Mona Yeoman, atrakcyjna blondynka, prosi Travisa McGee, by pomógł jej odzyskać spadek po ojcu, który przywłaszczył sobie jej mąż Jasper; po odzyskaniu majątku Mona chce rozwieść się z Jasperem i wyjść za kochanka, wykładowcę Johna Webba. Travis McGee jest sceptyczny wobec tego zadania; tymczasem blondynka niespodziewanie ginie od kuli ukrytego zabójcy. Gdy Travis ściąga na miejsce zbrodni szeryfa, okazuje się, że zwłoki zniknęły; szeryf sugeruje wprost, że nie było żadnego zabójstwa, a Mona uciekła z kochankiem. Na miejscowym lotnisku okazuje się, że do samolotu wsiadła para udająca kochanków, a policyjni laboranci po żmudnych poszukiwaniach znajdują krew na miejscu przestępstwa; Jasper Yeoman, coraz bardziej przekonany, że jego żona nie żyje, namawia Travisa do współpracy i znalezienia zleceniodawców zabójstwa.

Przeczytałem tę książkę i tak na dobrą sprawę niewiele z niej pozostało w mojej pamięci; ot, takie dość przyzwoite, ale niczym się nie wyróżniające czytadło. Tym razem Travis McGee jest nie tyle błędnym rycerzem w zbroi z puszek po pomidorach, co prywatnym detektywem ze starych czarnych kryminałów, prowadzącym śledztwo równolegle z lokalnym szeryfem. Dobrze się to czyta, akcja jest płynna i potoczysta, główny bohater budzi sympatię – czego chcieć więcej od książki na weekend, której zadaniem jest być dobrą rozrywką?