Dodany: 29.04.2019 11:40|Autor: Marioosh

Przeciętnie


„Czysta robota” to wydany w 1988 roku zbiór sześciu opowiadań Chandlera; wykorzystano w nim nowele zawarte w zestawie o tym samym tytule, wydanym w Anglii w 1953 roku i dołożono dwie dodatkowe. W roku 1992 wypuszczono na rynek identyczny, tylko inaczej ułożony zbiór opowiadań pod tytułem „Hiszpańska krew”; co ciekawe, w USA w 1946 roku ukazał się zestaw pod tym samym tytułem i z podobną, ale nie identyczną treścią. Zarówno w „Czystej robocie”, jak i w „Hiszpańskiej krwi” opowiadania nie są ułożone chronologicznie, a ich wspólną cechą jest to, że pojawiają się w nich różni detektywi, ale nigdy nie jest to Philip Marlowe; ja opisuję je w kolejności wydawania.

„Czysta robota” (lipiec 1934) – Derek Walden, „najlepszy reżyser od rozbieranek w całym Hollywood”*, zostaje znaleziony w hotelowym pokoju z pistoletem w ręku i z dziurą w głowie. Prywatny detektyw Johnny Dalmas od razu wyklucza samobójstwo i chce znaleźć zabójcę, zanim o wszystkim dowie się policja, gdyż w sprawę zamieszany jest miejscowy radny. Opowiadanie przyzwoite, nie tak pozerskie, jak debiutanckie; widać, że Chandler powoli dorabia się swojego rozpoznawalnego stylu.

„Gaz skazańców” (czerwiec 1935) – mecenas Hugo Candless zostaje otruty gazem we własnej limuzynie. Johny De Ruse, który kiedyś wystawił policji jednego z gangsterów, o mało nie ginie w tym samym Lincolnie, ale udaje mu się uwolnić i przy pomocy detektywa Nicky'ego oraz Francine Ley, swojej dawnej partnerki, próbuje znaleźć zleceniodawców otrucia. Przyzwoicie, choć jest trochę tandety i pozerstwa.

„Hiszpańska krew” (listopad 1935) – Donegan Marr, kandydat na sędziego w zbliżających się wyborach, zostaje znaleziony martwy w swoim biurze. Głównym podejrzanym jest zastępca prokuratora okręgowego, gdyż Marr posiadał kompromitujące go zdjęcia. Sprawą zajmuje się Sam Delaguerra, policjant hiszpańskiego pochodzenia i przyjaciel Marra, ale szybko zostaje mu ona odebrana. Typowe opowiadanie z politycznym podtekstem, ostrą, ale trochę tandetną finałową strzelaniną i bardzo kontrowersyjnym rozstrzygnięciem.

„Wpadka na Noon Street” (maj 1936) – Pete Anglich, były bokser i prywatny detektyw, widzi jak z samochodu aktora Johna Vidaury'ego wyrzucona zostaje na Noon Street paczka z pieniędzmi. Dziewczyna, która ma odebrać paczkę, boi się i prosi o to detektywa; ten spełnia prośbę, pakując się w porwanie i szantaż. Dość klarowne opowiadanie, po raz pierwszy u Chandlera rozgrywające się w większości w środowisku czarnoskórych bohaterów.

„Król w złotogłowiu” (marzec 1938) – detektyw hotelowy Steve Grayce wyrzuca z hotelu hałasującego jazzmana Króla Leopardiego i za to sam zostaje wyrzucony z pracy. Jedna z dziewczyn towarzyszących muzykowi zostaje nazajutrz znaleziona przez Grayce'a martwa w mieszkaniu, a jego właściciel zostaje zastrzelony; wkrótce sam Leopardi ginie w mieszkaniu wokalistki z klubu muzycznego. Przeciętne i mało porywające opowiadanie.

„Perły to tylko kłopot” (kwiecień 1939) – Ellen Mackintosh, narzeczona detektywa Waltera Gage'a, prosi go o odnalezienie pereł pani Penruddock u której pracuje jako pielęgniarka i mówi mu, że prawdopodobnie ukradł je Henry Eichelberger, jej były kierowca. Perły są sztuczne i Ellen uważa, że złodziej, wiedząc o tym, będzie chciał panią Penruddock szantażować. Gage znajduje Eichelbergera, obaj szybko stają się przyjaciółmi i wspólnie poszukują pereł, które jednak okazują się prawdziwe. Opowiadanie jest ewidentnym pastiszem i Chandler specjalnie się z tym chyba nie krył – dwaj poszukiwacze pereł wypijają niebotyczne ilości whisky, a Walter Gage mówi językiem zaczerpniętym z książek Jane Austen, na co zresztą zwracają uwagę pozostali bohaterowie; sama intryga też wygląda bardziej na kryminalną komedię, niż czarny kryminał.

Jak więc widać, zbiór zawiera dość przeciętne opowiadania, ale można go przełknąć choćby po to, żeby porównać go z klasycznymi fabułami z Philipem Marlowem. Nie będę jednak ukrywał, że szybko uleciały mi z głowy; sam Chandler był chyba świadomy pospolitości tych nowel, gdyż na żadnej nie oparł swoich późniejszych powieści, z czego był znany. Przeczytać można, ale przymusu nie ma.

*Raymond Chandler, „Hiszpańska krew”, tłum. Robert Ginalski, wydawnictwo Da Capo, 1992, str. 182.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 666
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: