Dodany: 18.02.2005 10:59|Autor: irbis

Książka: Mag
Fowles John

Groch z kapustą


Gruba książka o beznadziejnym egoiście, który przechodzi przemianę.

Jak dla mnie, autor chciał za dużo dać czytelnikowi naraz. Metafizyka, odnośniki do literatury, historyjki z przeszłości, studium psychologiczne. Do tego mamy dużo niewiadomych, ale opisy poszczególnych sytuacji są aż do przesady szczegółowe, nie zostawiają nic dla wyobraźni.

Nie podoba mi się też obraz mężczyzny, jaki jest tam pokazany. Bohater, tak naprawdę, dorośleje tylko pozornie, nadal jest egoistą. A zresztą, co mu się dziwić. Ciężko jest wyciągnąć dobre wnioski, kiedy się zostało skopanym i sponiewieranym.

Książka zaczyna się ciekawie, na początku strasznie wciąga, potem nudzi, denerwuje. Chciałam ją skończyć tylko po to, żeby zobaczyć, jak autor wybrnął z bigosu, który sobie ugotował. I, tak jak przypuszczałam, nie poradził sobie. Długie równanie z wieloma niewiadomymi zakończone zerem, niczym, pustką.

Poza tym książka ta mówi o wszystkim i sama sobie zaprzecza w pewnych momentach. W przedmowie autor napisał, że wzorem dla niego były "Wielkie nadzieje" Dickensa. Niestety, książka nie dorasta "Wielkim nadziejom" do pięt. Dla mnie to jakieś dziwaczne pomieszanie "Mechanicznej pomarańczy" i baśni o Małej Syrence.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 16236
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: first-pepe 16.04.2010 07:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Gruba książka o beznadzie... | irbis
Tak jak czytelniczka powyżej mam ambiwalentne odczucia po zakończeniu lektury "Maga". Z jednej strony niesamowita intryga, gąszcz niezrozumiałych i zahaczających o fantasmagorię sytuacji, z drugiej zaś zakończenie pozostawiające co najwyżej posmak zawiedzionych nadziei.
Już na samym początku w przedmowie Fowles strzela sobie w stopę zdradzając czytelnikowi, że "Mag" powstawał choć sam autor nie wiedział jak chce historię zakończyć. I niestety dla Niego to widać! Dlatego kończy powieść w jedyny rozsądny sposób: bohater w sumie się nie zmienia poza ogólną konstatacją, że jest żałosnym i przegranym życiowo egocentrykiem. De facto go rozumiem, bo sam bym się nie zmienił gdyby potraktowano mnie i moje uczucia w ten sposób jak jego w książce. Jego ukochana również przegrywa, bo Nicholas, pomimo usilnych "prac" nad nim nadal zachowuje się jak egocentryk i nie dostrzega pewnych oczywistości, na których jej zależało. Zaś jedynym, ale nie moralnym, zwycięzcą pozostaje Conchis i jego zdeprawowana szajka zabawiająca się w Boga.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: