[podtytuł: Przygody Joachima El Toro na wyspach archipelagu San Juan de la Cruz [*]]

Tę powieść nazywa się "powieścią dla młodzieży", "powieścią fantastyczno-przygodową" i "powieścią postmodernistyczną". Już na tym etapie określenia książki widać, jak ona się pięknie wszelkim określeniom wymyka. Niestety, nie będę w stanie napisać wiele więcej.

To rzeczywiście jest przygodowo-fantastyczna powieść dla młodzieży. Nie pytajcie mnie jednak, o czym, ani kto jest bohaterem, bo powiem jedynie, że młodzieniec o imieniu Joachim. Z fabuły nie zostało mi nic, absolutnie nic - i to moje jedyne zdziwienie i jedyne rozczarowanie, jeśli biorę pod uwagę wszystkie książki Chwina. Na szczęście fabuła nie ma tu wielkiego znaczenia. Jak każda powieść Chwina, i ta jest napisana przepięknie. Styl jest rozpoznawalny. Można otworzyć dowolną książkę Chwina, przeczytać kilka akapitów i już wiadomo, z czym ma się do czynienia.

Pierwszy raz w życiu widziałam powieść przygodową tak skupiającą się na szczególe (a to u Chwina uwielbiam). Wspaniałe opisy, z których każdy jest perełką, pięknie, kunsztownie ułożone zdania sprawiają, że książki nie można odłożyć. Połyka się ją w całości, chłonie się ją jak oddech, ale nie wpada się w wir wydarzeń, a i przygody tam nie dostrzegłam. Zdaję sobie sprawę, że sama forma także niesie treść, tutaj jednak forma dominuje bezsprzecznie, jest najważniejsza. I zachwyca.

Dostajemy do rąk świetnie napisaną rzecz i na żadne fabuły nie należy się rozdrabniać. ;-)

----
[*] Podtytuł jest doskonałym streszczeniem fabuły, nic dodać, nic ująć, więcej o fabule napisać nie jestem w stanie.


[pl.rec.ksiazki]