Dodany: 17.03.2005 14:22|Autor: kocio

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Kamerzysta
Gaston Bill

Postmodernizm lukrowany


Głównym bohaterem tej książki jest niejaki Kos, ale równie ważną postacią, z perspektywy której rejestrujemy całą akcję, jest jego przyjaciel, Francis. Dziwna to przyjaźń i dziwna książka.

Kos to skrót od Detritus Kosme - ale nie jest to jego prawdziwe imię ani nazwisko; Francis rozszyfrował ten kalambur jako "kosmiczny odpadek". Kos jest artystą totalnym, który wymieszał życie ze sztuką już od najmłodszych lat, dlatego nawet Francis nie wie, jak nazywa się jego przyjaciel jeszcze z czasów szkolnych. I, naturalnie, przez cały czas go to dręczy - tak jak i samo zachowanie Kosa. Zamierzona sztuczność, niejasność, niewyjaśnione tajemnice to coś, co Francisa irytuje, męczy, ale i fascynuje, przyciąga.

Z czasem ich dziwna symbioza rośnie, ponieważ Kos zostaje reżyserem, a Francisa przyucza do roli operatora kamery, z czym zresztą ten drugi całkiem udatnie sobie w końcu radzi. Stanowią dopełniającą się parę i żywy dowód na wyświechtane powiedzenie o przyciąganiu się przeciwieństw. Francis bowiem, w przeciwieństwie do swojego kontrowersyjnego towarzysza, to człowiek zanurzony w życiu po uszy poprzez zmysły - z wszystkimi tego dobrymi (opisy smaku potraw) i złymi (opisy przeżyć na kacu) konsekwencjami.

Prawdziwymi bohaterami "Kamerzysty" są jednak Sztuka i Natura, w trakcie lektury wielokrotnie autor zmusza czytelnika do badania ich granic i wzajemnych wpływów. Co chwila wyzierają one spod tych niby ludzkich postaci.

Owszem, jest i zagadka kryminalna, ale nie chodzi w niej wcale o to, kto zabił (wiadomo: Kos, a sfilmował to na jego zlecenie, ale bez świadomości, co będzie się działo, Francis), tylko właściwie - dlaczego? Nie będzie tu już chyba dla nikogo niespodzianką, że to tylko część całej opowieści o niepojętości artysty Kosa, w której prawda wciąż umyka, o ile w ogóle gdzieś jest.

W sumie "Kamerzysta" przypomina mi od strony myślenia o świecie kilka dzieł, które określam jako postmodernistyczne, natomiast od strony warsztatu - sprawnie napisany kryminał z ambicjami literackimi. W tej mieszance wzięła jednak górę warstwa postmodernistyczna - i po prostu zmęczyła. Dokończenie książki wymagało ode mnie sporego samozaparcia i kilkakrotnego przerywania lektury.

Wydawało mi się dotąd, że postmodernizm jest mimo wszystko ciekawym terytorium literackim, tylko bardzo trudnym do opanowania. Słaby warsztat innych autorów pozwalał mi w to wierzyć. Tymczasem Gaston pisać umie, ale mroczna aura tekstu, związana z dłubaniem w głębiach ludzkiej psychiki, a okraszona cytatami w rodzaju "Kontekst jest wszystkim. Intencja - czymś więcej" czy "Ujmij to w kadr - i już masz sztukę", oznacza mniej więcej tyle, że po wspólnej trudnej drodze autor i tak zostawia czytelnika samopas, tylko z mglistą sugestią, że stoi za tym jakaś intencja.

Pewnie rzeczywiście stoi. Jednak odkrycie, że jest ona "nieuchwytna jak pstrąg w nurcie rzeki; zmienna jak poblask słońca na jego łuskach", byłoby tak samo prawdziwe, gdyby napisać to krócej, bez zalewania deszczem mrocznych szczegółów i wprowadzania niewiele znaczącej akcji - a przy okazji dotarłoby do czytelnika, zanim ten zdążyłby się do cna zniechęcić.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1758
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: