Dodany: 30.03.2019 20:50|Autor: Asienkas

Geniusz czy tani prowokator?


Johnathan Littell: "Stara historia. Nowa wersja" - to książka, która wprawiła mnie w lekką konsternację. Poleciałam na slogany: prowokator, eksperymentator, wielowymiarowa powieść. Byłam strasznie ciekawa co J. Littell stworzył. To co otrzymałam totalnie mnie zaskoczyło. Autor albo jest geniuszem, albo próbuje zrobić sobie żart z czytelników.

Główny bohater (nazwijmy go tak dla uproszczenia, za chwilę wyjaśnię więcej) biega po tajemniczym korytarzu i otwierając pojawiające się nagle drzwi, trafia do różnych epizodów. Może się okazać, że będzie łowił ryby, a może trafić na plan filmu pornograficznego.

Epizody nie są w żaden sposób ze sobą związane. Występują w losowej kolejności. Nie mają wpływu na siebie nawzajem. Wszystko odbywa się w bliżej nie określonym miejscu (a może lepiej powiedzieć miejscach) i czasie. Spaja je tajemniczy korytarz oraz wiele powtarzających się elementów/symboli np. wadliwa instalacja elektryczna, włosy upięte w kok, kolacja z suszonej ryby, marynowanych warzyw i piwa czy pościel w trawiasty wzór. Takich powracających przedmiotów możemy znaleźć więcej.

Wracając do głównego bohatera. Nic o nim nie wiemy. Jakiej jest narodowości? Jaka jest jego sytuacja materialna? Ile ma lat? Jaki jest jego stan cywilny? – Te i tym podobne informacje są kompletnie nieistotne. Ciężko nawet określić wiek i płeć. Bohater jest mężczyzną, kobietą, transseksualistą oraz dzieckiem. W sferze domysłu czytelnika pozostaje czy to kilka wcieleń jednej osoby, czy też bohaterów jest kilku. Co ciekawe, niektóre epizody powracają i są opisywane z różnych punktów widzenia. Inne występują raz i autor po nie więcej nie sięga.

Narracja jest pierwszoosobowa. Dawno nie czytałam książki napisanej w całości w ten sposób. Było to bardzo ciekawe doświadczenie. Czułam się momentami jak w grze komputerowej. Tak jakbym oglądała akcję zza pleców bohatera.

"Przed sobą nie widziałem niczego, biegłem niemalże po omacku, nie mogłem dojrzeć sufitu nad głową, może już byłem na zewnątrz, może nie. Gwałtowne uderzenie łokciem wywołało eksplozję bólu w ramieniu, od razu chwyciłem je drugą dłonią i odwróciłem się: jakiś błyszczący przedmiot widniał na szarej ścianie. Dotknąłem go palcami, to była klamka, nacisnąłem ją i drzwi się otworzyły, wciągając mnie za sobą".[1]

To co najbardziej bulwersuje to sposób wyrazu autora. Książka jest pełna scen erotycznych i brutalności, a czasem te dwa elementy idą w parze. Seks w "Starej historii" nie ma nic wspólnego z seksem z powieści romantycznych. Między zainteresowanymi stronami brak jakichkolwiek uczuć. Akt seksualny to czysta fizjologia.

Pojęcie sztuki jest bardzo szerokie. Wyrażać swoje myśli można na różne sposoby. Moim zdaniem autor tej książki poszedł mocno na łatwiznę. Bardzo łatwo szokować seksem czy przemocą. Kogo nie poruszy scena, gdy żołnierz wyrywa matce niemowlę, wyrzuca je w krzaki, a kobiecie rozbija głowę karabinem.

Inną kwestią jest to, że Littell dał mało informacji jakie problemy próbuje zaakcentować. O ile mogę zrozumieć próbę pokazania bestialstwa wojny lub gangsterskich porachunków, o tyle nie widzę głębszej symboliki w relacji z kręcenia filmu pornograficznego czy homoseksualnej orgii.

Niemniej przyznaję, że "Stara historia. Nowa wersja" to książka, obok której nie da się przejść obojętnie. Czytając dosłownie - może wydawać się jednym wielkim bełkotem. Z drugie strony może prowokować ciekawe dyskusje – co już się autorowi udało. Przejrzałam co napisano o tej książce. Opinie są biegunowo różne. Ma równie duże grono krytyków jak i zwolenników.

Czy ją polecam? Trudne pytane. Znam grono osób, które po 100 stronach stwierdzi, że książka jest o niczym i szkoda na nią czasu. Znam też grupę, która tą książkę pokocha. Będzie ją rozkładać na czynniki pierwsze i analizować.

Gdybym mogła, rzuciłabym autorowi wyzwanie. Chciałabym, żeby spod jego pióra wyszło coś równie skandalicznego, ale bez emanacji seksu i przemocy. Jeżeli mu się uda, będę biła wielkie pokłony.


[1] Jonathan Littell, "Stara historia. Nowa wersja", tł. Jacek Giszczak, Wydawnictwo Literackie, 2019, s. 8.


Recenzja nie podlegała korekcie redaktorów BiblioNETki.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 657
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: