Dla tej książki można stracić głowę!
Jestem sztywniarą. Skończyłam historię (dla przyjemności) i filologię klasyczną (uwaga – dla zabawy). To o czymś świadczy. Uwielbiam historyczne opracowania naukowe, powieści z historią w tle, biografie, historyczne seriale i filmy. Nie znoszę za to (albo tak mi się tylko wydaje) tworzenia historii alternatywnej. Pamiętam, że kiedyś widziałam kilka odcinków serialu "Nastoletnia Maria Stuart" i miałam ochotę własnoręcznie pozbawić się oczu poprzez wyłupienie ich pilotem do telewizora. Poziom głupoty tego serialu zraził mnie do takich tworów.
Oto nadeszła wiekopomna chwila – przeczytałam powieść młodzieżową z wykreowaną alternatywną historią. Było wspaniale!
Większość ludzi wie coś tam o historii Tudorów, Krwawych Marii, Elżbiet Pierwszych i innych takich. To smutne opowieści. O królach umierających przedwcześnie, królowych skazujących innowierców na stos, młodych dziewczętach skróconych o głowę – nic śmiesznego. A co dostajemy w "Mojej Lady Jane"?
Główną bohaterkę, Jane Grey, która najbardziej na świecie kocha czytać, ale czytanie powieści o czytającej osobie byłoby nudne, więc Jane zostaje wplątana w polityczną grę o koronę Anglii i małżeństwo, które na wielu płaszczyznach ją zadziwi.
Co jeszcze? Umierającego króla Edwarda i jego siostry – Marię i Elżbietę. A zamiast protestantów – Eðianów (Ewianów), którzy mają magiczne zdolności, więc wytłumaczenia niektórych wydarzeń toną w oparach absurdu i zachowanie powagi graniczy z cudem.
"Moja lady Jane" to przede wszystkim fantastyczni bohaterowie, do których zapałałam miłością od pierwszej strony. Do tego ogromny ładunek humoru, który powoduje niekontrolowane parsknięcia śmiechem w trakcie lektury. W powieści podobały mi się ironia i uszczypliwość autorek, które wyśmiały autorytety naukowe (rozwodzące się w opasłych tomiszczach nad nieistotnymi szczegółami) oraz poważne badania historyczne (umówmy się – często oparte na gdybaniu). Pisarki zakpiły z typowych mdląco-różowych powieści młodzieżowych (wystarczy popatrzeć na związki i relacje uczuciowe bohaterów) i świetnie zabawiły się konwencją. Oprócz historii pełnej żartów sytuacyjnych, barwnych postaci, zabawnych dygresji otrzymujemy powieść (uwaga – polecę wapniakiem) pełną młodzieńczego uroku. To coś nowego i świeżego (albo się zestarzałam, mam demencję oraz zaniki pamięci). W każdym razie nie od dziś wiadomo, że śmiech odmładza, więc gdyby ktoś pytał, dzisiaj jestem bardzo nieletnia.
Zamiast zwyczajowego podsumowania będzie cytat na zachętę: "Jeśli prawda o dalszych losach naszych bohaterów przeraża cię, a – na Boga! – powinna cię przerażać, lepiej zaprzestań czytania w tej chwili. Ale jeśliś jest buntownikiem, przyjacielem prawdy i nieprzyjacielem systemu, aliantem miłości wierzącym w pradawną magię, czytaj dalej"*.
---
* Cynthia Hand, Brodi Ashton, Jodi Meadows, "Moja lady Jane", przeł. Maciej Pawlak, wyd. Sine Qua Non, 2017, s. 241.
[Recenzję opublikowałam również na swoim blogu oraz innych portalach]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.