Dodany: 10.01.2020 21:21|Autor: miłośniczka

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Narcyz i Złotousty
Hesse Hermann

3 osoby polecają ten tekst.

Sacrum i profanum w uścisku miłości


Rozum i serce, nauka i sztuka, świętość i folgowanie cielesnym żądzom – odwieczni antagoniści, przedmioty wielu sporów, wyborów między jednym a drugim. Na ile w szarej codzienności mogą funkcjonować obok siebie, na ile mogą ze sobą współgrać tak, żeby jedno dopełniało to drugie? Czy to jest możliwe, a jeśli tak – czy takie przenikanie się dwóch przeciwstawieństw może czegoś nas nauczyć, skłonić do refleksji, coś w nas… naprawić?

Oto pytania, jakie stawia Herman Hesse w swojej słynnej na wpół filozoficznej powieści „Narcyz i Złotousty”. Tytułowi bohaterowie to ascetyczny, dążący stale do świętości mnich, surowo osądzający każde swoje przewinienie i piękny, energiczny, nienasycony życiem młodzieniec, który spędza w klasztorze kilka niewinnych lat, by podążyć za głosem serca i rozpocząć wędrówkę w poszukiwaniu tego, co być może jest całkiem nieuchwytne. Tym dwóm jakże odmiennym mężczyznom dane jest się poznać i zostać najlepszymi przyjaciółmi; słuchać, próbować zrozumieć, uczyć się jeden od drugiego.

Niesamowite są te wewnętrzne zmagania, jakie przynosi im ich uczucie. Czytelnikowi dane jest obserwować osoby mówiące zupełnie innymi językami (jedną – językiem intelektu i logiki, drugą – językiem serca i emocji), nierezygnujące jednak z prób dotarcia do przyjaciela nawet, gdy ten reprezentuje wszystko, co obce, niepojęte, niemiłe, odrzucające. Długie filozoficzne dyskusje nauczyciela i ucznia zdają się być może na początku nieco przeintelektualizowanymi z powodu wyszukanego języka Narcyza, jednak szybko zapomina się o tym w toku śledzenia, jak zmieniają się postawy bohaterów i jak kształtuje się ich myślenie, otwiera na nowe, nieznane. I choć początek powieści jest bardzo skąpy w akcję, to jednak ani nas Hesse nudzi, ani rozczarowuje. Brniemy przez meandry trudnych rozmów, jakby był to porywający thriller, by na końcu zajrzeć w siebie i zadać sobie wiele pytań, jakich często unikamy na co dzień – i to również jest niezaprzeczalnym atutem tej książki.

Tak, z całą pewnością powieści, po których sami wpadamy w filozoficzną zadumę, zostają z nami na długo, ale nie każdy czytelnik ma na takie ochotę. I tutaj Hesse znalazł rozwiązanie, by nie zniechęcić żadnego odbiorcy. Jeśli bowiem nie chcemy odczytywać „Narcyza i Złotoustego” jako jednej wielkiej alegorii harmonii przeciwieństw – sacrum i profanum, możemy wczytać się po prostu w historię wielkiej przyjaźni dwu bardzo odmiennych serc. I gwarantuję, że i wtedy będzie to fascynująca lektura.

[Recenzja została wcześniej opublikowana na blogu Miast Słów]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1295
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: