Dodany: 31.07.2010 13:00|Autor: Agataq

Czytatnik: Porachowane litery

a po spotkaniu...


Nie ma wyjścia - każdy młody szalony idealista przeżywa w swoim życiu fascynację marksizmem. W mniejszym, bądź większym natężeniu, mniej lub bardziej krytyczną. A jeśli w dodatku jest się miłośnikiem Sartre'a... Do tego dochodzi przystojny, tragiczny Che Guevara, a dla niektórych słabość do wysokich i charyzmatycznych. A i nawet bez tego ostatniego nie można przejść obojętnie wobec Fidela - obejrzyjcie choć jedno jego przemówienie, z tą brodą i wyzwaniem jakie rzuca całemu światu, jest wyjątkowy. I uwielbiam cukier. Na swój sposób, nigdy do herbaty czy kawy. Jednak moja kubańska pasja zawsze była tylko historyczno-polityczna i nic więcej. Szczęśliwa, nienachalna, swobodna, pozostawiająca znacznie więcej miejsca na inne pasje. I tak spokojnie mogło to trwać... aż do momentu spotkania Kubańczyka. Prawdziwego Kubańczyka! Jednak nie na banalnej turystycznej wycieczce po Kubie czy nawet bardzo zaangażowanej wycieczce po tym kraju. Nie, nie. Absolutnie wyjątkowe i z niczym niemożliwe do porównania, spotkanie z daleka od jego kraju, spotkanie nie uciekiniera, ale kogoś - kto jak ja - jest na swoistej wycieczce. Kogoś kto na chwilę wyjechał i za chwilę wraca. Kogoś kto jest w niezwykłym dla siebie tu i teraz, z oszalałym ze szczęścia słuchaczem u boku, kto siada i mówi o swoim kraju, będąc tak daleko... Opowiada tak jak go widzi. Bez dramatyzmu, spokojnie i konkretnie. Dla niego to rzeczywistość i codzienność, czasem trudniejsza, ale zwyczajna, oswojona i znajoma. Opowiada o zwyczajnej Kubie... Nawet jeśli sam jest człowiekiem tak niezwykłym, że nie sposób nie traktować go wyjątkowo. Kogoś takiego chciałoby się poskładać, zwinąć, nosić w kieszeni i wyjmować w każdej dopuszczalnej chwili, nawet przerwie obiadowej w pracy. Po takim spotkaniu już nic nie jest jak było... ot, choćby nowość - kurs hiszpańskiego na półce. I szalona, nie do opisania, wariacka i przemożona chęć by wyjechać na Kubę. Nie zwiedzać dwa tygodnie, czy szaleć przez pięć nocy w Hawanie. Potrzeba by wyjechać i zostać, potrzeba by tam żyć, choć przez kilka miesięcy, pracować, mieszkać, smakować, słuchać i chłonąć, zbliżyć się jak tylko można, stać się częścią kubańskiej społeczności. Nawet jeśli to będą zawsze i na zawsze nieco inne prawa niż obywateli tego kraju. Może być ciężko, może być trudno. Byle znaleźć się na Kubie.

Tworzę swoją listę książek o Kubie, z Kubą w tle, pisanych przez Kubańczyków. Potrzebuję Kuby. Jak powietrza, jak egzystencjalistów, odkąd tylko dowiedziałam się że tacy istnieją. Na razie tworzę swoją literacką Kubę, zanim - dwa, trzy lata planowo - dostanę swoją namacalną, pachnącą gorącą, rozedrganą emocjami i nieświadomością - Kubę.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 450
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: