Dodany: 16.10.2017 17:44|Autor: just_monca

„Akuszer bogów”


Naprawdę nie pamiętam, kiedy ostatnio z taką niecierpliwością czekałam na drugą część jakiejś książki. Może to być spowodowane głównie tym, że dawno nie czytałam czegoś, co wywołałoby u mnie „efekt wow”. Owszem, miałam styczność z powieściami, które czytało się szybko, łatwo i przyjemnie, ale brakowało mi tego uczucia tęsknoty za bohaterami (obecnie tęsknię za dwoma lub trzema – musiałabym się nad tym głębiej zastanowić – a to naprawdę mało). Wreszcie trafił w moje ręce „Akuszer bogów” i ponownie dałam się porwać historii Nikity – nie dość, że się nie zawiodłam, to jeszcze mogę śmiało stwierdzić, że druga część jest lepsza niż pierwsza.

Po nieudanym zamachu na swoje życie Nikita postanawia jak najszybciej udać się do mroźnej Norwegii, która jest nie tylko ojczyzną tkwiącej w niej bestii, ale także miejscem skrywającym – jak się okaże – tajemnice dotyczące wspomnień z przeszłości dziewczyny, odebranych jej w sposób nie tyle podstępny, ile magiczny. Oczywiście byłoby zbyt pięknie, gdyby mogła bez przeszkód rozkoszować się wycieczką krajoznawczą kończącą się u źródeł jej jestestwa. Przemierzając tę krainę w towarzystwie wiernego partnera, będzie musiała zmierzyć się z prześladującymi ją zabójcami, skomplikowanymi snami, własnym dziedzictwem i strachem przed tym, co nieuniknione.

„Akuszer bogów” wprowadza czytelników nie tylko w świat nordyckich bogów, ale również stworzeń, a nawet potworów, bez których opowiadana historia z pewnością nie byłaby tak fascynująca. Przede wszystkim samo miejsce – piękna, bezlitosna oraz tajemnicza Norwegia, której magia stanowi namacalną część całej opowieści – sprawia, że powrót nie tylko do Polski, ale i alternatywnego Warsu staje się smutną koniecznością (jak wiadomo, z każdej wyprawy trzeba kiedyś wrócić).

Bardzo podobało mi się ukazanie przemiany, jaką Nikita przeszła od pierwszej części. Nie dość, że dopuszcza do siebie większą liczbę osób (może nie stała się nie wiadomo jak ufna, ale przestała być indywiduum), to jeszcze zaczęła akceptować i traktować jak sprzymierzeńca siedzącego w jej wnętrzu Pana B. – okazało się, że zrozumienie złożoności tej istoty, a także dopuszczenie jej do głosu, kilka razy uratowało jej skórę . Wyprawa sprawiła, że jedna zmiana pociągnęła za sobą inne, a to z kolei dowiodło, że wszyscy boimy się tego, czego nie rozumiemy, i że wystarczy tylko wykazać się odrobiną dobrej woli, by odkryć nieznane dotąd wcześniej pozytywy.

Nie mogłam również powstrzymać ukłucia żalu za tym, co utracone. Okazało się, że rodzina głównej bohaterki to nie tylko psychiczny ojciec, ale też niezrównoważona matka, a wrota Valhalli skrywają niejeden sekret (mam szczerą nadzieję, iż nie było to ostatnie spotkanie z zaświatami).

Jeśli chodzi o Robina – ku mojemu rozczarowaniu nadal niczego o nim nie wiadomo. Mężczyzna jest piekielnie zdolną, przystojną (książkowy rysunek od razu przywiódł mi na myśl Jasona Momoę) chodzącą męską zagadką – to takie frustrujące!

Po raz kolejny (zapewne będę to powtarzać do znudzenia, ale inaczej się nie da) muszę dać wyraz swojemu zachwytowi zarówno okładką, jak i rysunkami wewnątrz książki (SQN, 2017) – uwielbiam takie pobudzające wyobraźnię szczegóły i naprawdę trudno się dziwić, że z niecierpliwością będę oczekiwać trzeciego tomu cyklu o Nikicie.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 365
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: