Dodany: 25.06.2018 16:07|Autor: UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki

Książka: Masz to jak w banku
Ćwirlej Ryszard

1 osoba poleca ten tekst.

Kto chce skorzystać na zmianach i za jaką cenę?



Recenzuje: Dorota Tukaj


Zdecydowana większość twórców literatury kryminalnej i sensacyjnej preferuje usytuowanie akcji w realiach współczesnych, zwłaszcza gdy z góry planuje stworzenie całego cyklu, w którym wydarzenia z życia bohaterów będą wpisywały się w bieżącą rzeczywistość. Kryminał czy thriller osadzony w czasach historycznych nie jest aż tak bardzo popularny, choć nie brak współczesnych autorów wpadających na pomysł rozegrania fabuły a to w starożytnym Rzymie (Ruth Downie, „Medyk i znikające tancerki”) lub w średniowiecznych Chinach (Antonio Garrido, „Człowiek, który czytał umarłych”), a to w carskiej Rosji (Boris Akunin, cykl z Erastem Fandorinem) czy w II RP (cykle Katarzyny Kwiatkowskiej, Konrada T. Lewandowskiego, Marcina Wrońskiego). Ryszard Ćwirlej wybrał okres nie tak odległy, lecz równie atrakcyjny: kawałek czasoprzestrzeni, w którym osadził akcję swojej najważniejszej serii kryminalnej, dla czytelników młodych wiekiem jest równie egzotyczny, jak każdy z tu wymienionych, a dla tych, którzy pamiętają schyłkowy okres PRL-u, znajome realia i tak mają pewną dozę egzotyki: iluż z nas może powiedzieć, że dobrze zna środowisko poznańskiego półświatka lub tamtejszych służb bezpieczeństwa i porządku publicznego sprzed czterdziestu lat? Pomysł okazał się trafiony, bo oto cykl o wielkopolskich milicjantach doczekał się jubileuszowej dziesiątej (i zapewne nie ostatniej) części, a autor w międzyczasie „dosłużył się” dwukrotnie Nagrody Wielkiego Kalibru.

Akcja „Masz to jak w banku” rozpoczyna się pewnym krótkim spotkaniem odbytym jesienią 1988 roku, ale właściwe wydarzenia rozgrywają się dopiero kilka miesięcy później. W kraju zaczyna krążyć duch nowych czasów: obraduje Okrągły Stół, do służby w szeregach Milicji Obywatelskiej mogą już wstępować ludzie z solidarnościową przeszłością, w świecie nielegalnego i półlegalnego biznesu szerzy się informacja o zbliżającym się zalegalizowaniu wymiany walut. Pułkownik Żyto cieszy się z nadchodzącej emerytury, zaś młody podporucznik Blaszkowski marzy, „że milicja niedługo zamieni się w policję i będzie już tylko prawo i sprawiedliwość”*, bez korupcji, bez pijackich ekscesów, bez bicia podejrzanych i fingowania dowodów. Są i tacy, którym szykujące się zmiany mogą dać okazję zrobienia interesu życia, czy to indywidualnie, czy z kimś pospołu.

W takich oto okolicznościach poznańscy milicjanci mają rozwiązać sprawy dwóch zabójstw dokonanych w krótkim odstępie czasu. Ofiarą jednego jest nieznany (jeszcze) mężczyzna, którego ciało znaleziono w parku, drugiego – znany przedsiębiorca kierujący dochodową szwalnią, a nieoficjalnie działający w tej samej branży, co Gruby Rycho – przyjaciel z dzieciństwa kapitana Brodziaka. Jest i trzecia ofiara, ale o tej milicja się nie dowie (a przynajmniej nie przed pogrzebem i nie oficjalnym trybem); najbliższa jej osoba poszuka sprawiedliwości na własną rękę, mając po temu i środki, i szczególne powody… Stolica województwa nie jest jedynym miejscem, w którym dzieje się coś niepokojącego: pewien ajent placówki hotelowo-gastronomicznej usytuowanej przy głównej drodze z Poznania do niemieckiej granicy ledwie wywinął się śmierci z rąk zagadkowych zbirów, choć czując zagrożenie, wezwał na pomoc miejscowych stróżów prawa (swoją drogą, w świetle tego, co o nich wiemy, nie powinni nosić tak zaszczytnego miana). Tą sprawą również zajmie się komenda wojewódzka, przy okazji znajdując pewne brakujące ogniwo… To oczywiście nie wszystko; w życiu prywatnym niektórych bohaterów zachodzą rozmaite zmiany, innym w trakcie wykonywania pracy przytrafiają się zgoła szokujące przygody, pojawia się też parę nowych postaci – epizodycznych, ale z charakterem.

Postacie z charakterem to jedna z niekwestionowanych mocnych stron pisarstwa Ćwirleja. Niektóre mogą się zdawać nieco przerysowane (od samego początku zastanawiam się, czy to możliwe, by taki, uczciwszy uszy, palant jak Olkiewicz mógł bezkarnie funkcjonować w jakiejkolwiek normalnej firmie? Nawet jak na peerelowskiego milicjanta zestaw „antyzalet” ma zgoła wyjątkowy, którego to zdania jest i emerytowany major Wróbel!), ale w końcu typ literacki musi trochę odbiegać od statystycznego obywatela. Wyrazistym bohaterom niezmiennie dodaje kolorytu poznańska gwara, z którą wytrwały fan cyklu pewnie już zdążył się oswoić, za to nowicjusz może mieć niejaki problem, jako że ten tom nie jest zaopatrzony w podręczny słowniczek. Na niepowtarzalny klimat całości składają się także liczne realia materialne (dżins marmurkowy i kreszowe dresy, tytuły sprzedawanych na rynku kaset wideo i nadawanych w radiu piosenek, asortyment sklepów monopolowych i spożywczych) oraz smaczki obyczajowe (dialogi wścibskich sąsiadek, raport Wróbla, scenki z imienin Drążkowskiego, z warsztatu Rycha, sklepiku Magdy, a nawet placówki prowadzonej przez niejakiego Miłego Stefana – choć w ostatnim z wymienionych tu epizodów autor niebezpiecznie balansuje na granicy dobrego smaku). Cały czas prowadzić akcję w tym samym światku, a mimo to za każdym razem wciągać i bawić czytelnika – to nie taka pospolita umiejętność, Ćwirlej jednak ma ją bez wątpienia. I sprawia, że już, zaraz chciałoby się wiedzieć, co czeka funkcjonariuszy KWMO po zmianie ustroju...


---
* Ryszard Ćwirlej, „Masz to jak w banku”, wyd. Muza SA, 2018, s. 75.





Autor: Ryszard Ćwirlej
Tytuł: Masz to jak w banku
Wydawca: Muza SA, 2018
Liczba stron: 480

Ocena recenzenta: 4,5/6


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 674
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: