Dodany: 24.07.2018 13:33|Autor: antypater

Opowieść o złudzeniu na temat rzekomego złudzenia.


Czasami warto jest zapoznać się z punktem widzenia świata, jaki reprezentują zupełnie inne od nas ludzkie społeczności, czy nawet całe, tworzone przez nie cywilizacje. Dlatego ostatnio, za namową znajomego, który przyznaje się do narodowości palestyńskiej, przeczytałem pracę, zatytułowaną ‘’Orientalizm’’ (link: Orientalizm (Said Edward William)), autorstwa pana Edwarda Saida (1935 - 2003). Pomimo faktu, że jej autor był w swoich poglądach mocno lewicowy, a do jego ulubieńców zaliczał się idol włoskich komunistów, czyli przebiegły żongler półprawdami - pan Antonio Gramsci, uważam jego pozycję za ciekawą dla mnie, chociaż z jego próbą przedstawienia rzeczywistego, a nie rzekomo wydumanego przez ‘’zachodniaków’’ wyobrażenia ‘’orientu’’, tu ograniczonego tylko do świata muzułmańskiego, mam pewien problem, o czym poniżej. Sam pan Said przyznaje jednak, że tak przez niego zajadle krytykowany za uproszczenie i swoją niepełność koncept orientu, jaki powstał w mózgach Europejczyków i Północnych Amerykanów ma swoje mocne realne podstawy, dzięki którym w ogóle powstał i trwa po dziś dzień. Niemniej jednak, według pana Saida ten koncept orientu jest bardzo złożonym wyobrażeniem Europejczyków, a potem także Amerykanów o owym wielkim wschodnim regionie świata, które to upraszczając i fałszując obraz tego obszaru ma uzasadnić panowanie nad nim zachodnich potęg polityczno-militarnych. Czyli mamy rzekomo do czynienia z wielką i długą, bo już ponad dwuwiekową imaginacją i to o zbiorowym charakterze. Poza tym, czytając jego pracę nie mogłem jakoś doszukać się przedstawienia owego orientu takim, jakim on rzekomo, według pana Saida jest w rzeczywistości, jaka nas otacza. Na tym polega mój podstawowy z tym tekstem problem. Cały czas autor rozprawia tylko o tej rzekomej imaginacji zachodniej o samym oriencie, nie zauważając elementów orientalnych (np. bizantyjskich, czy żydowskich) w samej strukturze chociażby niemieckiego państwa i jego społeczeństwa (vide prace Feliksa Konecznego). Ponadto uważam, że społeczeństwa orientalne również posiadają jakieś zbiorowe, także wysoce uproszczone i zafałszowane wyobrażenie o społecznościach europejskich, czy amerykańskich (w bardzo nieprofesjonalnej i mocno upraszczającej stan faktyczny nomenklaturze użytej przez pana Saida ‘’zachodnich’’). Istnienie u ludzi orientu takich właśnie wyobrażeń o ‘’zachodzie’’ potwierdzają także moje osobiste doświadczenia wynikające z moich z nimi kontaktów, jakie mają miejsce zarówno na płaszczyźnie zawodowej, jak i towarzyskiej. Nie jest może to wyobrażenie u ludzi wschodu zorganizowane jeszcze w tak instytucjonalny sposób, jak się prezentuje sytuacja po drugiej stronie, niemniej jednak ono istnieje i ma się dobrze. Teraz, na podsumowanie stwierdzę coś bardziej pozytywnego o przywołanej w tej recenzji książce, której wiele brakuje do bycia lepszą. Pomimo wszystkich uchybień, jedną z bardziej wartościowych części tej książki, napisanej przez pana Saida jest pewien rys historyczny rozwoju nauki o orientalizmie, chociaż brakuje mi w nim chociażby odwołania do słynnej duńskiej ekspedycji naukowej do ''Arabii Felix'' z lat 1761 - 1767. Jest to dość nieoczekiwana luka tej pracy.

Pan Said, kiedy brakuje mu konkretnych argumentów na poparcie swoich tez, zbyt łatwo na obronę swojego ''orientalizmu'', który jest przecież kolejnym z wielu ''-izmów'', czasami nieco krzykliwie używa innych ''-izmów'', które są typowe dla lewej strony sceny politycznej. Tak samo, według pana Saida Europejczycy krzywo widzieli owy ''Orient'', ponieważ się go panicznie bali przez wiele wieków. Jest to nieprawdziwe i daleko idące uproszczenie sytuacji historycznej w ciągu długich wieków relacji wschodnio-zachodnich. To wszystko osłabia jego wywód na temat orientalizmu pod względem merytorycznym. Dla przykładu podam, że ku mojemu wielkiemu zdziwieniu określeniem ''rasisty'' oberwało się od pana Saida, tak zasłużonej dla nauki postaci, jak pan Ernst Renan (1823 - 1892), który przecież w swoim eseju, wygłoszonym w formie wykładu pt. ''Czym jest naród?'' nie łączył jakkolwiek pojęcia ''rasy'' z pojęciem ''narodu'', a wręcz je rozłączał, twierdząc jasno, że ''rasa'' nie jest spoiwem żadnego ''narodu''. Prawdą jest to, że pomimo bycia znawcą języków semickich pan Renan nie pałał zbytnią sympatią do ich użytkowników, niemniej jednak nie jest to powód wystarczający, aby przyklejać do niego obraźliwe epitety. Z lektury omawianej książki widać jasno, że na pana Renana i jego dorobek, pan Said miał szczególne uczulenie, które spowodowało, że być może umyślnie pominał on w swoich rozważaniach, wspomniany przeze mnie esej swojego wielkiego francuskiego poprzednika z zakresu studiów orientalnych.

Podsumowując ostatecznie należy stwierdzić, ze niedaleko pada jabłko od jabłoni, dlatego pomimo szczerych chęci autora muszę stwierdzić, że nie wydostał on się z ciasnoty umysłowej, jaką narzuciły mu jego lewicowe poglądy. Jest to wielka szkoda, ponieważ zmarnował on szansę na to, aby owy ''Orient'' przemówił sam za siebie, za pomocą jego pióra.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 179
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: