Dodany: 25.05.2019 14:14|Autor: Marioosh

Ciekawostka młodego Joe Alexa


Jak wyglądała Polska w roku 1947? Odpowiedź na to pytanie można znaleźć w internecie w rocznikach codziennych gazet – uprzedzam jednak, że jest to zajęcie bardzo wciągające; sam ostatnio przez całą noc wertowałem „Dziennik Bałtycki” z końcówki lat 40. Widzimy w tych gazetach, że Polska przez kilka lat po wojnie była jeszcze krajem nie do końca zorganizowanym i nie całkowicie podporządkowanym ZSRR: owszem, prasa obszernie informuje o działalności NSZ, aresztowaniach członków rozmaitych band czy o wrogich siłach czyhających na obywateli – ale mamy też informacje o procesjach w Boże Ciało czy o rejsach do USA, a Wielkanoc jest Wielkanocą, a nie tylko "wiosennym świętem". Życie literackie również było dość swobodne – z pobieżnego przejrzenia internetu wyłapałem, że bezpośrednio po wojnie wydawano jeszcze w Polsce Antoniego Marczyńskiego, Tadeusza Dołęgę-Mostowicza czy Karola Maya, czyli pisarzy, którzy wkrótce, przynajmniej do 1956 roku znikną. Już rok później powstała PZPR, a na kongresie literatów w Szczecinie narzucono pisarzom rolę wychowawczą w budowaniu socjalizmu; wielu pisarzy skazano na niebyt (Kornel Makuszyński), wielu nakazano dostosowanie już gotowych książek do nowych realiów (Stanisław Lem), wielu zamilkło, a wielu zgięło karki i pisało pod dyktando. I właśnie w 1947 roku na łamach łódzkiego „Kuriera Popularnego” Maciej Słomczyński pod pseudonimem Jack M. Cooper opublikował w kilkudziesięciu odcinkach „Fabrykę Śmierci”, powieść, która jakiś rok później w takiej formie już nie mogłaby się nigdzie ukazać.

Głównym bohaterem jest Amerykanin Jack Morton, który wraz z Angielką Joan Auberey ratuje się z katastrofy statku i dopływa wraz z nią do jednej z wysp Ziemi Ognistej, na której prowadzone są badania nad bombą atomową. Badania nadzoruje profesor Oskar Warburg, który w grudniu 1944 roku ewakuował się z laboratorium w Bawarii i obecnie wierzy, że broń atomowa może posłużyć do odrodzenia narodowego socjalizmu. Jack ucieka z wyspy, ale zostawia na niej Joan; Warburg wysadza w powietrze fabrykę i przenosi badania do Hiszpanii, gdzie schronienia udziela mu generał Franco. Jack przy pomocy agentury angielskiej i amerykańskiej usiłuje zlokalizować profesora, a także odnaleźć Joan, by się z nią oczywiście ożenić.

Jest to więc typowa, powojenna historia o próbie odrodzenia się faszystowskich "niemiec" (właśnie tak, małą literą, pisano po wojnie w polskiej prasie); sęk tylko w tym, że gdyby ta książka została napisana jakiś rok czy dwa lata później, głównym bohaterem nie mógłby być Amerykanin, tylko obowiązkowo Rosjanin. Pamiętać też należy, że Słomczyński opublikował tę powieść w „Kurierze Popularnym” pod pseudonimem Jack M. Cooper – nawiązał tym samym do swojego ojca, amerykańskiego lotnika i filmowca Meriana C.Coopera, którego życiorys w nadciągających czasach stalinowskich był nie do zaakceptowania. Maciej Słomczyński miał więc sporo szczęścia, że „Fabryka Śmierci” zdążyła się ukazać w prasie, ale na wydanie książkowe trzeba było czekać aż 65 lat; do tego, że nikt wcześniej po nią nie sięgnął przyczyniły się, moim zdaniem, malejąca aktualność tematyki, zapomnienie i zwykła banalność książki – była to prosta, gazetowa powieść w odcinkach ku pokrzepieniu serc. Powieść można więc potraktować jako ciekawostkę i pewne świadectwo epoki, ale chyba jako nic więcej.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 433
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: