Mam mieszane uczucia co do tej książki.

Główna bohaterka to dwudziestoparoletnia Ewangelina, która jest siostrą zakonną. W zakonie odpowiedzialna jest za pocztę. Pewnego dnia odbiera list z prośbą o wgląd do archiwum. Odpisując, w pierwszej chwili nie wyraża zgody - taki jest nakaz władz - jednak postanawia nie wysyłać odpowiedzi. Następnego dnia adresat listu zjawia się w bibliotece i Ewangelina, wbrew zasadom panującym w zakonie, postanawia mu pomoc. Pan Verlaine poszukuje listów pani Abbigail Rockefeller, która korespondowała z jedną z sióstr w roku 1943-1944.
Wszystko dotyczy walki ludzi z Nefilimami, czyli istotami zrodzonymi z kobiet i Upadłych Aniołów. Owa walka zaczęła się już wiele lat temu, jednak trwa do dziś. Głównie chodzi o lirę, instrument anielski, który ma ogromne moce. Został on ukryty, lecz nikt nie ma pojęcia gdzie. Angelolodzy maja nadzieje na znalezienie tego instrumentu przed Nefilimami. Tych drugich owa lira interesuje, gdyż mogłaby ich uzdrowić i umocnić ich rasę.
Czy Ewangelina dołączy do angelologów?
Czy Verlaine jest świadomy, dla kogo szuka informacji?
Co Ewangelinę łączy z anielskim instrumentem?
Czy w końcu uda się znaleźć lirę? I kto będzie pierwszy, angelolodzy czy może Nefilimowie?

Ileż ja się namęczyłam przy tej książce! Pierwsza połowa szła mi strasznie opornie. Bardzo drażniła mnie drobna czcionka, która jest okropna do czytania, i zbyt mało dialogów.
Gdy już minęłam połowę, było coraz lepiej. W końcu coś się zaczęło dziać. Nie było już takiej nudy, choć wszystko było dosyć przewidywalne.
Kiedyś czytałam już tę książkę i byłam zachwycona. Jednak po przeczytaniu jej ponownie nie mam pojęcia, co mnie w niej zachwyciło. Lektura do lekkich nie należy. Przebrnięcie przez pierwszą połowę było męczarnią. Gdybym nie miała zasady, że staram się każda książkę doczytać do końca, to na pewno po pierwszych 100 stronach rzuciłabym ją w kąt. Jednak dobrze się stało, że czytałam dalej, gdyż później było już zdecydowanie lepiej. Mimo to w całości nie uważam tej książki za godną polecenia.