Dodany: 22.12.2019 14:07|Autor: magda.d

Ekranizacja wypada lepiej


Po "Tamte dni, tamte noce" sięgnęłam głównie ze względu na moją żelazną zasadę - najpierw książka, potem film. I to jeden z nielicznych przypadków, gdy ekranizacja wypada lepiej niż powieść, na której podstawie została nakręcona.

Zacznę od tego, że język autora jest bardziej skomplikowany, niż w standardowych romansach, jedno zdanie często zajmuje parę linijek i jeśli się nie skupiamy, zanim dojdziemy do jego końca, możemy zapomnieć już początek. Czasem miałam wrażenie, że to stylistyczne przekombinowanie, ale w większości mi się to podoba, sprawia, że lektura jest przyjemniejsza.
Muszę też przyznać, że nie do końca rozumiałam głównego bohatera. Jego przemyślenia były szczegółowo rozpisane, ale miałam wrażenie, że przeczą same sobie, a czasem niczego nie wnoszą. Zapewne miało to pokazać jego wewnętrzne rozdarcie, zagubienie młodzieńczych lat, ale nie do końca przekonuje mnie tak zagmatwany sposób przedstawienia rozterek nastolatka.
Na minus dla wielu będą też sceny erotyczne, dość wulgarnie opisane, kontrastujące z zawiłym językiem pozostałej treści - jeśli nie przeżyliście sceny z brzoskwinią w filmie, to darujcie sobie książkę, bo jest dużo bardziej obrzydliwie.

Ale to koniec wad. Bardzo podoba mi się klimat opowieści - romans wakacyjny, namiętność, upał, piękne Włochy, rozmowy o sztuce i życiu, liberalni rodzice głównego bohatera. Plus za tematykę LGBT, za luźne podejście do seksualności, pokazanie, że nie musi być tematem tabu, że seks nie jest czymś złym, nawet jeśli nie wiąże się z miłością. Zakończenie jest cudowne, bardzo wzruszające i zdecydowanie bardziej życiowe niż w większości romansów.

Polecam, ale nie jest to lektura dla każdego!

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 453
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: