Dodany: 24.02.2019 06:48|Autor: Renax

Reportaż na sto lat przed Wańkowiczem


Bardzo Wam tę książkę polecam. To jedna z pierwszych książek tego tytana pracy pisarskiej, z 1840 roku, jak sam napisał we wstępie wynikła z nudy na wsi. Sprawdziłam w biografii, tak było. Kraszewski musiał przez 10 lat siedzieć na Wołyniu i Polesiu. Jak widać z tej książki, nudno mu było, a myśli rwały się do czegoś więcej niż karczmy, polowania i przeciętności. Postanawia więc napisać reportaż w nowoczesnym stylu, o tym co widzi dookoła. Jak to Kraszewski, jest dokładny. Już pierwszy rozdział, opisujący targ daje obraz tego, co będzie w tej książce: celne spojrzenie, nutka satyryczna, krytyczne oko i szczerość wobec tego, co widzi w tym 1840 roku. Pewnie nie wiedział, że po stu latach miejsca te odejdą w przeszłość.

Nudne były dla mnie tylko fragmenty podające treść nagrobków oraz cały rozdział o historii Łucka i Jagiełły. Ale to sobie przewinęłam. Poza tym była to pasjonująca lektura. Te krytyczne opisy karczm, skołtunionych chłopów, upadłej i pustej szlachty, która stawia książki, ale ich nie czyta, żeni się dla majątku, a ze wsi bierze ile może, a także przepięknego ukraińskiego i poleskiego folkloru. To wszystko, to nie tylko prawda o przeszłości, ale także znakomite wprawki do pióra serii historycznej. W tych obrazach zapyziałych karczm widziałam późniejsze opisy Drezna z "Hrabiny Cosel" i wiele, wiele innych.

Kraszewski nie słodzi w tej książce. "Równo jedzie" po wszystkich, ale dla reportażu to dobrze, bo przez tę szczerość jest tym bardziej autentyczny, ale i barwny, ciekawy do czytania. Jak widać, przy talencie pisarskim nawet książka o tym co się widzi dookoła może być znakomitą wprawką pisarską. Już od pewnego czasu planowałam przeczytać tę książkę, serię historyczną autora, ale i inne wspomnienia kresowe pisarzy. Pierwszy krok już uczyniłam.

Przeczytałam gdzieś, że: "Kraszewski mitologizuje Kresy" - a gdzież tam! A co najważniejsze, zna historię tego regionu, co czyje było, kiedy w czyjeś ręce przeszło, jak ktoś gospodarował, co zmarnotrawił.

Na koniec jeden szczegół z książki. Kraszewski jeżdżąc po Wołyniu i Polesiu mówi o śladach wojen, a przede wszystkim pamiętnym powstaniu Chmielnickiego, od którego minęło wtedy 200 lat. Kopce wciąż stały. Mówi o tym, że dopiero początek XIX wieku sprawił, że ludność na wsi znów zaczęła przybywać, na przykład w wiosce Felińskiego z 8 mężczyzn po kilkunastu latach pokoju na początku XIX wieku było ich około 100.

A pogromy Żydów, a wysiedlenia i choroby? O tym wszystkim wspomina Kraszewski. Ale i mówi o niesamowitej sile odradzania się tych terenów i o potrzebie reformy rolnictwa, zadbania o ludność wiejską. Zdaje się, że on taką rolę widział w okolicznej magnaterii.

W każdym razie, po stu latach od czasów, gdy Kraszewski pisał tę książkę i wspominał kopce po Chmielnickim, miała miejsce rzeź wołyńska, trauma dla Polaków, którzy ostatecznie opuścili te tereny. Innym problemem jest ta sprawa w oczach Ukraińców, ale o tym już ta książka nie opowiada. Na pewno pokazuje Wołyń i Polesie jako tereny wielokulturowe. I to znikło.


Recenzja nie podlegała korekcie redaktorów BiblioNETki.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 324
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: lachus77 20.03.2020 18:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo Wam tę książkę pol... | Renax
Książka trudna do jednoznacznej oceny. Są teksty dobre, ale też przeciętne, a nawet nużące. Mnie akurat historia Łucka i Witolda wciągnęła, podobnie jak rozważania autora o Żydach, karczmach czy targach. Żeby ocenić, trzeba samemu przeczytać, ale niekoniecznie od a do z.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: