Lubię wieczorne godziny, szczególnie te tuż przed północą. Już od szkolnych lat noszę w sobie zapewne mylne przekonanie, że jest to czas pisarzy pochylonych nad swoimi nowymi dziełami, czas najlepszych fraz i rymów, w blasku starych lamp z gorącą herbatą i "carskimi" konfiturami. W moim wewnętrznym świecie króluje przysłowie: "Gdy ludzie śpią, budzą się pisarze". W takich godzinach, gdy słychać tylko tykanie zegarów, zwykłem przeglądać strony amerykańskiego serwisu aukcyjnego ebay.com. Stare listy i pocztówki, piękne koperty ze znaczkami nieistniejących państw, barwne stemple i adresy, pod którymi nikt już nie mieszka. W tej istnej wieży Babel z pomieszanymi językami całego świata można by za Szekspirem zapytać:
"What do you read ,my lord?
Words,words, words."
Pewnej lipcowej nocy wyłowiłem tę jedną, najbardziej zagadkową pocztówkę. Była to właściwie karta pocztowa, na pożółkłym grubym papierze niskiej jakości. Po jednej stronie karty było miejsce na korespondencję, bez żadnych podziałów i nadruków. Na odwrocie, karta była podzielona pionową linią, po jej prawej stronie na górze napis POSTKARTE i fioletowy nadruk znaczka Generalnej Guberni (z serii zabytki Krakowa), poniżej miejsce na adres. Po lewej stronie, na górze, mniejszymi literami napis ABSENDER i miejsce na adres nadawcy. W lewym dolnym rogu napis IX.40. Typowa niemiecka karta pocztowa z czasów II wojny światowej, używana w Generalnej Guberni. Strona korespondencji wypełniona była napisanym na maszynie tekstem w języku polskim, który przytaczam poniżej w oryginalnej pisowni, z zachowaną interpunkcją, błędami literowymi , spacjami i podziałem na wiersze.
"Drogi Panie Juwiler, 5.V.1941
Przedewszystkiem - witam was i pozdrawiam na Nowej Oj-
czyźnie.Życzę Wam ziszczenia Waszych marzeń.
Dziękuję Wam serdecznie za miły upominek przysłany z J a-
ponii.Przydał się bardzo.Jestem zmuszony,niestety , wznowić
moją prośbę - od Was osobiście nic nie wymagam, mam wraże-
nie jednak,że w Nowym Jorku są instytucje,które zajmują
się wysyłką paczek żywnościowych.Takie paczki są mi bar-
dzo potrzebne. Czy otrzymał Pan moje dwa poprzednie po-
cztówki. Adres p.Sobol J jest - Ogrodowa6/9 u Klamkina.
Byłem u niej,prosi przesłać Wam serdeczne pozdrowienia.
O Mietku pisałem już Wam.Ukłony od Was przekazałem jes
Wam wdzięczny za pamięć i prosi pisać do niego p/a jego
szwagra - M.Rajchman -Leszno 1,Szpital"Czyste". Skomuni-
kowałem się z adw.Lejkinem.Mieszka on Grzybowska 32/56.
Była u niego Marynia i pokazała mu Wasze listy z Nowego
Yorku. Spotkałem Kutnera.Występuje w lokalu prócz tego
otrzymuje paczki od różnych znajomych z całego świata.Na
ogół nasi koledzy nie żle się mają,gdyż oba teatry dobrze
prosperują.
Dziękuję Wam serdecznie jeszcze raz za pamięć i ciepłe
słowa.Pozdrowienia dla Guskina,Pivor,Miriam Kresin,Szo-
szanę i innych Wasz"
Obok słowa "Wasz" był jedyny dopisek zrobiony ręcznie niebiesko-zielonym (kolor pewnie zmienił się po prawie 80-ciu latach) atramentem - JKo z nieczytelnym zawijasem (litera K była dziwnie napisana, mogłem ją błędnie odczytać) .
Na odwrocie kartki, również pismem maszynowym wymieniono adresata:
"Mr
M.Juwiler
c/o Hebrew Actors Union
New - York
7 th str.31 E"
Na górze po środku, bardzo wyraźny stempel "WARSCHAU C1" z datą 15V41 12. Niestety zamieszczony przez sprzedającego skan kartki nie obejmował lewej strony z nazwiskiem nadawcy. Na dole czerwone stemple poczty niemieckiej (okrągłe z orłem niosącym w szponach swastykę).
Tekst napisany był w równych, ciasnych wierszach, z bardzo małymi odstępami. Nadawca chciał zawrzeć w nim (na niewielkiej powierzchni) jak najwięcej wiadomości. Oczywiście główna wiadomość, której zapewne nie mógł przekazać wprost z powodu cenzurowania korespondencji zawierała się w dwóch zdaniach o paczkach żywnościowych, w tym to jedno - "Takie paczki są mi bardzo potrzebne". To zdanie powinno przecież brzmieć - "Mój Przyjacielu, głodujemy, błagam Cię, Twoje paczki żywnościowe uratują życie moje i mojej rodziny - jeśli piekło istnieje, to piszę do Ciebie z piekła". Nie ulega wątpliwości, że kartka była wysłana z Warszawskiego Getta.
Kto był nadawcą tego listu - jego nazwisko z adresem musiało znajdować się w lewej części strony z nadrukowanym znaczkiem (bez tej informacji list by zapewne zatrzymała cenzura). Możemy się domyślać, że zarówno nadawca jak i adresat byli aktorami teatrów żydowskich (być może i polskich - wszak list jest pisany w języku polskim).
Adresat korespondencji jest znany, ale nie udało mi się odnaleźć o nim żadnych wiadomości - z treści listu wiemy, że udało mu się wyjechać z Polski, przez Japonię do USA. Korespondencję z Polski odbierał w budynku Hebrew Actors Union w New Yorku. Hebrew Actors Union (HAU) była organizacją związkową aktorów w żydowskich teatrach jidysz, założoną w 1899 roku, jako pierwsza organizacja związkowa aktorów w USA. W latach dwudziestych XX wieku liczyła około 300 członków - aktorów hebrew i jidysz. W miarę upływu lat liczba aktorów jidysz malała. W październiku 2005 roku organizacja zawiesiła swoją działalność, ale w danych z roku 2013 wykazała jeszcze 53 członków.
Wypiłem moją filiżankę "carskiej" herbaty i popatrzyłem na podpis autora - JKo z nieczytelnym zawijasem (i literą K w domyśle). Taki podpis nasunął mi pewną myśl - nazwałbym ją śmiałą i ryzykowną. Odważne skojarzenie - wszak mój czytatnik nosi nazwę "Biblioteka skojarzeń". Poszedłem do pokoju z książkami i odnalazłem zbiór opowiadań mojego ulubionego pisarza Isaaca Bashevisa Singera
Przyjaciel Kafki (
Singer Isaac Bashevis)
. Otworzyłem pierwsze, tytułowe opowiadanie i przeczytałem początek.
"Po raz pierwszy usłyszałem o Franzu Kafce wiele lat przedtem, zanim przeczytałem którąkolwiek z jego książek. Opowiadał mi o nim jego przyjaciel, Jacques Kohn, były aktor teatru żydowskiego. Mówię "były", ponieważ kiedy go poznałem, nie występował już na scenie. Działo się to na początku lat trzydziestych i teatr żydowski w Warszawie tracił już swoją publiczność. Sam Jacques Kohn był chorym i załamanym człowiekiem. Nadal ubierał się w stylu dandysa, ale jego ubrania były zniszczone. W lewym oku nosił monokl, miał wysoki staroświecki kołnierzyk (zwany mordercą ojca), lakierki i derby. Cynicy z żydowskiego klubu pisarzy, dokąd często przychodził, nazywali go Lordem"[1].
Podpis pod listem JKo z zawijasem - i Jacques Kohn. Dziwne skojarzenie - wszak opowiadanie Singera jest przecież fikcja literacką. Autor listu z Warszawskiego Getta nie może być Jacquesem Kohnem. Gdyby Kohn rzeczywiście dożył tragicznych czasów wojny, byłby raczej opisanym w liście znajomym nadawcy, Kutnerem, który miał przyjaciół na całym świecie i otrzymywał wiele paczek.
"Wszystko to było grą. Pochodził z chasydzkiej rodziny mieszkającej w małym polskim miasteczku. Na imię miał nie Jacques, tylko Jankiel. Mieszkał jednak przez wiele lat w Pradze, Wiedniu, Berlinie i Paryżu. Nie zawsze był aktorem żydowskiego teatru; grywał na scenie we Francji i Niemczech. Przyjaźnił się z wieloma znanymi osobistościami. Pomógł Chagallowi znaleźć pracownię w Belleville. Bywał częstym gościem u Izraela Zangwilla. Występował w spektaklach Reinhardta i jadał wytworne potrawy z Piscatorem. Pokazywał mi listy, jakie otrzymywał nie tylko od Kafki, lecz również od Jakuba Wassermana, Stefana Zweiga, Romain Rollanda, Ilii Erenburga i Martina Bubera. Wszyscy się zwracali do niego po imieniu."[2].
A jednak, gdyby Jacques Kohn, dożył czasów Holocaustu i znalazł się w Warszawskim Getcie, to który z jego przyjaciół mógłby mu pomóc.
Franz Kafka zmarł w 1924 roku na gruźlicę (w sanatorium w Austrii), ale ostatni rok życia spędził w Berlinie ze swoją poznaną w 1923 roku narzeczoną, Dorą Diamant (urodzoną w 1898 roku w Pabianicach, w żydowskiej rodzinie ortodoksyjnej, jako Dwojra Diament) - żydowską zawodową aktorką występującą w latach 20-stych na scenach w Niemczech. Dora Diamant przeżyła wojnę, chociaż w 1933 roku Gestapo skonfiskowało jej, listy i rękopisy Franza Kafki, które posiadała, a których mimo wielokrotnych próśb nie oddała wieloletniemu przyjacielowi Kafki i wydawcy jego dzieł Maxowi Brodowi. Pomimo intensywnych poszukiwań prowadzonych przez Maxa Broda i specjalnie w tym celu założoną fundację (działała w San Diego w USA do lat 90-tych XX wieku), dokumentów tych nigdy nie odnaleziono. Dora zmarła w 1952 roku w Londynie.
Oczywiście Jacques Kohn nie znał Dory Diamant, poznał młodego Franza Kafkę znacznie wcześniej w 1911 roku w Pradze.
"Tego wieczoru Jacques wydawał się w lepszym nastroju niż zwykle. Uśmiechał się, ukazując porcelanowe zęby, które były źle dopasowane i ruszały się lekko, gdy mówił i perorował, jak gdyby był na scenie. Podał mi kościstą dłoń o długich palcach i rzekł:
- Jak się dziś miewa nasza wschodząca gwiazda?
- Już pan zaczyna?
- Mówię poważnie. Naprawdę. Kiedy stykam się z talentem, potrafię go rozpoznać, mimo iż sam go nie mam. Kiedy w 1911 roku graliśmy w Pradze, nikt nie słyszał jeszcze o Kafce. Przyszedł za kulisy i gdy tylko go ujrzałem, zrozumiałem, że to geniusz. Czułem to tak, jak kot czuje mysz. Tak zaczęła się nasza wielka przyjaźń."[3].
W roku 1911, kiedy Jacques Kohn poznał Franz Kafkę, miał on 28 lat i nadal mieszkał z rodzicami. Był szczególnie silnie zdominowany przez swojego ojca i opuścił dom rodzinny dopiero w wieku 35 lat.
Według biografów Franza Kafki w roku 1911 poznał on Yitzchaka Lowy, aktora teatralnego jidysz, znanego także, jako Yitshok Levi, Jizchak Lӧwy, Dijak Levi i JACQUES LEVY (sic!).
Jeśli opowiadanie Singera oparte jest w dużej mierze na prawdziwych pierwowzorach (co często mu się zdarzało), to być może jego bohater Jacques Kohn naprawdę nazywał się Jacques Levy i na początku lat trzydziestych XX wieku mieszkał w Warszawie, nie wyjechał z Polski przed wybuchem wojny w 1939 roku, dostał się do Warszawskiego Getta, a w 1942 roku ze swojego mieszkania na poddaszu na Lesznie (jeśli nadal tam mieszkał) pomaszerował senną dzisiaj i ukrytą między domami Muranowa ulicą Karmelicką na Umschlagplatz, skąd odjechał wagonem towarowym do obozu zagłady w Treblince. Ulicą Karmelicką przemaszerowało tak od 254,000 do 265,000 Żydów - a my szukamy jednego Żyda, jakiegoś Jacquesa Kohna.
"Wedle tradycji staroświeckiego teatru od czasu do czasu wtrącał coś w jidysz, zwłaszcza kiedy mówił o znajomości z Kafką. Od pewnego czasu zaczął pisywać artykuły do gazet, ale redaktorzy zgodnie odrzucali jego rękopisy. Mieszkał na poddaszu gdzieś na Lesznie i ciągle chorował."[4].
A gdzie mieszkał nadawca kartki z Warszawskiego Getta - niestety sprzedawca z amerykańskiego portalu nie zeskanował tej części kartki. Czy kiedyś odpowiemy na to pytanie - a czy ma to znaczenie w obliczu faktu, że do obozu śmierci w Treblince pojechało około 260,000 Żydów - może 5000 więcej albo mniej, kogo to dzisiaj obchodzi.
Najpełniejszą notę biograficzną Yitzchaka Löwy odnalazłem na niemieckojęzycznym portalu poświęconym Franzowi Kafce. Poniżej zamieszczam jej polskie tłumaczenie:
"Yizchak (Isaak) Lowy urodził się 10 września 1887 roku w Warszawie. Jego rodzice byli oddanymi wyznawcami chasydyzmu i rygorystycznie odrzucali i zwalczali teatralne zainteresowania syna.
Już w wieku 17 lat opuścił dom rodzinny i Warszawę, i wyjechał do Paryża, gdzie zatrudnił się jako pracownik fabryczny. Również tutaj w 1905 roku wystąpił po raz pierwszy z zespołem amatorskiego teatru jidysz. W 1906 roku dołączył do profesjonalnej grupy teatralnej jidysz, która występowała w Bazylei, Zurychu, Wiedniu i Berlinie. Zimą 1911/12 Löwy wystąpił z trupą teatralną Lemberger w Pradze. Kafka uczestniczył w licznych występach i nawiązał przyjazne relacje z członkami zespołu, zwłaszcza z Löwy. Zorganizował nawet „Wieczór recytatorski Żydów wschodnich” Löwy'ego, na którym sam wypowiedział słowo wprowadzające („Przemówienie w języku jidysz”). Wkrótce potem Löwy próbował założyć własną trupę teatralną, co mu się nie udało.
Podczas pierwszej wojny światowej Löwy przebywał w Budapeszcie, gdzie święcił sukcesy jako recytator. Właśnie tutaj w 1917 roku nastąpiło ostatnie, przypadkowe spotkanie z Kafką. Po 1920 roku Löwy wrócił do Polski. Podczas okupacji niemieckiej mieszkał w Getcie Warszawskim. Prawdopodobnie podczas masowych deportacji latem 1942 roku został zabrany do Treblinki i tam zamordowany. Ze sporadycznej korespondencji Kafki i Löwy, prowadzonej po spotkaniu w Pradze, zachował się tylko list Kafki z 1914 roku. Ponadto spuścizna Kafki obejmowała fragmentaryczny początek wspomnień Löwy'ego (The Jewish Theatre, 1917), który Kafka ustnie zrewidował i zalecił opublikowanie Buberowi. Buber był zainteresowany, ale tekst pozostał niedokończony i nieopublikowany."
Moje samotne, nocne godziny przy "carskiej" herbacie i kartce papieru kończą się zwykle w połowie pomiędzy klasztorną jutrznią, a laudes.
Dzisiaj, kończą się samymi pytaniami, kim jesteś nieznany nadawco kartki z Warszawskiego Getta i czy łączy Cię cokolwiek z Jacquesem Kohnem i Yitzchakiem Löwy?
"-Mój młody przyjacielu, jestem w zasadzie impotentem. To się zawsze zaczyna wraz z rozwojem zbyt wyrafinowanego gustu - kiedy jest się głodnym, człowiek nie potrzebuje marcepanów i kawioru. Doszedłem do punktu, kiedy żadna kobieta nie wydaje mi się naprawdę atrakcyjna. Nie ukryje się przede mną żaden defekt. To jest impotencja. Suknie i gorsety są dla mnie przezroczyste. Nie dam się oszukać makijażem ani perfumami. Straciłem własne zęby, ale wystarczy, że kobieta otworzy usta, a natychmiast widzę jej plomby. Nawiasem mówiąc, to był główny problem Kafki, jeśli chodzi o pisanie - widział wszystkie usterki własne i innych ludzi. Niemal całą literaturę tworzą tacy plebejusze i partacze jak Zola i d'Annunzio. W teatrze widziałem podobne defekty jak Kafka w literaturze i to nas zbliżyło. Ciekawe zresztą, że jeśli chodzi o ocenę teatru, Kafka był zupełnie ślepy. Wychwalał pod niebiosa nasze nędzne żydowskie sztuczydła. Zakochał się śmiertelnie w marnej aktorce, madame Czyżyk. Kiedy pomyślę, że Kafka kochał tę istotę i marzył o niej, wstyd mi za tego człowieka i za jego złudzenia. No cóż, nieśmiertelność nie jest wybredna. Każdy, kto zetknie się z wielkim człowiekiem, maszeruje wraz z nim ku nieśmiertelności, niekiedy w niezgrabnych butach."[5].
A madame Czyżyk, co stało się z nią, wszak ona też maszeruje do nieśmiertelności z Kafką, Kohnem i Lowym .....
---
[1] Isaac Bashevis Singer,
Przyjaciel Kafki (
Singer Isaac Bashevis)
, przeł. Elżbieta Petrajtis-O'Neill, wyd. MUZA SA, 2004, s. 5,
[2] Tamże, s. 7,
[3] Tamże, s. 6,
[4] Tamże, s. 5,
[5] Tamże, s. 8,
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.