Dodany: 06.11.2018 20:03|Autor: dot59
Kontrtwarożek dla Joya
Do serowych smakowitości dorzucam jeszcze trzy:
1.
Baca zlewa przecedzone mleko czerpakiem z puciery do kotlika nad ogniem, poddaje klagu, czyli podpuszczki z cielęcego żołądka, i zagotowuje. Mleko się ścina – klaga się, jak powiadają górale – grudki sera wypływają na wierzch. Baca nieustannie miesza mleko warząchwią, wyławia bryłki sera, kładzie je na płótnie, gdzie ociekają z wolna z serwatki. W kotle pozostaje żętyca, po której pływają jeszcze krupki sera. (…) Teraz juhasi jedzą śniadanie. Piją żętycę do woli, zazwyczaj dwa czerpaki, zagryzają picie krajanką sera, wyjętego ręką bacy świeżo z kotlika. To cały wikt pasterza na hali, trzykrotnie w ciągu dnia i niezmiennie przez cały czas pobytu.
2.
… i nagle był tam ser. Nagle ser zawsze tam był.
W Almanachu widziała obrazki różnych gatunków sera. Sama robiła całkiem dobry i często się zastanawiała, jak smakują te inne. Były to sery z daleka, o dziwnie brzmiących nazwach, sery takie jak Potrójny Wibbley, Waney Tastey, Stary Argg, Miękki Czerwony oraz legendarny Błękitny Lancreński, którego trzeba było przybić do blatu, żeby nie atakował innych serów.
3.
- Ale czy zamówiłeś trzy króliki? – dopytywał się D.L.
- Zamówiłem trzy walijskie króliki! – zapewnił nas S.
Po chwili zjawiła się kelnerka i postawiła przed każdym z nas … grzankę z roztopionym na niej kawałkiem francuskiego sera.
- S., przecież to ser!
S. usiłował wyjaśnić, co zaszło. Okazało się, że na karcie zamiast „b” było „re”. „Welsh rarebit” była to grzanka z serem, a „rabbit” spokojnie pozostał królikiem.