Dodany: 26.03.2018 13:29|Autor: Ewa Kuźniar

Zakonnica na ambonie


Książka o tematyce religijnej ma dwie grupy odbiorców. Pierwszą stanowią stali czytelnicy, zorientowani w ofercie i z określonymi preferencjami, a drugą – przypadkowi odbiorcy, którzy jednak mają sprecyzowane oczekiwania. Dla nich jest ona dziełem tylko odrobinę mniej ważnym od Biblii, więc spodziewają się podniosłego tematu, sążnistego wywodu, uproszczonej teologii, braku jakichkolwiek błędów i potknięć, także w sferze redakcyjno-edytorskiej. Niektórzy z nas czują potrzebę czytania w pozycji modlitewnej – na kolanach. Tymczasem książki religijne tworzą tak liczni autorzy i w tak wielu stylach, jak różne są potrzeby współczesnych odbiorców. Etykieta literatury religijnej nie sprawi, że nie zostaniemy czymś nagle zaskoczeni, zasmuceni czy zniesmaczeni. Recenzowanej pozycji nie polecam drugiej grupie czytelników.

Benedyktynka s. Małgorzata Borkowska (ur. w 1939 r.) – z wykształcenia filolog, filozof i teolog, z zamiłowania historyk życia zakonnego, także tłumaczka – jest autorką wielu książek, opracowań, przekładów. Cechuje ją komunikatywny język, lekki styl, dystans do opisywanych zdarzeń i ogromne poczucie humoru. Przed laty przypadkiem trafiło do moich rąk „Życie codzienne polskich klasztorów żeńskich w XVII–XVIII wieku”. Tytuł sugerował niemal naukową rozprawę, ale mnie nie zniechęcił. Nagroda była wielka, bo do dziś pamiętam lekturę jako pasjonującą i na tej jednej publikacji nie poprzestałam.

Niedawno w Wydawnictwie Benedyktynów ukazała się jej najnowsza pozycja, „Oślica Balaama. Apel do duchownych panów”. Żeby wyjaśnić intrygujący tytuł, a także przesłanie książki, trzeba sięgnąć do biblijnej Księgi Liczb i przeczytać rozdział dwudziesty drugi. Wieszcz Balaam został wezwany przez króla Moabitów do przybycia w jego strony i przeklęcia ludu Izraela, który Moabitom zagrażał. Wbrew zaleceniom Pana, z chęci zysku wybrał się w drogę, jednak jego oślica sprawiała mu kłopot. Widziało ona anioła Pana z mieczem i zbaczała z drogi, narażając się tym na bicie. Wreszcie przemówiła do wieszcza z wielkim wyrzutem, a ten dzięki łasce Pana zobaczył Jego anioła i zrozumiał sytuację.

W roli oślicy Balaama występuje w książce autorka przemawiająca do tytułowych „panów duchownych”, a więc kaznodziei, rekolekcjonistów, celebransów, których spotykała przez pięćdziesiąt lat życia w zakonie. Teraz to ona głosi im swoje refleksje i spostrzeżenia. Opublikowany tekst przeleżał kilkanaście lat w wirtualnej szufladzie, jaką jest teraz komputer, aż uznała, że nadszedł czas, aby go udostępnić. Książeczkę można czytać jako zbiór przednich anegdot, bo autorce nie brakuje humoru, ironii, dystansu do opisywanych zdarzeń, a można też potraktować ją bardzo poważnie; przejąć się problemami, które sygnalizuje, uznać, że są słuszne albo się wielce oburzyć. Myślę, że skrajne postawy nie będą najwłaściwsze, wystarczy, że z uwagą przyjmiemy słowa s. Borkowskiej, która niczego nie zostawia bez komentarza.

Nie było dawniej w modzie, a w wielu środowiskach do dziś nie jest, krytykowanie słów i postaw księży diecezjalnych, zakonnych, biskupów. Podstawowy zarzut zawarty w „Apelu...” odnosi się do tego, iż sami księża nie doceniają wiedzy, umiejętności, życiowych doświadczeń i duchowego powołania sióstr zakonnych. Myślę, że nie tylko księża, ale i świeccy, choć niewiedza tych pierwszych na pewno bardziej boli. Zarzuty są dobrze udokumentowane, bo autorka zbyt długo żyje w zakonie, żeby nie mieć dowodów z przeżyć własnych lub współsióstr. Nie wiadomo, skąd się wzięło przekonanie, iż do zakonu idą kobiety, które nic nie umieją albo są ofiarami nieszczęśliwej miłości. Może podziały w zakonach według wniesionego majątku, pozycji w świecie i wykształcenia, spory i waśnie, o których pisała w innych książkach s. Borkowska, przyczyniły się do tego lekceważenia kobiet, ich życia wewnętrznego. Ale dzisiejszy świat ma tak wiele propozycji dla każdego, że wybór tej drogi jest coraz mniej przypadkowy. A skoro tak, wymaga szacunku i uwagi – nie tylko kapłan ma świadomość swego powołania. Szacunek dla zakonnic nie powinien obejmować tylko ich pracy, często ciężkiej, a skupić się na ich duchowości. Bo, jak czytamy, „jedyną podstawą do podjęcia życia mniszki jest osobista miłość, osobiste zauroczenie Chrystusem”[1].

Autorka opisuje liczne błędy, które popełniają księża w trakcie liturgii. Jest wrażliwa na poprawność językową i dykcję, nie pochwala ubogacania mszy własnymi dopowiedzeniami i pomysłami. Irytuje ją pomijanie zasad dogmatyki w kazaniach, a także interpretacja tekstów biblijnych wedle własnego pomysłu. Za tę ostatnią uwagę jestem jej wdzięczna. Popularni w danym czasie (tu też panuje sezonowość) kaznodzieje tworzą całe mitologie ewangeliczne, gdzie nie wszystko jest zgodne z teologiczną egzegezą i właściwie nie wiadomo, jak je potraktować: przejąć się nimi czy w całości odrzucić? Inny problem stanowią prywatne objawienia oraz nowości wprowadzane przez ruchy charyzmatyczne. Powszechnie wiadomo, że potrzebne do zbawienia Objawienie jest zawarte w Piśmie św., ale znani i poważani rekolekcjoniści z taką pasją głoszą dodatkowe nauki, o których wcześniej nikt jakoś nie wspominał, iż można poddać się presji duchowości, dla której Biblia jest co najwyżej punktem wyjścia. Trzeźwy sąd s. Borkowskiej o takich praktykach pomoże czytelnikowi ominąć niejedną religijną rafę.

Inny problem to tematy kazań głoszonych dla zakonnic. Opuściły one świat, ale muszą znać grzechy, które są w nim powszechne: aborcja, konsumpcjonizm, homoseksualizm… Sądzę, że niewielu księży umie dobierać tematy homilii dla określonej grupy odbiorców. Od wielu lat słucham mszy dla chorych w radiowej Jedynce i czasem przydarzy się tam odpowiednie kazanie. Ale najczęściej księża mówią o bieżących sprawach społeczno-politycznych, zakonnych i świeckich jubileuszach, resortowych świętach (policja, wojsko, kolejarze…). Domyślam się, że ambona, z której słychać głos kaznodziei w całej Polsce, bywa wykorzystywana do głoszenia nauki społecznej Kościoła i opiniowania niepokojących zjawisk. Ale co to ma wspólnego z chorymi, więźniami lub osobami z jakichś przyczyn zamkniętymi czasowo w swoich domach? Kiedy któregoś roku Światowy Dzień Chorego wypadł w niedzielę, kazanie dotyczyło owocnej współpracy Episkopatów Polski i bodajże Węgier. Może też głoszenie nauk dla chorych, podobnie jak dla zakonnic, nie jest zajęciem łatwym…

Myślę, że ważnym tematem poruszonym w omawianej książce jest znaczenie emocji w wierze. Jeżeli przyjąć, iż muszą być, a ich nie ma, prowokuje się je w sposób, który czasem uwłacza liturgii. Nie można też żyć wspomnieniami, powracać do pierwszych odczuć religijnych, fascynujących, ale niedojrzałych. „Boga nie trzeba przeżyć, ale uwielbić. Przeżywa się coś, uwielbia się Kogoś”[2] – pisze s. Borkowska.

Książeczkę warto przeczytać, przemyśleć ją i o niej rozmawiać. Bogactwo pobocznych wątków nie pozwoli czytelnikowi nudzić się ani przez chwilę. I pomoże w Wielki Czwartek czcić przede wszystkim Eucharystię…


---
[1] Małgorzata Borkowska, „Oślica Balaama. Apel do duchownych panów”, Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec, 2018, str. 20.
[2] Tamże, str. 72.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2503
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: