Dodany: 26.06.2010 11:50|Autor: adas

Czytatnik: nauka czytania

Saramago


Umarł Saramago. Kilka dni temu. Nie był wybitnym pisarzem, z tych najwybitniejszych, jednak o ile jego talent czysto pisarski wywołuje kontrowersje, to nie sposób odmówić mu konsekwencji, uporu, zaciętości - po prostu osobowości.

Pod koniec pisał dużo, rok do roku publikował jedną książkę, tak jakby chciał nadrobić pół wieku milczenia. Można się było pogubić w ilości tytułów, książki te przypominały same siebie. Zdarzało się tak.

Kończę, kilka stron zostało, "Miasto ślepców". Nadrabiam zaległości. Najbardziej to znana i omawiana powieść Portugalczyka, co nie dziwi. "Miasto" jest najdosadniejszą, najbardziej brutalną jego książką, ale też - paradoksalnie - najłatwiejszą do przeczytania. Przekaz ma walić w oczy, to i to czyni, bez zbędnych ceregieli. Saramago nie wywraca się na schemacie postakopalitycznym, jego "koniec świata" niesie jakiś powiew nowości. Literacko rzecz ujmując. Wygrywa dygresjami, szczegółami, zbitkami.

Może znaczenie Saramago leży właśnie w zacieraniu granicy między wzniosłym a codziennym? Nie ma tu podziału na: ponadczasowe, nieprzemijalne, duchowe i człowiecze. Ze wszystkimi fizjologicznymi obrzydliwościami włącznie. Dla niego to wszystko zamyka się w jednym mikroświecie, w człowieku, w nas. A piękne słowa, wielkie idee ... no cóż, nie należy ufać tym, którzy je wypowiadają. Wierzyć można, nawet w największe głupstwa, ale wewnątrz siebie.

Pewnie dlatego był wyzywany od komunistycznych zaślepienieńców (zagadka: czy 80-latek może być lewakiem?), upartych cynicznych ateistów, strasznych staruszków. Chyba był z tego dumny. Dowcip polega na tym, że jego wizja rzeczywistości tak po prawdzie powinna pasować jego najzagorzalszym krytykom. No cóż, intelektualna pozycja wyjściowa się nie zgadzała, a to - jak wiadomo od zawsze - wywołuje więcej nienawiści niż poglądy z którymi absolutnie się nie zgadzamy.

Przepraszam, że zahaczam o niebezpieczne regiony polityki, ale robię rachunek sumienia i nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że ta pozaliteracka sfera wpływała na odbiór jego twórczości. W moim wypadku też. Większość znanych mi tekstów zawierała długaśny wstęp o poglądach Saramago, sama recenzja nie zawsze była dłuższa. W tej perspektywie jego książki nie mogły się cieszyć specjalną autonomią, zawsze były tylko wyimkiem większej całości.

Dotyczy to także moich ulubionych: fascynującego "Baltazara i Blimundy" oraz pięknej historii miłosnej, "Historii oblężenia Lizbony". Tak, dla mnie najciekawsze były powieści zahaczające o historię Portugalii. Z "kafkowskich" jednak nie "Miasto ślepców", a "Wszystkie imiona". Zwyczajna opowieść o obłędzie. Który każdemu z nas kiedyś przyszedł do głowy. Tylko nie mieliśmy odwagi za nim podążyć. Najsłabsza jest "Ewangelia". Jeden intrygujący moment, a tak: flaki z olejem. Propaganda rzadko przegrywa z literaturą.

Kartkuję "Miasto" i próbuję odkryć literacką wagę Saramago. Rezygnacja z tradycyjnego zapisu dialogów, interpunkcyjne gierki zagęszczające tekst, to coś nowatorskiego czy tylko efekciarskie sztuczki dla znudzonej gawiedzi? Dygresyjne zdania kryją wielkość czy pustosłowie, brak fabularnych pomysłów? Literatura to szacowana czy szanowana?

No i Nobel.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 369
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: