznych półkach. Tak niestety jest też i z tą powieścią. Kolejnym problemem, na jaki mogą natrafić czytelnicy, jest sama ich niechęć do pisarza, jaka mogła wytworzyć się po przeczytaniu jedynej znanej u nas w Polsce powieści jego autorstwa. Przecież nie każdego mogły zainteresować poczynania pewnego mężczyzny na bezludnej wyspie. Dla mnie na przykład „Robinson Crusoe” był jedną z najnudniejszych lektur w szkole podstawowej; przeczytałam ją z czystego obowiązku i z upragnieniem czekałam zakończenia historii. Sądziłam wręcz, że pan Defoe talentu do pisania nie ma i wręcz powiedziałam sobie, że nigdy nie przeczytam nic więcej z tego, co wyszło spod jego pióra. Może więc dziwić, jakim to cudem „Moll Flanders” trafiła w moje ręce?

Po prostu pewnego wieczoru natrafiłam w TV na filmową adaptację tej powieści i zawiłe losy Moll przestały mi być obojętne. Po długich poszukiwaniach natrafiłam na książkę tę w jednej z bibliotek. Przeczytałam ją w przeciągu kilku dni, gdyż po prostu nie mogłam się od niej oderwać! Życie Moll Flanders opisanej było przez Defoe tak barwnie i ciekawie, że zupełnie zmieniłam zdanie na temat tego autora.

Po pierwsze, autor książki przedstawiającej losy kobiety, która była kurtyzaną, złodziejką, łowczynią posagów, nie potępia jej jako człowieka, wręcz przeciwnie – pokazuje, iż nie jest ona osobą na wskroś zepsutą czy złą (wręcz przeciwnie – ma wiele zalet i zdolności), lecz jedynie warunki i pozycja, jaką zajmowała kobieta w ówczesnym świecie zmusiły ją do tak brutalnej walki o byt. To, że Defoe nie ulega stereotypom kobiety upadłej i nie przedstawia Moll jako diabelskiej rozpustnicy, która upaja się swoim grzechem, lecz która w późniejszym czasie otrzymuje za swoje postępowanie słuszną karę, jest rzeczą zadziwiającą, zważywszy zwłaszcza, że książka ta została napisana w pierwszej połowie XVIII wieku. Jego bohaterka po przebyciu długiej i trudnej drogi, świadoma swych błędów i grzechów, znajduje w końcu spokój i szczęście.

Po drugie sytuacje brutalne czy niedwuznaczne, w jakich znajduje się czasem bohaterka, opisane są w sposób subtelny, nie kalający ucha nawet największej ówczesnej cnotki z jednej strony, z drugiej - wystarczająco dobitny, by nędza, brud, ubóstwo wywarło na czytelniku wystarczające wrażenie. Defoe chce wstrząsnąć czytelnikiem nie po to, by wzbudzić w nim najniższe instynkty i uczucia, lecz po to, by ten zastanowił się nad pochopnym ocenianiem innych, krytykowaniem czyjegoś postępowania bez znajomości motywów.

Poza tym jest to chyba najstarsza (najwcześniej napisana) książka, którą znam, w której kobieta nie jest potraktowana jak przedmiot, bezbronna, bezmyślna istota, dodatek do mężczyzny, ewentualnie jego muza, lecz jako indywidualna jednostka próbująca kształtować swoje życie na przekór pojawiającym się trudnościom.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 13183
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 8
Użytkownik: Lykos 04.04.2005 13:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Każdy lub prawie każdy cz... | morgana_la_fay
W przeciwieństwie do Autorki recenzji uwielbiam Robinsona (nauczyłem się na nim czytać), a nie potrafiłem przebrnąć przez Moll Flanders, co prawda próbowałem to robić po angielsku, ale zawsze. Jednak to tak na marginesie marginesu.

Jeżeli zdecydowałem sie jednak dać głos, to dlatego, że zacząłem zastanawiać się, czy są utwory starsze traktujące podmiotowo kobietę lub kobiety. Abstrahując od literatury starożytnej pisanej przez kobiety (np. Safonę, ale to już zupełnie - zupełnie inna konwencja), pomyślałem o Eurypidesie. Sztandarowym przykładem może być "Medea", ale prawdopodobnie więcej jego utworów spełniałoby to kryterium. Starożytni autorzy zachwycali się jego wyczuciem psychiki kobiety, pisano nawet, że tę psychikę poznał dobrze, gdyż miał równocześnie dwie żony. Nie wiadomo, czy to prawda, ale nie jest to niemożliwe. Po klęsce wyprawy sycylijskiej w roku 413 Ateńczycy wystraszyli się, że katastrofalnie spadnie przyrost naturalny z powodu braku mężczyzn i podobno wydali prawo zezwalające na oficjalne poślubianie dwóch kobiet przez obywateli.
Użytkownik: jakozak 04.04.2005 13:59 napisał(a):
Odpowiedź na: W przeciwieństwie do Auto... | Lykos
Lubię Robinsona Cruzoe. Czytałam kilkakrotnie. Natomiast, jeżeli chodzi o "Przypadki Robinsona Cruzoe" - są doroślejsze, ale jednak chwilami przynudne. Tę czytałam tylko raz.
Użytkownik: jakozak 04.04.2005 14:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Lubię Robinsona Cruzoe. C... | jakozak
Spojrzałam do biblionetki i co widzę? Jest tylko jedna książka: Przypadki Robinsona Cruzoe, natomiast ja na pewno czytałam dużo cieńszą książkę Robinson Cruzoe. Pierwszy raz w szkole podstawowej. Drugi raz po 13 latach, gdy moja siostra chodziła do podstawówki i 9 lat później, gdy syn chodził do podstawówki. Więc na pewno nie mylę się. Czy ktoś potrafi to wyjaśnić? :-)
Użytkownik: Lykos 05.04.2005 09:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Spojrzałam do biblionetki... | jakozak
W szkole od około 20 lat grasuje przeróbka Anczyca sprzed 140 lat, licząca sobie jakieś 200 stron, podawana za "Przypadki Robinsona Crusoe" Daniela Defoe. Może ktoś mądry stwierdził, że uczniowie VI klasy nie są w stanie przebrnąć przez oryginalną dwutomową powieść.

Osobiście myślę, że jest to klasyczny przypadek upupiania młodzieży. Ja przeczytałem dwutomowego "Robinsona" (jak podaje strona tytułowa, anonimowy przekład XIX wieczny, wydanie z początku lat pięćdziesiątych)w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Była to moja pierwsza "dorosła" książka, czytałem ją z wypiekami na twarzy i atlasem w ręku. Oczywiście, nie wszystko zrozumiałem, ale z całą pewnością mogę twierdzić, że lektura bardzo mnie rozwinęła. Przede wszystkim wyobraźnię, ale także stanowiła duży bodziec do poznania geografii i historii.

Gdy czytałem ją drugi raz w drugiej klasie, zrozumiałem już znacznie więcej. Oczywiście, wracałem do książki wiele razy i darzę ją dużym sentymentem.

P.S. Z tym drugim małżeństwem Eurypidesa trochę się zagalopowałem. Sprawdziłem, że "Medeę" napisał na konkurs w roku 431, a prawo o bigamii, jeżeli to w ogóle prawda, uchwalono dopiero pod koniec życia dramatopisarza. Ale plotki o jego dwóch żonach rzeczywiście cytują współczesne opracowania.
Użytkownik: Lykos 07.04.2005 09:29 napisał(a):
Odpowiedź na: W szkole od około 20 lat ... | Lykos
Corrigendum

Znów zawiodła mnie starcza pamięć. Autorem przekładu "Robinsona" wyd. z roku 1953 jest Józef Birkenmajer, a przekład jest jak najbardziej dwudziestowieczny. Przepraszam.
Użytkownik: jakozak 13.07.2006 15:27 napisał(a):
Odpowiedź na: W przeciwieństwie do Auto... | Lykos
Myślę - w trakcie lektury Moll Flanders - że nie może Ci się ta książka spodobać, Lykos. Ona jest napisana właściwie tak, że jedynie kobiety, w dodatku dojrzałe i doświadczone, mogą ją naprawdę i do końca zrozumieć. :-))) Tak ja myślę.
Książka podoba mi się, i to bardzo.

Użytkownik: jakozak 14.07.2006 18:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślę - w trakcie lektury... | jakozak
Moll Flanders - osoba, którą dażyłam na początku sympatią, współczuciem, jakimś tam zrozumieniem nawet, w oczach przeobraża się w potwora... Dobry przykład, jak postępuje degeneracja. Piątka dla Defoe.
Użytkownik: Lenia 30.04.2012 23:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Moll Flanders - osoba, kt... | jakozak
A mnie autor wstępu do książki (przeczytałam wstęp po skończeniu książki, bo jak zaczęłam przed, to za dużo było spojlerów) usiłował wmówić, że główna bohaterka wzbudza w czytelniku sympatię. No jak wzbudza, jak nie wzbudza? Panie profesorze Bladaczka?
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: