Dodany: 14.06.2018 16:47|Autor: UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki

Zradykalizowany w poezji, zakonserwowany w wódce



Recenzuje: Iwona Banach


Chodziłam do liceum im. Władysława Broniewskiego, więc książka ta powinna być dla mnie niejako powtórką z jego życiorysu, a nie była.

Co my, uczniowie, o nim wiedzieliśmy? Nie tak znowu wiele; znaliśmy oczywiście „Bagnet na broń” i tyle… Raz czy dwa polonistka puściła płytę z jego poezjami czytanymi przez niego samego ochrypłym już głosem starego człowieka, nie wzbudzając w nas ani krzty entuzjazmu. O jego alkoholizmie mówiło się trochę, a właściwie tylko przebąkiwało, bo to przecież nie był temat dla nastolatków. Przeszłość frontowa? Więzienia? Zsyłka? Nie były to kwestie w tamtych czasach hołubione, zwłaszcza kiedy chodziło o kogoś, kto walczył w Legionach Piłsudskiego.

Teraz znowu zarzuca mu się zbytni zachwyt socjalizmem i umiłowanie „władzy ludowej”. Broniewski się jakoś w historię nie „wstrzelił”, choć rzeczywiście władzę ludową kochał. Kochał ją zresztą prawdziwie, nie dla honorów czy korzyści, był człowiekiem czynu, walki i miłości. Historia jego życia to wojna, miłość i alkohol. Można by się zastanawiać dlaczego, ale też czasy były inne, a on należał do wrażliwych. Trudno nie być wrażliwym, gdy jest się poetą – nawet jeśli „walczącym”. Często postrzegamy go przez pryzmat wierszy ociekających socjalistycznym patriotyzmem albo po prostu patriotyzmem, a tymczasem to był człowiek z krwi i kości, człowiek, który żył naprawdę.

Aż trudno uwierzyć w tego Broniewskiego – alkoholika i człowieka kochającego życie, ale też wiernego przyjaciela, ideowca do szpiku kości, poetę, na którym zaciążyła bardziej jego polityczna przeszłość niż poetycka teraźniejszość. Zresztą jego życie prywatne też było bardzo pogmatwane i niejednoznaczne, a niewyjaśniona śmierć córki położyła się na nim ciężkim cieniem. Odwyki. Szpital.

„Mogło się wydawać, że jeżeli istnieje jakieś komunistyczne niebo, to Broniewski tam właśnie trafi. Ale niebo też okazało się oszustwem. Wyniesiony za życia na ołtarze, po śmierci trafił do czyśćca”[1].

Za czasów świetności drukowano mu tylko to, co podobało się władzy, po śmierci został skazany na zapomnienie; nie całkowite oczywiście, stawiano mu pomniki i nadawano jego imię szkołom, ale jego poezja wciąż była traktowana wybiórczo albo wręcz „po macoszemu”; na zawsze miał pozostać dyżurnym poetą rewolucji. Po 1989 roku „Co bardziej politycznie rozgorączkowani samorządowcy nie szczędzili poecie, co się »ześwinił«, »żył i umarł marnie« słów pogardy”[2].

„Broniewski. Miłość, wódka, polityka” Mariusza Urbanka to świetna, ciekawie napisana, doskonale udokumentowana biografia człowieka uwikłanego w politykę, wojnę, trudne czasy i trudne wybory. Człowieka, który – jak większość z nas – chciał tylko żyć, kochać i pracować, i jak wielu z nas nie było mu to dane. Postaci barwnej i tragicznej zarazem.

Ta książka jest lepsza niż niejedna powieść. Autor napisał ją tak barwnym językiem, dodając taką masę poetyckich (i nie tylko) cytatów (oraz indeks osób), że czyta się z zapartym tchem i otwartymi z zachwytu ustami. Jedną wadą jest niezbyt dobry papier, na którym zdjęcia trochę słabo widać.

Bardzo polecam, bo to świetna biografia i świetny przekrój historii świata ukazany poprzez życie niezwykłego twórcy, a zarazem niezwykłego człowieka.


[1] Mariusz Urbanek, „Broniewski. Miłość, wódka, polityka”, wyd. Iskry, 2011, s. 349.
[2] Tamże, s. 354.





Autor: Mariusz Urbanek
Tytuł: Broniewski. Miłość, wódka, polityka
Wydawca: Iskry, 2011
Liczba stron: 400

Ocena recenzenta: 6/6


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 530
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: