Dodany: 30.07.2010 21:20|Autor: April~87

Diabeł List


Uwaga!!! W recenzji zdradzam fragmenty fabuły.


„Niebezpieczne związki” zawsze kojarzyły mi się z typowym romansidłem, a postawa wydawców, którzy chętnie umieszczali tę pozycję w seriach wydawniczych o różowych okładkach, tylko mnie w tym przekonaniu utwierdzała. Nie zamierzałam po nią sięgać, ale gdy znalazłam ją przypadkiem w bibliotece, stwierdziłam, że się jednak poświęcę (trudno wygłaszać opinie o książce, której się nawet nie czytało, a jest tak popularna, że wstyd jej nie znać). Nie obiecywałam sobie po niej zbyt wiele, spodziewałam się raczej, że porzucę ją w pół drogi. Nie przespałam przez nią pół nocy.

Powieść, która z początku miała się nazywać „Niebezpieczeństwo związków”, ukazała się pod ostatecznym tytułem w 1782 roku i od razu wywołała niebywały skandal, dzięki czemu autora do połowy XX wieku chętnie umieszczano obok diabolicznego markiza de Sade lub odsyłano w niebyt literatury marginalnej. Nie oznacza to jednak, że książka poszła w całkowite zapomnienie - stała się punktem odniesienia dla Stendhala czy Giraudoux. Pierre Choderlos de Laclos - oficer artylerzysta, w końcu generał, autor nielicznych próbek poetyckich i jednego wyjątkowo nieudanego libretta, w końcu doczekał się dzieła, które dało mu wieczną sławę jako pisarzowi. Lecz jako człowiek nie doczekał się spokoju po śmierci - po powrocie Burbonów na tron jego grób sprofanowano, a szczątki zdeptały konie.

W powieści doszukiwano się odzwierciedlenia życia XVIII–wiecznej Francji. Mieszkańcy Paryża prześcigali się w wymyślaniu niezliczonych „kluczy”, identyfikując rzekome pierwowzory powieści; należy wspomnieć, że w tamtych czasach następowała znamienna ewolucja - arystokracja zaczęła zatracać znamiona dawnego libertynizmu na rzecz wąskiej, rygorystycznie wytyczonej strefy obyczajowej. Cechowała ją zmiana uśmiechu w pogardliwy grymas, a gry miłosnej w wyrachowanie i okrucieństwo. Stąd też u Laclosa podział na „ofiary” (tu burżuazja) i „drapieżców” (arystokracja). Markiza de Merteuil i Valmont są panami gry, podczas gdy prezydentowa de Tourvel czy Cecylia de Volanges to nieświadoma i osaczona cnota, wydana na łup zamaskowanych manewrów.

Laclos opisał grę „drapieżców” jak na żołnierza przystało - stała się ona dla nich niemal potyczką wojenną, do której trzeba się przygotować z najwyższą starannością. Valmont, zdając sobie sprawę z wyjątkowości swojej „ofiary”, w liście CXXV chwali się, że „uśpił nieprzyjaciela, aby go łatwiej dosięgnąć na szańcach”[1] - często Laclos wykorzystywał swe inżynieryjne i wojskowe wykształcenie, by opisać geometrię miłosnych podchodów. Pole uwodzenia staje się terenem polowania i polem bitewnym - „niech wierzy w cnotę - jak piszę o pani de Tourvel - lecz niech ją dla mnie poświęci; niech z przerażeniem patrzy na własny upadek, niezdolna zatrzymać się w drodze…” (list VI)[2]. Oczywiście nie jest to tylko zabawa, lecz misja, która jednak musi toczyć się według ściśle określonych zasad; opisała je w liście LXXXI markiza. Dzięki nim wspięła się na wyżyny bezwzględnej samokontroli niezbędnej w sztuce maski, kamuflażu, którego używała przed innymi dla sobie wiadomych celów. Według markizy niezachowanie tychże zasad było przyczyną upadku Valmonta – wbrew zasadom sztuki zakochał się. Nie przeszkodziło mu to jednak w wysłaniu ukochanej listu ze znaną litanią: „to nie moja wina”, który miał dowodzić jego kunsztu uwodziciela, czym doprowadził do jej śmierci. Dopiero po tym zrozumiał, że z „drapieżcy” przekształcił się w „ofiarę”; co najgorsze - swoją własną. Swoją rolę zmienia też Cecylia, która nie mogąc odróżnić miłości od wyuzdania, zostaje kochanką Valmonta, a Danceny staje się kochankiem markizy tylko po to, aby jej mówić o swojej miłości do Cecylii. Dychotomiczny układ okazał się zbyt dynamiczny i przez to nietrwały.

Słabość Valmonta, a następnie spór, w końcu otwarta wojna między „drapieżcami”, wreszcie ostateczna klęska – śmierć Valmonta, ospa markizy i jej ucieczka, zerwane małżeństwa Cecylii z hrabią de Gercourt - występki ukarane? Niekoniecznie. Odnosimy wrażenie, że nie za zło przyszły kary, ale za brak poszanowania zasad libertynizmu: markiza i wicehrabia mogliby dalej działać, gdyby nie „odchylenia od normy” w stosowaniu systemu. Przeszkodą w ostatecznym rozrachunku staje się szlachetność Valmonta w godzinie śmierci oraz plagi, jakie zostały zesłane na markizę - choroba, przegrany proces, towarzyski ostracyzm, ucieczka.

Koniec powieści to jedno wielkie pobojowisko - nie ma zwycięzców, są sami zwyciężeni, którzy - wybijani przez osoby trzecie z własnej orbity - nie doczekali się porozumienia w swych podstawowych konfiguracjach: Valmont, choć zwycięski, rozmija się z prezydentową poprzez działania markizy; Cecylia rozmija się z Dancenym, zastępującym ją markizą; ta wreszcie rozmija się z Valmontem, który kieruje się ku prezydentowej.

Typowe dla powieści epistolarnej jest przekazywanie uczuć i charakteru piszącego poprzez język, lecz prawdziwe mistrzostwo w wykorzystaniu tej techniki polega na czym innym. Tutaj listy nie tylko opowiadają, streszczają i charakteryzują, ale i same są elementem akcji. List u Laclosa jest faktem w mocnym znaczeniu tego słowa - nie dodatkiem czy komentarzem, ale przyczyną tak szczęścia, jak i upadku. Listy uderzają w ludzi, niszczą ich, zabijają. Śmiertelne delirium prezydentowej, klasztorny grób Cecylii, szpada przeszywająca ciało Valmonta, ospa markizy de Merteuil - wszystkiego dokonały listy: litania „to nie moja wina”, zakończenie wojny libertynów na publicznym ich czytaniu, w końcu przekazaniu ich pani Rosemonde.

Przekonałam się, że „Niebezpieczne związki” to nie byle jaka powieść, lecz wielowymiarowa, bezwzględna powieść, której rzeczywiście wstyd nie znać - zabawne, że tak „okrutną” książkę traktuje się na co dzień z przymrużeniem oka, a nawet z lekceważeniem.

Polecam niedowiarkom.



---
[1] Pierre Choderlos de Laclos, „Niebezpieczne związki, czyli listy zebrane w jednym społeczeństwie, a ogłoszone ku nauce innych”, tłum. Tadeusz Boy-Żeleński; tłumaczenie uzupełnił i posłowiem opatrzył Andrzej Siemek, wyd. Educational Oxford, 2008, str. 303.
[2] Tamże, str. 28.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3863
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: