Dodany: 19.10.2018 13:28|Autor: Ewa Kuźniar

Widzieć niewidzialnego


Multimedialność naszego świata opiera się na wysokiej technice i odsyła nas ku nowoczesności, która przede wszystkim odrzuca to, co niewspółczesne. Traktowanie w ten sam sposób wiedzy, gromadzonej przez wieki, jest przynajmniej nieporozumieniem.

Krytyka Kościoła i jego przedstawicieli dawno nie spotykała się z taką wnikliwą analizą, jak to się dzieje teraz. Ktoś najpierw czyta tekst lub ogląda film, a potem odnosi się do ich treści. Doświadczyła tego s. Małgorzata Borkowska OSB po wydaniu książki „Oślica Balaama”, w której wymieniła błędy kaznodziejskie i liturgiczne kapłanów, głoszących kazania w jej zgromadzeniu zakonnym. Autorka zapoznała się z licznymi komentarzami, brała udział w spotkaniach dyskusyjnych, by na koniec wydać drugą książkę – „Ryk oślicy”. Ta niewielka pod względem objętości książka jest zbiorem wypowiedzi s. Borkowskiej do różnych odbiorców; rektorów seminariów, uczestników III Kongresu Młodych Konsekrowanych oraz rozmówców z gdańskiej Dominikańskiej Szkoły Wiary. Pozostałe trzy teksty nie są konkretnie zaadresowane. Uważny czytelnik znajdzie je prawie wszystkie na benedyktyńskich stronach internetowych i na You Tube. Dobrze, że zostały wydane w jednym tomiku, choć to, że były skierowane do różnych adresatów, sprawiło, że powtarzają się w nich niektóre argumenty i anegdoty. Ale bogactwo myśli, wiedza, intuicja, motywowanie dają czytelnikowi wartościowy materiał do własnych refleksji.

S. Borkowska dzieli swych adwersarzy z grubsza na dwie grupy: tych, którzy zajmują się treścią przekazu i tych, którzy zajmują się autorką. Nietrudno zgadnąć, kto był bardziej krytyczny... Kościół jest wspólnotą, ale życie jest drogą każdego chrześcijanina do doskonałości, a na tym świecie osiągają ją nieliczni. I wielu osobom wierzącym jest się z tym trudno pogodzić. Doświadczona zakonnica zna tę prawdę na swoim przykładzie.

Najważniejsze wątki „Ryku oślicy” dotyczą tak samo osób zakonnych, jak i świeckich, bo wszystkim potrzebna jest świadomość Bożej obecności. Skupienie się na drobiazgach powoduje, że nawet szklanka herbaty może zasłonić Boga… To paradoksalne stwierdzenie jest bardzo prawdziwe, kiedy przypomnimy sobie zaangażowanie w arcyważne sprawy, o których po miesiącu już nie pamiętamy. „Inaczej działa człowiek, który żyje myślą w świecie Bożym, a inaczej taki, który żyje we własnym. Inne ma perspektywy, inne priorytety, inny styl działania”[1]. Także inne cele, bo jednak praktyczna wiara ma swoje wymogi, ograniczenia i zobowiązania. Kiedy już uporządkujemy nasz wewnętrzny świat według Boga, to przychodzi czas na bliźnich. Łatwo powiedzieć – nie odrzucać, akceptować, być cierpliwym, zwłaszcza w sytuacjach, kiedy nie ma wyboru. Od przymusu zwykle się ucieka, własna wola daje nam poczucie, że o czymś sami decydujemy i wtedy wytrwałość ma smak zwycięstwa. Ale skoro żyjemy z woli Bożej, to ten człowiek nie pojawił się przypadkiem na naszej drodze, on ma nam w czymś pomóc albo przeszkodzić. Albo ma się zmienić dzięki łasce Bożej, a my w tę łaskę uwierzyliśmy. I tylko tyle naszej zasługi.

S. Borkowska wymaga od kapłanów znajomości teologii (i przełożenia jej na głoszone prawdy wiary), także poprawnej liturgii, odwoływania się do Biblii. Ważne jest przy tym, żeby zachować intencję Chrystusa i odnosić wszystko do Boga Ojca. Ułatwianie sobie pracy z wiernymi poprzez wybieranie tematów, które ich na danym etapie rozwoju duchowego ciekawią, nazywa wielką szkodą. Szczególnie dla osób młodych, zainteresowanych jedynie zasadami etycznymi. Bo „nauka moralna niewyprowadzona z prawd wiary >wisi< w powietrzu, nie trzymając się niczego – wystarczy dmuchnąć, a rozpadnie się”[2].

Jest też w „Ryku oślicy” powrót do tematu kazań. Dobre kazanie ma być zrozumiałe, lapidarne, odnoszące się do prawd wiary. I nie za często poświęcone obecności szatana w świecie, gdyż obecność Boga jest priorytetowa. W trakcie spotkania w Gdańsku ktoś zapytał s. Borkowską, czy usłyszała kiedyś kazanie, które miało wpływ na jej życie. I okazało się, że tak, w czasie rekolekcji padły słowa, które zmieniły ją samą; siostra przytacza je w swojej wypowiedzi. I ta nauka jest bardzo cenna.

Unowocześnianie teologii lub odłożenie jej do lamusa jest błędem. W jednym miejscu autorka pisze, że teologia jest umotywowaniem adoracji. Bez niej nie potrafimy wytłumaczyć, dlaczego wielbimy lub mamy wielbić Boga i jak zrozumieć Jego milczenie. Po wierze czysto emocjonalnej mało zostaje, kiedy przychodzą trudne ludzkie doświadczenia. Wiara ma swoje etapy i trzeba się ich uczyć od mistrzów życia duchowego, którzy swoje odkrycia utrwalili wieki temu. Na szczęście nikt ich nie zaktualizował…

Pomiędzy rozdziałami książki pojawiają się wybrane myśli z innych tomów s. Borkowskiej. Jedna z nich jest sprawdzianem naszej teologicznej intuicji. Możemy ją przeegzaminować od razu: „Iluż jest ludzi szczerze pobożnych, którzy dziękują Bogu codziennie za to, że zdążyli na autobus albo że zdołali załatwić trudną sprawę – ale Mu jeszcze nigdy naprawdę nie podziękowali za Wcielenie Chrystusa?”[3].

--------------------
[1] Małgorzata Borkowska, „Ryk oślicy. Kolejny apel do duchownych panów”, Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec, 2018, str. 60.
[2] Tamże, str. 70.
[3] Tamże, str. 15.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 844
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: