Dodany: 01.07.2010 12:17|Autor: Luiza_Stachura

Futurologiczna wizja


Kōbō Abe znany jest przede wszystkim (o ile nie jedynie) jako autor powieści „Kobieta z wydm”. Urodzony w 1924 roku w Tokio, z wykształcenia lekarz, Abe przez kilka lat (dokładnie: w latach 50. XX wieku, czyli po wojnie, w okresie silnych przewartościowań oraz odbudowywania świata i światopoglądu Japończyków) był członkiem Japońskiej Partii Komunistycznej. Ciekawe to o tyle, że w „Czwartej epoce” pojawiają się aluzje odnośnie do komunizmu oraz Związku Radzieckiego, a z perspektywy czasu różnie można je oceniać i odczytywać. Postulaty komunistów okazały się tylko postulatami, praktyka zaś mijała się ze świetlanymi hasłami, toteż Abe został wyrzucony z partii. W 1959 roku (jeszcze w czasach, gdy należał do partii komunistycznej) japoński pisarz wydał „Czwartą epokę” – powieść tyleż eksperymentalną, ile spod znaku… science fiction.

Od razu powiem – nie czytam wiele fantastyki, a jeśli już, to prędzej sięgam po fantastykę naukową Herberta George’a Wellsa oraz Stanisława Lema niż po fantastykę baśniową (o ile taki prosty podział mogę zastosować). Kōbō Abe w „Czwartej epoce” zdecydowanie zmierza w stronę literatury science fiction, fantastyki naukowej, jednakże nie unika przy tym rozważań nad kondycją współczesnego człowieka oraz potencjalnej przyszłości ludzkości, uzupełniając tym samym swoją prozę pytaniami egzystencjalnymi, pytaniami ontologicznymi, fundamentalnymi problemami dotyczącymi istoty człowieczeństwa. Zmierza zatem Abe ku quasi-eseistycznym i quasi-filozoficznym rozważaniom – zmierza, ale nie wykorzystuje w pełni potencjału tematu, raczej skupiając się na nakreśleniu stosownego tła do zadawania, mnożenia i piętrzenia pytań. Spośród poruszonych problemów niezmiernie istotne okazuje się swoiste napięcie między teraźniejszością a przyszłością, ale o tym za chwilę.

Głównym bohaterem i narratorem jest profesor Katsumi. Naukowiec pracuje nad maszyną, która potrafiłaby trafnie prognozować przyszłość. Niestety, cały projekt w mgnieniu oka uwikłany zostaje w dyskurs polityczny, bowiem równolegle i niezależnie prowadzone są badania nad podobną maszyną w Rosji. Rosyjskim naukowcom udaje się w końcu zaprezentować prognozę głoszącą, iż niechybnie zanikną kapitalistyczne rejony świata, a w niedalekiej przyszłości wszystkie państwa staną się krajami komunistycznymi. Katsumi i jego najbliższy współpracownik Tanomogi postanawiają (a raczej są zmuszeni) odsunąć się i odciąć całkowicie od polityki, ale czy możliwe jest przepowiadanie przyszłości w jakimkolwiek sektorze gospodarczo-społecznym bez udziału czy wpływu dyskursu politycznego, ideologicznego? Na tak postawione pytanie, jak się zdaje, można odpowiedzieć (pozornie) twierdząco. Należy jedynie zrezygnować z prób prognozowania dla całego społeczeństwa na rzecz przepowiadania przyszłości dla… pojedynczego człowieka. Tylko jak znaleźć odpowiednią osobę? Czy lepszy indywidualista, człowiek wyróżniający się z tłumu, czy „typ pospolity”, przeciętny? Mężczyzna czy kobieta? Kiedy już wydaje się, że idealny kandydat na królika doświadczalnego został wybrany, dzieje się coś niesłychanego, ale… o tym nie powiem nic więcej. Warto przeczytać i samodzielnie przekonać się, w jaki sposób potoczą się losy poszczególnych postaci, a w szczególności głównego bohatera. Nadmienię jedynie, że tytuł utworu po japońsku brzmi „Daiyon Kampyōki”, co można tłumaczyć jako „Czwarta epoka międzylodowcowa”. Nie rozwinę szerzej znaczenia tytułu w kontekście całej powieści, bo i sam Kōbō Abe robi to dopiero na końcu, umiejętnie łącząc problemy, dylematy i pytania pojedynczego człowieka z dylematami ludzkości (ludzkości jako masy, ogółu, całości), rozszerzając przy tym perspektywę z mikroprzestrzeni na makroprzestrzeń. Abe stara się unikać dyskursu politycznego, ideologicznie zaangażowanego, przechodząc do zagadnień etycznych, moralnych i skupiając się szczególnie na konfrontacji stanowiska jednego człowieka z grupą fachowców, naukowców, intelektualistów, „projektantów” przyszłości.

Japoński pisarz „eksperymentuje” nie tylko w warstwie fabularnej, ale i stylistycznej. Stosuje retardacje, retrospekcje, antycypacje. Korzysta ze schematów fabularnych powieści kryminalnej, sensacyjnej, science fiction czy szpiegowskiej, romansu, książki przygodowej, zatem nietrudno dostrzec, że Kōbō Abe sięga po rozwiązania typowe dla literatury popularnej. Nie brak w „Czwartej epoce” jednostki, która buntuje się, sprzeciwia wizji świata propagowanej przez większość. Ponadto Abe wykorzystuje dyskurs matematyczno-fizyczny oraz biologiczny, czy raczej biotechnologiczny, i zderza z prywatnym, indywidualnym, nacechowanym emocjami językiem, ocierającym się o kolokwializmy, obnażając tym samym ułomność języka nauk ścisłych w opisie świata niematerialnego, świata uczuć i wrażeń pozazmysłowych. Najczęściej jednak język japońskiego pisarza w „Czwartej epoce” jest „suchy”, chropowaty, naukowy, rzeczowy, bez większych szaleństw czy odchyleń od normy. Abe wprowadza niekiedy narrację trzecioosobową, jednakże dominuje narracja pierwszoosobowa, toteż dowiadujemy się tyle, ile jest w stanie przyswoić sobie Katsumi. Percepcja naukowca zaś jest zgoła zdumiewająca. Zbyt zapatrzony w samą ideę maszyny prognozującej przyszłość, nie dostrzega tego, co wydaje się najważniejsze – potencjalnych zastosowań w praktyce. Katsumi myli się, błądzi, co krok potyka, a my wraz z nim. Naukowiec nie potrafi nikomu zaufać, permanentnie kwestionuje i podważa lojalność współpracowników, wątpi w szczerość otaczających go ludzi, szczególnie Tanomogiego (nigdy się nie dowiemy, jakie jest prawdziwe stanowisko i jakie są faktyczne motywacje Tanomogiego). Przede wszystkim jednak Katsumi nie dokonuje pogłębionej analizy własnych pragnień, ambicji ani uczuć i zachowania. Czy jest bez winy? Czy ma prawo osądzać innych, czy raczej powinien zostać (o)sądzony? Czy jest tym, za kogo się uważa? A może jest taki, jak go postrzegają współpracownicy i rodzina?

Niejednoznaczna to proza. Abe mnoży kierunki interpretacji, zostawia nas w zawieszeniu albo - najczęściej - kieruje i popycha ku „nierozstrzygalnikom”, „aporii”, czyli drodze nie do przejścia. Nic nie jest takie, jakie być powinno. Za pozorami kryją się kręte ścieżki, ciemne korytarze ludzkiej (nie)świadomości, egoistyczne żądze i światłe plany dotyczące przyszłości ludzkości. Kluczymy, krążymy, zadajemy pytania, ale otrzymujemy w zamian jedynie tajemnice. Każdy bowiem ma swoje sekrety, ukryte (a może tylko narrator sądzi, że ukryte?) motywacje. Zadajemy sobie pytania: czy to egoistyczna wizja? czy to pierwszy objaw dehumanizacji, może… krok ku nowemu i lepszemu, ku innemu, czyli niekoniecznie destrukcyjnemu? Zmierzch historii, który w wiele lat po powieści Abe (o)głosił Francis Fukuyama, czy narodziny nowej epoki albo nowego sposobu periodyzacji dziejów świata? Oczywiście Abe nieco rozjaśnia obraz na końcu, wyjawia tajemnice, rozwiązuje supły, ale czy aby na pewno?

Bez wątpienia Kōbō Abe stawia czytelników w trudnym położeniu. Nie tyle czytelników jako interpretatorów, ile czytelników jako… ludzi przywiązanych do konkretnej przestrzeni, ba! czasoprzestrzeni. Czy mamy prawo osądzać przyszłość? Czy mamy prawo projektować albo negować przyszłość? Czy przyszłość jest przedłużeniem teraźniejszości (continuum) i czy nasza codzienność powinna trwać wiecznie? Czy przestrzeń, której kurczowo się trzymamy, nie zamyka nas na inne potencjalne płaszczyzny oferowane przez złożony i nieodkryty w pełni świat przyszłości, wszechświat możliwości? Kim jesteśmy, żeby osądzać przyszłe pokolenia? Kim jesteśmy, żeby (z)decydować o przyszłości? Czy mamy prawo dokonać akceleracji? A może niebacznie spowodujemy regres, degenerację, destrukcję?...

Kōbō Abe, prezentując w „Czwartej epoce” futurologiczną wizję, zmusza do zadawania wielu pytań. Nikt z nas nie wie, jak zachowa się człowiek, który będzie wreszcie znał swoją przyszłość. Może ucieknie z przerażeniem, a może spróbuje zmienić cokolwiek – tylko czy jest w stanie dokonać przemiany samego siebie, wiedząc, co go czeka? Jak poczuje się człowiek, gdy dowie się, że przepowiedziano mu przyszłość bez jego wiedzy i zgody? Akceptacja naszej własnej ułomności, nikłego znaczenia czy wreszcie naszego (nieuniknionego i niezbędnego) przemijania jest konieczna, aby uczynić krok ku przyszłości. Czy to znaczy, że mamy zrezygnować z własnych marzeń, planów i ambicji? Gdzie kończy się to, kim jestem, a zaczyna się ktoś, kim nie jestem?



[Tekst umieściłam wcześniej na swoim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1866
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: