Dodany: 19.05.2019 20:57|Autor: KingaCzytamPolecam

Dziennik kata


"Dziennik kata" nie zrobił na mnie takiego wrażenia, jak "Spowiedź polskiego kata", ale mimo to czytało mi się go bardzo przyjemnie.

Przyjemnością na pewno było czytanie o karierze Johna Ellisa, który przez niemal ćwierć wieku pełnił obowiązki pierwszego kata Wielkiej Brytanii. Swoje wspomnienia były kat podyktował w formie gawędy przy kominku, podając je w takiej kolejności, w jakiej mu się nasuwały. Jak możemy dowiedzieć się z przedmowy, tak wolał i forma ta została zachowana w książce.

"Dziennik kata" jest więc napisany w formie dziennika, który jednak nie jest prowadzony dzień po dniu. Znajdziemy tam opisy egzekucji poszczególnych osób, zarówno mężczyzn, jak i kobiet, oraz poznamy ich historię. Mam wrażenie, że to nieco przyćmiło osobę kata, ponieważ wątki dotyczące skazańców mocno przeważają nad tymi dotyczącymi samego Johna Ellisa.

Ellis był katem przez 23 lata i w tym czasie uśmiercił 203 osoby. Najważniejsza praca, jaką miał do wykonania, odbywała się dzień przed egzekucją. To był czas poświęcony na zdobycie informacji o wadze, wzroście i sylwetce skazańca, na sprawdzenie stanu szubienicy i wyznaczenie spadku, który pełnił kluczową rolę w czasie wykonywania wyroku. Od jego wysokości zależało, czy skazany umrze od razu, bez bólu i komplikacji, czy będzie konał w cierpieniu kilka minut. W kolejnym dniu pozostawało jedynie sprawdzić wszystko po raz kolejny, sprowadzić więźnia, założyć mu biały kaptur na głowę, umieścić stryczek we właściwym miejscu i pociągnąć za dźwignię zapadni. Z opisów osób, które pracowały z Ellisem, możemy dowiedzieć się, że był on pedantem przesadnie dbającym o wszystkie detale. Od szczegółów zależało, czy cała procedura przebiegnie zgodnie z planem.

Może się wydawać, że kat jest osobą o stalowych nerwach, która nie odczuwa emocji podczas pociągania za dźwignię, ponieważ to jej chleb powszedni, ale Ellis nierzadko odczuwał cały wachlarz emocji, od odrazy i obrzydzenia, aż po sympatię i współczucie. Możemy także przeczytać o jego wewnętrznych rozterkach dotyczących słuszności skazania, na przykład w wypadku wyroków bardzo młodych osób. Kat wierzył,że osiemnaście lat to nie wiek na stryczek, tylko czas, kiedy jest szansa się resocjalizować. Każda egzekucja była przeżyciem, które na długo pozostało w jego głowie, pomimo, że był on tylko pełnowartościową częścią machiny wymiaru sprawiedliwości. Najbardziej emocjonujące zawsze były egzekucje kobiet, ponieważ Ellis był przekonany, że kobiet nie powinno się wieszać na szubienicy.

Moimi ulubionymi częściami poszczególnych rozdziałów były opisy zachowania więźniów oczekujących na śmierć i ich drogi na stryczek. Ellis wspomina nie tylko o tym, jak zachowywali się oni, ale też przedstawia nam społeczny odbiór poszczególnych procesów. Nieraz zdarzało się, że kat miał problem z dostaniem się niepostrzeżenie za bramę więzienia, ponieważ ta była otoczona gromadą gapiów.

Zakończenie książki okazało się bardzo zaskakujące. Spodziewałam się wielu rzeczy, ale o takiej opcji, z jaką się spotkałam, nie pomyślałabym. Jest ona jednak moim zdaniem potwierdzeniem tego, że wszystkie egzekucje mocno odcisnęły swoje piętno na Johnie Ellisie, który niezmiennie twierdził, że wszystkie zdarzenia i sytuacje związane z wykonywaniem obowiązków kata w żaden sposób na niego nie wpłynęły.

Książkę oceniam pozytywnie i polecam ją osobom zainteresowanym tematem. Na Facebooku pod poprzednią recenzją pojawiły się pytania o tytuły podobne do "Spowiedzi polskiego kata"; z pewnością takim tytułem jest "Dziennik kata" oraz reszta książek z serii "Rozmowy z Katem" Wydawnictwa Aktywa. Aktualnie jestem w trakcie poszukiwania innych książek o tematyce związanej z karą śmierci i więziennictwem.

[recenzja była wcześniej publikowana na blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 265
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: