Dodany: 12.02.2018 08:18|Autor: Zaczytana od pierwszego wejrzenia

Korespondencja pokrewnych dusz


Trudno mi zebrać myśli przed zrecenzowaniem najnowszej pozycji dotyczącej (tu moja opinia) mistrza polskiego malarstwa abstrakcyjnego, bo jak można opisać 850 stron prywatnej, często bardzo intymnej, korespondencji? Spodziewałam się, że "Detoks" będzie kolejną częścią układanki, która ma mi przybliżyć fascynującą (choć dla mnie nie całkiem zrozumiałą) postać Zdzisława Beksińskiego od strony, jakiej nie pokazuje nawet najlepsza biografia. Dostałam znacznie więcej.

Postać Łukasza Banacha od czasu do czasu przewijała się w opracowaniach dotyczących Beksińskiego, jednak ze zwykle zdawkowych informacji nie wynikało, że znajomość tego ostatniego z młodszym o ponad pięćdziesiąt lat, początkującym artystą była do tego stopnia bliska i zażyła. To nieprawdopodobne, że dwóch mężczyzn, których dzieliła tak wielka różnica wieku, zostało tak bliskimi przyjaciółmi. W ich korespondencji najbardziej urzekł mnie sposób pisania Banacha, łudząco podobny do stylu Beksińskiego, co rzuca się w oczy już od pierwszych listów.

Początkowo widoczny jest duży dystans ze strony Beksińskiego, który nie chciał być niczyim mentorem ani zwierzać się ze swoich prywatnych przemyśleń. Z czasem można zaobserwować jego coraz większe zaangażowanie w utrzymanie tej znajomości, ogrom wsparcia (pozornie niewidocznego) przekazywanego Banachowi i coraz chętniejsze zapraszanie go do swojego życia.

"Detoks" jest nieocenionym źródłem wiedzy z pierwszej ręki na temat technicznych aspektów malarstwa jednego z najsłynniejszych (może najsłynniejszego?) polskich malarzy abstrakcyjnych. A zdradzę Wam, że nie ma tutaj relacji uczeń – mistrz. Już raczej jest dwóch uczniów i dwóch mistrzów, ponieważ każdy z nich uczył drugiego – Beksiński zdradzał tajniki swojego malarstwa, natomiast Banach odwdzięczał się wiedzą z zakresu grafiki i szeroko pojmowanej sztuki tworzonej komputerowo. Obaj byli dla siebie wsparciem, inspiracją i motywacją. Bez rywalizacji, bo jeśli już się pojawiała, to tylko z przymrużeniem oka.

Co dała mi ta pozycja? Na pewno pokazała mi Zdzisława Beksińskiego od nieznanej strony, choć ciągle jeszcze niezupełnie rozumiem jego podejście do świata i życia. Nie wiem, na ile to prawdziwy on, a na ile przybrana poza (zwłaszcza w początkowych e-mailach). Przybliżyła mi też postać Łukasza Banacha, którego do tej pory kojarzyłam tylko z filmem "Photon". Z przyjemnością obserwowałam, jak dobrze poprowadzony chłopak z przeciętnego kopisty zmienia się w artystę odznaczającego się własnym (niesamowitym) stylem, który ewoluuje z każdą kolejną pracą. Do tej pory nie miałam okazji śledzenia artystycznego rozwoju żadnego malarza, a na pewno nie tak dogłębnie i krok po kroku.

"Detoks" to zbiór korespondencji dwóch "zgryźliwych tetryków", indywiduów, przyjaciół, pokrewnych dusz. Dowód, że przyjaźń nie zagląda w metrykę i łączy dwa – często skrajne – sposoby myślenia, czyniąc je bardziej wyważonymi.

Jeśli jednak nie znamy (przynajmniej w stopniu podstawowym) życiorysów bohaterów, przed lekturą ich korespondencji należałoby to nadrobić, inaczej trudno nam będzie się odnaleźć w opisywanych historiach i postaciach. "Detoks" nie jest książką, którą przeczytamy jednym tchem (choćby z racji jej objętości). Czasem możemy czuć znużenie – a to zbyt zawiłymi opisami różnych technologii i programów komputerowych, a to wieloma przemyśleniami metafizyczno-filozoficznymi. Momentami hipochondryczne zrywy obu panów i ich marudzenie mogą nas zmęczyć albo poczujemy się zawstydzeni zbyt intymną tematyką rozmów. Czy jednak warto sięgnąć po tę publikację? Warto.


[Recenzję opublikowałam również na swoim blogu oraz innych portalach]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 620
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: