Dodany: 17.11.2017 16:38|Autor: imarba
Przebudzenie
Janusz Leon Wiśniewski to naukowiec i specjalista w wielu dziedzinach, bynajmniej nie humanistycznych. Jest magistrem fizyki, magistrem ekonomii, doktorem informatyki i doktorem habilitowanym chemii. Robi wrażenie. Jakby tego było mało, ten człowiek – z umysłem (jestem prawie pewna) napakowanym liczbami, o jakich się nie śniło filozofom, pisarzom, a mnie przede wszystkim – jest autorem powieści, i to niebanalnych. Ich tłumaczenia ukazały się w 18 krajach. Fascynujące, prawda? Przy tym, będąc niezaprzeczalnie mężczyzną (do czego sam się przyznaje), pisze powieści dla kobiet i to takie, które kobiety czytają, ba, nawet kochają.
Co w tym niespotykanego? Chyba to, że J.L. Wiśniewski łamie stereotyp. Choćby ten typowo maskulinistyczny, który mówi, że mężczyzna powinien pisać o samochodach, pościgach, morderstwach, gwałtach, a jeżeli jest informatykiem – o tym samym z dodatkiem odrobiny „Matrixa” albo choć w stylu starej dobrej SF. On zaś pisze powieści obyczajowe. Dzięki Bogu nie „typowe”. Dobre, inteligentne, pełne ciekawych odniesień, interesujące, niesprowadzające kobiety do „kłębka nerwów”, PSM i oczu wypłakanych podczas czytania romansu; już to powinno zachęcić do czytania „Wszystkich moich kobiet” , ale... Powiem więcej.
Akcji tu pozornie nie ma. Została wpleciona we wspomnienia, w rozmowy, w rozważania. W czasie rzeczywistym natomiast przebudzony po kilku miesiącach komy mężczyzna zaczyna odkrywać siebie na nowo – w sferze bardzo fizycznej, bo będąc w śpiączce stracił wiele ze swoich umiejętności i możliwości, jak choćby zdolność do samodzielnego poruszania się (oczywiście chwilowo). Zaczyna więc myśleć o kobietach, które poznał, porzucił, pokochał... niekoniecznie w takiej konfiguracji oczywiście. O byłej żonie, o córce, o tych wszystkich, które go kochały i które on kochał, ale nie do końca, nie do ostateczności. Myśląc o nich, jest w stanie wejrzeć w siebie.
Zachwyciło mnie w tej powieści to, że została napisana po prostu inteligentnie, z szacunkiem dla wiedzy i aspiracji czytelnika, bez taniego grania na strunach emocji, choć i te się znajdą. Nie trzeba ton chusteczek higienicznych. Przeznaczona raczej dla kobiet, ale mężczyzna też może ją przeczytać bez uszczerbku na zdrowiu. Spokojna, bez fajerwerków i szaleństwa, rozsądna, realistyczna, pokazuje życie takie, jakie ono jest, nie dodając tęczowych ani czarnych barw.
Ze względu na konstrukcję książki nie można dużo o niej powiedzieć, po prostu aby nie zdradzić zbyt wiele, ale miłośników, a w szczególności miłośniczki dobrych powieści obyczajowych „Wszystkie moje kobiety” z pewnością zachwycą.
Mimo że ja sama literatury obyczajowej czytam mało, a nawet bardzo mało i J.L Wiśniewskiego raczej omijałam, przyznam, że jestem pozytywnie zaskoczona jego sposobem pisania i samą powieścią. To pozycja naprawdę warta przeczytania.
[Recenzję zamieściłam na blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.